Reklama

Drogi Vako, przedstawisz się nam kiedyś?

redakcja

Autor:redakcja

24 października 2016, 15:02 • 4 min czytania 0 komentarzy

Vako Kazaiszwili. Mówi wam to coś? Nam też nie za wiele. Głównie dlatego, że trudno powiedzieć coś o gościu, którego praktycznie się nie widuje. Piłkarz, który w dwóch poprzednich sezonach Eredivisie strzelił 21 goli i zanotował 10 asyst powinien w ekstraklasie błyszczeć. A po prawie dwóch miesiącach spędzonych w Legii to największe rozczarowanie od czasów Antolovicia. Liczby są przerażające. W klasyfikacji kanadyjskiej z ostatnich edycji ligi holenderskiej ma on tyle punktów, co w Polsce… minut na boisku. “Nowej gwiazdy Legii” ani widu, ani słychu.

Drogi Vako, przedstawisz się nam kiedyś?

Rozpisaliśmy sobie, jak wyglądały dotychczasowe wydarzenia związane z Vako po transferze do Legii.
– 31 sierpnia przyleciał do Warszawy podpisać kontrakt
– Następnie pojechał na zgrupowanie kadry mecz z Austrią
– 9 września odbył pierwszy trening z zespołem
– 10 września Legia grała z Termaliką, nie znalazł się w kadrze
– 14 września wyszedł w pierwszym składzie na Borussię Dortmund
– 18 września znalazł się poza kadrą na spotkanie z Zagłębiem Lubin

Hasi powiedział wtedy, że Kazaiszwili nie zagrał, bo z Borussią do swoich partnerów krzyczał po numerze na koszulce. Czyli przez ponad dwa tygodnie od transferu nie był w stanie poznać imion nowych kolegów. Brzmi to abstrakcyjnie. Jednak Kazaiszwili uczestniczył w zgrupowaniu przedmeczowym, a o tym, że mecz obejrzy z trybun dowiedział się już dotarciu autokarem na stadion. Nie obejrzał. Zdenerwował się, jak to Gruzin, i wsiadł do taksówki, którą odjechał z Łazienkowskiej jeszcze przez pierwszym gwizdkiem.

To ludziom w klubie się nie spodobało. Postanowiono go utemperować i pokazać, że fochy są tu nieakceptowalne i jeden as obrażający się za wszystko już był. Nazywał się Orlando Sa. A że Vako nie postawił kontrargumentu swoją grą na treningach, na występny nie miał co liczyć. Patrząc na skład wyjściowy w kolejnych meczach przekonał się, że takie zachowania nie będą działać na jego korzyść, tylko wpływać in minus.

– 23 września cały mecz z Wisłą (w którym Legię prowadzić Vuković) przesiedział na ławie
– 27 września (już u trenera Magiery) nie załapał się do osiemnastki na Sporting, mimo że poleciał do Lizbony z zespołem. Znalazł się w trójce zawodników odesłanych na trybuny

Reklama

Dlaczego Vako nie znalazł się w kadrze meczowej? Przed meczem ze Sportingiem oglądałem cztery spotkania Legii na DVD i nie zagrał w żadnym. Miałem mało czasu na przygotowanie zespołu, więc postawiłem na piłkarzy, po których wiedziałem, czego mogę się spodziewać – mówił po meczu Jacek Magiera. No właśnie – trener Legii nie wiedział, czego może spodziewać się po Gruzinie. Co gorsza – minął miesiąc, a my nie wiemy nadal.

Zabrano go do Lizbony i mimo, że nie zagrał, doszły do nas pozytywne informacje. Podczas wyjazdu dogadywał się z kolegami (nie wiemy do końca w jakim języku) i nawet wspólnie żartował. Być może z tytułów w stylu: Legia porządnie się wzmocniła. Nowa gwiazda przy Łazienkowskiej!

Jedziemy dalej:
– 1 października wszedł z Lechią na 13 minut, po czym poleciał na zgrupowanie reprezentacji. Po dwutygodniowej przerwie jego przyszłość zaczęła malować się lepiej
– 14 października zaliczył 24 minuty w przegranym meczu z Pogonią
– Cztery dni później, 18 październik,a wszedł na 16 minut z Realem na Bernabeu

Wydawało się, że po fatalnym meczu Kucharczyka i Jodłowca, wyjdzie kilka dób później w pierwszym składzie na Lecha. Nie wyszedł. Biorąc pod uwagę, że z Lechem Gruzin nie wstał nawet z ławki, a Hamalainen, który gra na jego pozycji dostał szansę i strzelił zwycięskiego gola, można stwierdzić, że Fin jest na ten moment wyżej w hierarchii od Kazaiszwiliego.

Od meczu z Termaliką do teraz, czyli przez półtora miesiąca, Vako Kazaiszwili zagrał 37 minut w ekstraklasie. A jego konkurenci? Hamalainen 101 minut, Langil 180, nawet “bułgarski Cristiano Ronaldo” uzbierał ich 54. A o Radoviciu nie wspominamy, bo wciągnął Gruzina nosem.

Coraz bardziej wątpimy, że będzie on kluczową postacią Legii. Od momentu transferu Vako nie złamał nawet paznokcia, nie cierpiał na najdrobniejszy uraz. A nie gra od dwóch miesięcy. Z gasnącą cierpliwością czekamy na przełom, bo na razie Kazaiszwili pokazał w Legii mniej od takich parodystów jak Manu, Ogbuke czy Salinas. Myślimy, że nawet nowy cieć pokazał przy Łazienkowskiej więcej od niego. Ale dobra, czekamy…

Reklama

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Hiszpania

Casado o porównaniach do legendy Barcy: Zawsze był dla mnie punktem odniesienia

Kamil Warzocha
0
Casado o porównaniach do legendy Barcy: Zawsze był dla mnie punktem odniesienia

Komentarze

0 komentarzy

Loading...