Odkąd Józef Wojciechowski oficjalnie został kandydatem na prezesa PZPN, wiedzieliśmy, że będzie groteskowo. Ale nie sądziliśmy, że aż tak.
Miją dni, a nawet tygodnie, a JW nie jest w stanie zaprezentować swojego programu, a ilekroć próbuje to nie wiadomo, czy się śmiać czy płakać (teraz np. wymyślił, że PZPN miałby wyemitować obligacje, co niestety jest niezgodne z prawem). Dzisiaj okazało się, że Wojciechowski chce reorganizować futbol, a nie jest w stanie zorganizować jednej konferencji prasowej. Pal licho, że nie zaproszono Weszło, bo my byśmy tam i tak poszli tylko po to, żeby drzeć łacha, ale jak można nie wpuścić największej gazety sportowej („Przegląd Sportowy”), jak i największej gazety w ogóle („Fakt”)? Jest to rzadka kompromitacja.
Spotkanie z mediami było w ogóle dość osobliwe, ponieważ – jak donoszą nam koledzy – poza tym, że weszli tylko ci, którzy mieli wejść, to… poproszono ich, by niczego nie nagrywać. Jak Wojciechowski coś w swoim stylu palnął, to za moment towarzyszący mu mecenas mówił, aby tej akurat kwestii nie cytować. Jaja kompletne.
Jako że nas tam nie było, bazować musimy na tym, co wypłynęło. A wypłynął na przykład wywiad dla TVP Sport.
– Panie prezesie, z jakimi założeniami wystartuje pan w wyborach na prezesa PZPN? Te wybory już za cztery dni, więc ten program zapewne jest wyklarowany.
– Myślę, że założenia będą bardzo ambitne. Pyta pan o szczegóły, tak?
– Pytam o coś więcej. To, że będą ambitne, to nikt nie wątpił od początku, kiedy dowiedzieliśmy się miesiąc temu o pańskiej kandydaturze.
– Chcemy pozmieniać parę rzeczy, które nie funkcjonują teraz, usprawnić niektóre rzeczy, które funkcjonują, a mogą funkcjonować lepiej. To tak ogólnie. A wdając się w szczegóły, potrzebujemy dużo więcej czasu.
– Ale to co słyszymy od pana teraz, to są ogólniki. Myślę, że delegaci, którzy mają na pana zagłosować, takim brakiem szczegółów się nie zadowolą. Co wymaga zmian na teraz?
– Już mówię. Jeżeli chodzi o to, żeby zmienić polską piłkę, trzeba do niej włożyć więcej pieniędzy. Bez pieniędzy będziemy kuleli, dochodzili do jakości, a tę jakość potrzebujemy już teraz. Potrzebujemy więcej pieniędzy. Żeby to można było spełnić, musimy uporać się z kibolami. Poważny biznes nie wejdzie do piłki, jeśli nie będzie czystych stadionów. Będziemy lobbować, będziemy namawiać, przekonywać. Zresztą widzę, że nasze konferencje prasowe, które w ostatnim czasie mają miejsce, już zrobiły pełne wyrwy, bo już słyszałem, wczoraj, że minister Ziobro podjął wątek walki z kibolami.
– Co do drugiego wątku, skąd wziąć te pieniądze?
– Jeśli uporamy się z kibolami… Biznes, ludzie, którzy posiadają wolne środki… Będzie ich łatwiej przekonać.
I jeszcze tak chwilę dłużej, bez żadnych konkretów, za wyjątkiem pomylenia Lubańskiego z Lewandowskim… Rany Boskie! Ten człowiek sądzi, że minister Zbigniew Ziobro podjął temat walki z kibolami, po jakichś konferencjach prasowych Wojciechowskiego (mimo że żadnej konferencji wcześniej nie zrobił). Przecież to jest odlot w rejony niedostępne nawet po mocnych narkotykach.
A poza tym – będzie lepiej! A co! Wygoni się kiboli, wprawdzie nie wiadomo jak, ale się wygoni – i potem już z górki. Jak będzie z górki, to biznes się rzuci i będzie dawał pieniądze. Nie wiadomo jaki biznes, po prostu ludzie z wolnymi środkami. Brzmi jak plan. W zasadzie jesteśmy w domu. Polski futbol uratowany.
Apelujemy do Zbigniewa Bońka – niech wycofa się z wyborów. Odkąd kabarety w TVP2 zeszły na psy, potrzebujemy świeżych, zabawnych postaci! Inna sprawa, że podobno w czasie tajnej konferencji na pytanie, po co w ogóle startuje, JW odpowiedział, że “dla chwały”, a nie “dla beki”.