Arkadiusz Malarz przedłużył kontrakt z Legią Warszawa, z którą będzie związany przynajmniej jeszcze dwa sezony. A to oznacza, że jego nowa umowa wygaśnie kilka dni po tym, jak skończy 38 lat.
Pamiętacie nastroje panujące przy Łazienkowskiej zimą tego roku? Dusan Kuciak, dotychczasowy lider Legii, jechał podbijać Anglię, a w jego miejsce przychodził mający za sobą bardzo dobrą rundę w Wiśle Radosław Cierzniak. Z kolei Malarz, który zawodził za każdym razem, gdy wskakiwał w miejsce Kuciaka, miał być co najwyżej numerem dwa.
Tymczasem…
– Kuciak nie zaliczył żadnego ligowego meczu w Hull City – ani w Championship, ani w Premier League – ostatnio nie mieści się nawet na ławce rezerwowych,
– Cierzniak nie wystąpił w żadnym ligowym spotkaniu, a w pierwszym składzie wyszedł jedynie na przegrane starcie z Górnikiem Zabrze w Pucharze Polski,
– Malarz, do spółki z Nikoliciem i Pazdanem, wprowadził Legię do Ligi Mistrzów.
Trochę nieoczekiwany przebieg wydarzeń, przyznacie.
Prawdą jednak jest, że Malarz na ten nowy kontrakt zasłużył jak mało kto. Bardzo dobrze spisywał się w bramce warszawskiego zespołu wiosną – puścił najmniej goli w lidze, bronił lepiej niż gorzej, a średnią not miał wyższą niż Kuciak jesienią. No i dołożył istotną cegiełkę do zdobycia tytułu mistrza kraju.
W ten sezon również wszedł z mocnego kopyta. Żaden bramkarz Ekstraklasy nie obronił więcej niż dwa rzuty karne (Martin Polacek – tyle samo), żaden nie był przez nas oceniany, a pewnie pamiętacie, że dzisiejsza Legia to zespół środka tabeli i mnóstwo rozczarowań, tak pozytywnie. Bardzo dużą robotę wykonał również w eliminacjach Ligi Mistrzów, kiedy momentami zadawano pytania: gdzie by był ten zespół, gdyby nie miał takiego bramkarza? Bo Malarz, z czym w przeszłości bywało różnie, w najważniejszych meczach stanął na wysokości zadania.
I nie mamy wątpliwości, że za tę metamorfozę spotkała Malarza właściwa nagroda. Kontrakt wygasający z końcem tego sezonu zasłużenie przedłużył o kolejny rok.
Fot. FotoPyk