Z Armenią wygramy różnicą kilku goli. Oczywiście możemy podchodzić do tego meczu asekurancko, pisać o tym, że żadnego przeciwnika lekceważyć nie można, że po przygodach z Kazachstanem nie powinniśmy mówić “hop”, dopóki nie przeskoczymy, ale tak czy siak – to najbardziej prawdopodobny ze scenariuszy. A jego ziszczenie się otwiera z kolei furtkę do napisania innych historii, również tych indywidualnych. Konkretniej chodzi nam o jedną, o Roberta Lewandowskiego. No bo jeśli pukniemy Ormian kilkoma brameczkami, no to trudno zakładać, że wśród strzelców nie pojawi się nazwisko napastnika Bayernu.
A jeśli chcecie na tym zdarzeniu zarobić, zapraszamy TUTAJ.
Mecz z Danią był siódmym z rzędu spotkaniem eliminacyjnym, w którym Lewandowski przynajmniej raz pokonał bramkarza przeciwników. Zazwyczaj jednak na pojedynczym golu w tych potyczkach nie stawało, łącznie nazbierało się tego 13 bramek. Wcześniej były jeszcze cztery gole wbite Gibraltarowi, a po drodze dublet w meczu towarzyskim z Islandią oraz trafienie w ćwierćfinale Euro przeciwko Portugalii.
Tę najnowszą historię reprezentacji Polski, którą pewnie doskonale pamiętacie, przypominamy z jednego powodu – by pokazać, jak szybko “Lewy” przechodzi do historii naszej piłki. Historii, na której dawno już osiadł kurz, co mogło być powodem lekkiej frustracji nie tylko wśród statystyków. No bo nawet przy największym szacunku do legend, ciągle przeszłością żyć przecież nie można.
Dziesiątka najlepszych strzelców w historii polskiej reprezentacji. “Lewy” zawitał do niej nieco ponad dwa lata temu, właśnie dzięki wspomnianemu czteropakowi w meczu z Gibraltarem. Za jednym zamachem zostawił w tyle Romana Koseckiego, Euzebiusza Smolarka, Dariusza Dziekanowskiego i Ernesta Wilimowskiego. Po wyłączeniu tego ostatniego, można powiedzieć, że było to poniekąd osiągnięcie symboliczne – Dziekanowski skończył grać w kadrze w 1990 roku, Smolarek w 2010, żadnego innego przedstawiciela tego dwudziestolecia na liście przed Lewandowskim już nie było. Pozostało więc tylko ściganie dawniejszych legend: Zbigniewa Bońka, Gerarda Cieślika, Andrzeja Szarmacha, Ernsta Pohla, Kazimierza Deyny, Grzegorza Laty i Włodzimierza Lubańskiego.
Od tego czasu “Lewy” przebył połowę drogi na sam szczyt. Minął Bońka, Cieślika i Szarmacha, do spółki z Pohlem, z 39 golami na koncie, zajmuje miejsce numer cztery. Dziś powinien zaatakować podium.
4. Ernest Pohl (1955-64) – 39 goli w 46 meczach
4. Robert Lewandowski (2008 -) – 39 goli w 83 meczach
3. Kazimierz Deyna (1968-79) – 41 goli w 97 meczach
2. Grzegorz Lato (1971-84) – 45 goli w 100 meczach
1. Włodzimierz Lubański (1963-80) – 48 goli w 75 meczach
A w dalszej perspektywie nieuniknione wydaje się wdrapanie na sam szczyt, a także ustanowienie rekordu na dużo wyższym poziomie. Napisalibyśmy nawet, że na takim, który przez lata będzie nieosiągalny dla kogokolwiek, ale patrząc na to, jak w reprezentacji od początku poczyna sobie 22-letni Arkadiusz Milik (już 21. miejsce na liście wszech czasów przed kilkoma uznanymi graczami), nie będziemy ryzykować. Inna sprawa, że skuteczności Lubańskiego w przeliczeniu na mecz (średnio – 0,64 gola), “Lewy” (średnio – 0,47) raczej nigdy nie osiągnie, ale bądźmy poważni – nie jest to fakt, który może podważyć jego wielkość.
A generalnie po długich latach posuchy całkiem przyjemnie prowadzi się takie rozważania.
Fot. FotoPyK