– Oj, nie mają racji ci, którzy z niego szydzą. Strzela gole w trudnej dla napastnika lidze włoskiej, radzi sobie mimo młodego wieku na arenie międzynarodowej. OK., zdarza mu się nie wykorzystać sytuacji, myślę, że czasem jest nawet zbyt rozluźniony pod bramką. Ale jeśli tylko poprawi koncentrację, to zostanie napastnikiem klasy światowej – mówi w Super Expressie o Miliku Arkadiusz Onyszko. Przed dzisiejszym meczem z Danią w prasie znajdziemy mnóstwo materiałów wokół kadry.
FAKT
Zwycięstwo to obowiązek.
Nie możemy się bać roli faworyta, tylko do niej przyzwyczajać! – apeluje kapitan reprezentacji Polski Robert Lewandowski przed sobotnim meczem z Danią o punkty w eliminacjach MŚ. Aby biało-czerwoni uprościli sobie drogę na rosyjski mundial, powinni na Narodowym wygrać. (…) – Pokonamy Duńczyków, we wtorek poprawimy zwycięstwem z Armenią i straty w Astanie będą mniej bolały – przekonuje Lewandowski, na którego selekcjoner przez ostatnie dni chuchał i dmuchał. Najlepszy polski piłkarz, który w pierwszych dwóch miesiącach sezonu rozegrał aż jedenaście pełnych meczów, podczas zgrupowania nie wychodził trenować na boisko, tylko odpoczywał w hotelu, regenerował się, miał odnowę biologiczną i odzyskiwał głód futbolu.
Grzegorz Krychowiak nie czuje się faworytem. Rozmówka z reprezentantem Polski.
Skoro tak, to Adam Nawałka powiedział, że w Astanie zawiodła sfera mentalna.
– Wygrywasz 2:0, z Kazachstanem, schodzisz na przerwę, kończysz mecz remisem. Rozluźniliśmy się. Dlaczego? Nie mam pojęcia. To trudne do wytłumaczenia. Przecież nie jest tak, że wyraźnie prowadzisz i mówisz do siebie „Dobra, pobiegam wolniej, powalczę mniej”. To tak nie działa. Dzieje się bardziej podświadomie. Zdarza się.
To problem, że w ostatnim czasie nie „dowozicie” wyniku? Pierwsi strzelacie, ale wypuszczacie prowadzenie z rąk.
– Tak i nie. W każdym meczu są momenty, w których jeden z zespołów ma przewagę. Ostatnio to my potrafiliśmy szybko strzelić gola, ale wiadomo, że potem rywal ciśnie i goni. Jednak nie panikowałbym i robił z tego wielkiego problemu. To teza łatwa do obalenia. Na przykład z Irlandią Północną strzeliliśmy gola i rywal już nie odpowiedział.
Orzełek ciężki jak kamień. Dlaczego Milik rozczarowuje?
Arkadiusz Milik w reprezentacji Polski ostatnio marnował okazje strzeleckie, choć jest znakomitym napastnikiem. Może się pocieszać, że w dziejach polskiego futbolu nigdy nie brakowało ofensywnych piłkarzy, którzy brylowali w klubie, ale w kadrze często nie umieli trafić do bramki. Krzysztof Warzycha, Mirosław Okoński, Jan Furtok, Artur Wichniarek – wszyscy znakomici w swoich klubach i zwykle rozczarowujący w reprezentacji. Na ich tle Milik nie ma się czego wstydzić, bo dla kadry już teraz zrobił więcej niż oni przez całą karierę.
GAZETA WYBORCZA
Przed nami mecz wysokiego ryzyka.
O wygraną z Danią będzie bardzo trudno. Ale jeśli polscy piłkarze poważnie myślą o awansie na mundial, muszą jej wydrzeć punkt lub punkty za wszelką cenę. Inaczej staną nad przepaścią. Nawet jeśli nie oderwaliśmy się całkiem od ziemi, to spoglądamy na futbol reprezentacyjny inaczej. Z perspektywy eliminacji Euro 2016, podczas których Polacy pokonali nawet Niemców, i z perspektywy ćwierćfinalisty tego turnieju, podczas którego Polacy nie przegrali ani jednego meczu. Naturalny faworyt większości meczów. Zwłaszcza meczu z Duńczykami, których na czerwcowe mistrzostwa – aż 24-zespołowe! – w ogóle nie wpuszczono. Których w rankingu FIFA oddziela od wyżej sklasyfikowanej reprezentacji Polski aż 29 pozycji. Których lider Christian Eriksen, rozgrywający Tottenhamu, jest krasnalem przy takim gigancie jak nasz lider Robert Lewandowski, uchodzący za najlepszego napastnika w Europie. Im dłużej jednak będziemy się rozglądać po reprezentacji Danii, tym więcej dostrzeżemy atutów. Jej największe sławy nie dorównują sławą – i dorobkiem – polskim sławom, jednak kadrą dysponuje szerszą. Podstawowy skład trenera Age Hareide nie odczuwa pojedynczych braków aż tak jak Adam Nawałka, który po kontuzji Michała Pazdana musi na środku obrony wybierać między alternatywami średnimi i kiepskimi.
Jak zmienia Nawałka?
Długą drogę przeszedł przez trzy lata pracy z kadrą Adam Nawałka. Jeszcze w eliminacjach Euro 2016 uchodził za trenera wzorowo przeprowadzającego zmiany, potrafiącego wybrać rezerwowego, który natchnie zespół. Chwile największego triumfu przeżywał po zwycięstwie z Niemcami, gdy gola na 2:0 strzelił wprowadzony kwadrans przed końcem Sebastian Mila. Przed meczami z Danią (sobota) i Armenią (wtorek) Nawałka ma już opinię trenera, który niechętnie sięga po rezerwowych. W 1/8 finału Euro 2016 ze Szwajcarią czekał z korektami do dogrywki, w ćwierćfinale z Portugalią pierwszej dokonał dopiero w 82. minucie. Miesiąc temu w Kazachstanie wpuścił tylko Karola Linettego, i to tylko na ostatnie siedem minut, choć reprezentacja niespodziewanie remisowała i starała się strzelić zwycięskiego gola. Tak to wygląda na pierwszy rzut oka, jeśli zajrzymy głębiej, okaże się, że selekcjoner do wprowadzania rezerwowych podchodził zawsze tak samo. Zmiany, podobnie jak pierwsza jedenastka, przygotowywane są wcześniej, stanowią część planu na mecz. Sztab na podstawie obserwacji piłkarzy w klubach oraz badań na zgrupowaniach wybiera zawodników, którzy w zależności od sytuacji mogą pomóc zespołowi. (…) W meczach o punkty zasad jest kilka: piłkarz musi wiedzieć, jak gra drużyna (żółtodzioby szanse mają minimalne), dać przynajmniej tyle, ile zawodnik, którego zastępuje. I tu pojawiają się ograniczenia.
SUPER EXPRESS
Ogramy Duńczyków 2:0 – zapowiada Arkadiusz Onyszko.
Polska jest faworytem meczu z Duńczykami?
– Zdecydowanie tak. Nie namawiam do lekceważenia rywala, broń Boże! Ale na papierze jesteśmy dużo lepsi. Mamy bardziej klasowych piłkarzy, którzy z Danią powinni sobie poradzić. Typuję 2:0 dla nas po golach Lewandowskiego i Milika.
Ten drugi bywa ostatnio, chyba przesadnie, obśmiewany, np. że trafić to on może, ale do wyjścia.
– Oj, nie mają racji ci, którzy z niego szydzą. Strzela gole w trudnej dla napastnika lidze włoskiej, radzi sobie mimo młodego wieku na arenie międzynarodowej. OK., zdarza mu się nie wykorzystać sytuacji, myślę, że czasem jest nawet zbyt rozluźniony pod bramką. Ale jeśli tylko poprawi koncentrację, to zostanie napastnikiem klasy światowej.
Obok tekst o tym, że Wojciechowski uderza w Bońka. Komentarza nie mamy żadnego, jedynie wklejone oświadczenie. Puenta brzmi: W oświadczeniu Wojciechowskiego jest trochę prawd, półprawd i obietnic, które mogą być bez pokrycia (jak chociażby zainwestowania w PZPN swoich prywatnych pieniędzy).
Polacy, tylko zwycięstwo. Superak zapowiada dzisiejsze starcie.
To jeden z najważniejszych meczów reprezentacji Polski w eliminacjach do MŚ 2018. Trzy punkty zdobyte w sobotę z Danią pozwolą zapomnieć o wpadce z Kazachstanem. (…) Szef banku informacji reprezentacji Polski Hubert Małowiejski dokładnie rozpracował Danię. I zapewnia, ze kadra jest przygotowana na każdy rozwój wypadków w meczu. – Szanujemy Danię, bo to bardzo dobrze zorganizowana drużyna, która potrafi skutecznie atakować: w ostatnich czterech meczach strzeliła dwanaście goli. Mistrz Danii dobrze radzi sobie w Lidze Mistrzów, a przecież właśnie z FC Kopenhaga przyleci do nas pięciu zawodników – podkreśla Małowiejski.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka.
Scenariusz jest jeden: zwycięstwo.
To może być kluczowy mecz eliminacji. Wygrana w spotkaniu Polska – Dania przyniesie biało-czerwonym westchnienie ulgi. Nasi reprezentanci mogli odzwyczaić się od gorzkiego smaku przegranej. Pod wodzą Nawałki kadra przegrywa regularnie – raz na rok. Oby w sobotni wieczór Stadion Narodowy pozostał twierdzą dla Polaków. – Dziś jest światowy Dzień Uśmiechu, dlatego i my też się uśmiechamy – powiedział podczas piątkowego spotkania z dziennikarzami Grzegorz Krychowiak. Dostał pytanie jako ostatni z piłkarzy obecnych na konferencji prasowej: „Żeby nie czuł się pan pominięty” – zwrócił się do zawodnika dziennikarz. – W klubie jestem do tego przyzwyczajony – odpowiedział żartem 24-letni pomocnik nawiązując do roli rezerwowego w PSG. Oby dziś, późnym wieczorem humor dalej dopisywał naszym piłkarzom, bo po wrześniowym remisie w Kazachstanie brak trzech punktów w starciu z Duńczykami postawi biało-czerwonych w trudnej, choć jeszcze nie w beznadziejnej sytuacji. Zespół Adama Nawałki jest faworytem, musi to potwierdzić na boisku. To drugi mecz eliminacji MŚ 2018. W analogicznym momencie poprzednich kwalifikacji – do francuskich mistrzostw Europy – zespół trenera Nawałki pokonał na tym samym Stadionie Narodowym Niemców 2:0 i historyczny triumf nad mistrzami świata poniósł ich aż na turniej.
Jedna niewiadoma: co z Pazdanem?
Z 27 piłkarzy powołanych do reprezentacji na dwumecz z Danią i Armenią wątpliwości co do zdrowia są jedynie w przypadku Michała Pazdana. Od początku zgrupowania obrońca Legii nie trenował z zespołem. Na zajęcia z pozostałymi kadrowiczami pierwszy raz wyszedł dzień przed sobotnim spotkaniem.
Pomijamy kilka tekstów po drodze, by dotrzeć do meczowego dodatku. 16 stron przed Duńczykami, jest naprawdę co czytać.
To rywale mają się bać nas.
Kurz po wrześniowej zawierusze opadł. Miesiąc temu piłkarze i trener Adam Nawałka przeżyli najbardziej szalone zgrupowanie za kadencji obecnego selekcjonera. Kochającemu porządek szkoleniowcowi sytuacja zupełnie niespodziewanie wymknęła się spod kontroli. Obrotowe drzwi hotelu Double Tree by Hilton nie przestawały się kręcić. Zawodników oblegały tłumy łowców autografów, bo trwały wakacje. Po lobby kręcili się chętni do wspólnego zdjęcia farmaceuci i farmaceutki – w hotelu zorganizowano kilkudniowe sympozjum. Zakłócony został jedyny trening kadry na sztucznej murawie – kiedy kadrowicze przyjechali do Karczewa, obiekt oblegały setki kibiców i nie było siły, która by ich stamtąd wygoniła. Poza tym kończyło się okno transferowe i ważyła się przyszłość kilku reprezentantów, część była świeżo po zmianie klubu i miała na głowie przeprowadzkę. – Podczas zgrupowania czuło się euforię wywołaną sukcesem na EURO – mówił bramkarz Łukasz Fabiański. Cały rozgardiasz przełożył się na występ w Kazachstanie – 2:2 w Astanie potraktowano jak porażkę. Mecze z Danią i Armenią odpowiedzą na pytanie, czy był to „wypadek przy pracy” i „kubeł zimnej wody” – jak twierdzą piłkarze.
Nie żałuję transferu do PSG – mówi Krychowiak.
Jest październik. Czas spojrzeć prawdzie w oczy. W PSG jest pan piłkarzem rezerwowym.
– Czuję się tak samo ważny jak zawodnicy, którzy grają częściej ode mnie. Jestem bardzo cierpliwy. Nie popadam w panikę. Muszę na razie zaakceptować, że gram mniej niż w ostatnich latach i klubach, w których byłem. W PSG, co zrozumiałe, jest ogromna konkurencja. Mnie pozostaje walczyć o swoje. Wciąż mamy początek sezonu. Najważniejsze, ze jestem pozytywnie nastawiony.
Nie wierzę, ze jako piłkarz bardzo ambitny, nie czuje pan sportowej złości.
– Kiedy nie gram lub przegrywam, jestem zły. Nie twierdzę, że chodzę po szatni i mam uśmiech od ucha do ucha, bo tak nie jest. Swoją sytuację traktuję jako część piłki nożnej. Wewnętrznie nie akceptuję, że nie mam miejsca w podstawowej jedenastce, ale zaciskam zęby i trenuję najciężej jak potrafię.
Tablet i statyw, czyli powrót do korzeni. Ciekawy tekst o Łukaszu Piszczku.
Dzień po meczu piłkarze Thomasa Tuchela wsiedli na rowery. Przejażdżka po okolicy miała dopomóc mięśniom w regeneracji. Łukasz Piszczek wpatrywał się w telefon, obok pedałował Marcel Schmelzer i z ciekawości zapytał, co tak zainteresowało Polaka. W odpowiedzi usłyszał o pierwszym klubie Piszczka – LKS Goczałkowice-Zdrój, któremu pomaga i którego mecz właśnie ogląda w telefonie. Od tamtej pory po każdym weekendzie Schmelzer pyta: „Jak twoi, jak im poszło?”. Mecz „Goczałów” obserwowali już także Jakub Błaszczykowski, Łukasz Fabiański i Kamil Glik. Kamera kanału Łączy nas piłka uchwyciła, jak dzień przed spotkaniem w Kazachstanie Piszczek oglądał w telefonie derby z LKS Łąka, czemu przyglądali się niektórzy kadrowicze.(…) Bardziej pasuje określenie: „Cichy dobrodziej”. Załatwił stroje, piłki i buty, zorganizował wyjazd drużyny do Niemiec na sparing. Na boiskach piątej ligi goczałkowiczan najłatwiej rozpoznać po markowych butach. Albo po koszulkach w biało-niebieskie pasy, przypominających te, w jakich grała Hertha Berlin…
I mała lekcja historii. Duńska czkawka ku przestrodze.
Biało-czerwoni awans do igrzysk olimpijskich w Los Angeles w 1984 roku mieli na wyciągnięcie ręki. Wystarczyło pokonać Duńczyków, których w grupie ograli już na wyjeździe. Awans chciały zobaczyć tłumy na stadionie w Lublinie i miliony telewidzów przy świątecznych stołach, bo mecz był rozgrywany w niedzielę wielkanocną. Co poszło nie tak? Piłkarze popisowo zepsuli święta sobie i kibicom. Zaledwie zremisowali 0:0. Jak legendarny remis na Wembley był wiekopomnym sukcesem, tak ten z Lublina ponurym koszmarem. „Sen o Mieście Aniołów rozwiany!” – krzyczało z pierwszej strony „Tempo”. – Jak można było coś takiego spieprzyć? Na to pytanie nigdy nie umiałem sobie odpowiedzieć – mówi bramkarz Jacek Kazimierski. Piłkarzy „pocieszyli” politycy, którzy kilka tygodni później w ramach bojkotu igrzysk i tak wycofali z nich polskich sportowców. (…) Polacy nastawili się na atak, a Duńczycy na obronę. Ale nasi grali nieporadnie, walili głową w duński mur. Dwie minuty przed końcem Marek Leśniak z trzech metrów nie trafił w bramkę. – Kibice lubią pamiętać piłkarzy z chwil klęski. Leśniak? Ach to ten, co kiedyś sam mógł wygrać z Anglią. A, i jeszcze wcześniej z Danią. Reszta się nie liczy. Ja jestem ten, co nie strzelił i nikt więcej – ironizuje Leśniak. – Po meczu chciało mi się płakać. I płakałem. Z rozpaczy i ze złości. Zmarnowaliśmy taką szansę… – wspomina Dariusz Wdowczyk. – W szatni latało nie tylko „mięso”, ale też buty. Całą fetę szlag trafił. Byliśmy na maksa wkur…. – mówi Chojnacki. – Schrzanione święta, a tu jeszcze trzeba było tłuc się pociągiem z Lublina do Szczecina. Gdy wysiadłem na dworcu, to już był lany poniedziałek. Zanim dotarłem do domu, młodzi z wiaderkami zmoczyli mnie do suchej nitki. Takie fajne miałem święta – opowiada Leśniak.