Weryfikacja. Słowo-klucz dla każdego zawodnika opuszczającego naszą ligę. Czy faktycznie był gwiazdą przerastającą jej poziom, a może po prostu piłkarzem skrojonym na miarę dla potrzeb naszych rozgrywek. Wychodzi na to, że Nika Dzalamidze – w przeciwieństwie do Abdou Razacka Traore, o którym pisaliśmy dziś TUTAJ (KLIK) – łapał się niestety do tej drugiej grupy. Rizespor, trzeci najgorszy obecnie zespół ligi tureckiej właśnie zdecydował się zapłacić Gruzinowi pół miliona euro odszkodowania, by rozwiązać jego umowę.
Cokolwiek powiedzieć – od dłuższego czasu zanosiło się na to, że skrzydłowy albo dostanie odparzeń na tyłku od grzania nim krzesełek na ławce rezerwowych, albo będzie musiał się z Turcją pożegnać. W poprzednim sezonie Dzalamidze rozegrał sześć meczów, choć to i tak brzmi ładnie względem realnego czasu gry:
– 6 minut w 5. kolejce z Antalyasporem
– 7 minut w 14. kolejce z Mersinem
– 6 minut w 24. kolejce z Bursasporem
– 25 minut w 25. kolejce z Besiktasem
– 1 minuta w 28. kolejce z Galatasaray
– 87 minut w 29. kolejce z Osmanlisporem
Liczby? Zerowe. Zero bramek, zero asyst. W zasadzie jedynym miarodajnym występem był ten z Osmanlisporem pod koniec rozgrywek. Alarmujące jest już jednak samo to, że w następnej kolejce Gruzin usiadł już na ławce. Jak wypadł?
36 razy był przy piłce, podawał z 87-procentową skutecznością, raz udało mu się też przejść rywala zwodem (na dwie próby), na dwadzieścia celnych podań, aż trzy kończyły się strzałami kolegów z drużyny. Dla trenera Hikmeta Karamana to było zdecydowanie za mało. W następnej kolejce usadził Gruzina na ławce, później nawet i ta okazała się dla niego za krótka.
Kiedyś można by jeszcze było powiedzieć, że Dzalamidze odpadł z rywalizacji przez obowiązujący limit obcokrajowców czy coś w tym rodzaju, ale niestety nie. Fakty są takie, że Super Lig go po prostu wypluła, bowiem przed sezonem w którym Gruzin trafił do Turcji, obostrzenia co do narodowości piłkarzy mocno poluzowano, pozwalając na aż jedenastu obcokrajowców w osiemnastoosobowej kadrze meczowej.
Szczególnie smutne jest to, że w tym sezonie trenerowi nawet przez myśl nie przyszło zamieszać tak, by znalazło się w składzie miejsce dla Gruzina. Podczas gdy Rizespor ma zaledwie trzy strzelone bramki w sześciu meczach, a więc najmniej w lidze i ewidentnie nie idzie mu z przodu (między innymi najniższa średnia celnych strzałów na mecz w lidze – zaledwie 2,5). A przecież Dzalamidze Jagiellonię opuszczał jako strzelec lub asystent przy aż czternastu golach drużyny z Podlasia w sezonie 14/15.
Krótka i mało intensywna przygoda Dzalamidze z turecką ekstraklasą jest więc kolejnym, ekstremalnie przykrym przykładem tego, jak brutalnie może czasami wyglądać starcie z lepszą piłkarską rzeczywistością po odejściu z Polski. No bo skoro Rizespor zdecydował się nie próbować odzyskać pół miliona euro włożonych w transfer Gruzina, ba – wywalił drugie tyle za rozwiązanie umowy, to znaczy że nikt tam już nie wierzył w jego odbudowanie. Ani nawet w to, że jakiś inny klub choć po części zminimalizuje ich straty.
Fot. FotoPyK