Ustaliliśmy, że Mioduski ma zabezpieczenie przed sytuacją konfliktową, które chroni jego pozycję większościowego właściciela. Składając formalnie wniosek o odwołanie zarządu klubu (czyli m.in. Leśnodorskiego), musi uzyskać zgodę jeszcze jednego z właścicieli. Jeśli nie uzyska (a na to się nie zapowiada), może uruchomić procedurę wykupu akcji Wandzla i Leśnodorskiego, lub jednego z nich. Potwierdzają to obie strony sporu. W umowie zawarta jest formuła wykupu tych udziałów, ze stałą kwotą, której wysokości nie udało nam się ustalić. Czy Mioduski wykorzysta ten przywilej? Wszystko wskazuje na to, że tak się stanie – czytamy dziś w Gazecie Wyborczej.
FAKT
Triumf Legii w cieniu wojny – taki nagłówek załapał się nawet na okładkę tabloidu.
Piłkarze Legii w końcu zagrali jak mistrzowie Polski. Trener Jacek Magiera odmienił zespół, który zdominował Lechię i wygrał 3:0. Przed pierwszym gwizdkiem sędziego mało kto spodziewał się takiego scenariusza, bo legioniści do tej pory grali w lidze fatalnie, a biało-zieloni regularnie punktowali. Okazało się jednak, że problem stołecznych zawodników siedział przede wszystkim w ich głowach.
Druga część tekstu dotyczy konfliktu na samej górze klubu. Wystarczą jednak cytaty.
Mioduski: – Nigdy nie mówię nigdy, ale straciłem zaufanie do tego zarządu.
Leśnodorski: – Darek nigdy nie przedstawia konstruktywnych rozwiązań, nawet jeśli chodzi o kibiców.
Mioduski: – Nie będę się odnosił do wypowiedzi prezesa Leśnodorskiego na swój temat.
Leśnodorski: – Nie mam pojęcia, co (Darek – przyp. red.) dokładnie robi. W klubie tego nie odczuwamy na co dzień.
Z kolei w ramkach znajdują się wszystkie pozostałe relacje pomeczowe. W skrócie:
– Małecki znów ratuje tyłek Wdowczykowi
– Pogoń miała w Białymstoku dużo szczęścia
– Arka przez prawie rok u siebie nie przegrała, aż przyjechał Piast
– Zieliński miał rację, że warto czekać na Cetnarskiego w formie
– Śląsk trafił do siatki w tym sezonie tylko raz, po golu samobójczym przeciwnika
Fakt alarmuje, że Robert Lewandowski nie zdobył już bramki od 437 minut. A Kamil Wilczek zapewnia, że wie, jak pokonać bramkarza Duńczyków.
Napastnik reprezentacji Polski i Broendby IF – Kamil Wilczek doskonale zna golkipera duńskiej kadry Frederika Ronnowa. (…) – Frederik jest naszym podstawowym bramkarzem, bronił także w meczu Danii z Armenią. Można go uznać za młodego, rozwijającego się golkipera. Czy wiem, jak mu strzelać gole? Jak każdy ma swoje słabe strony, które można wykorzystać. Myślę jednak, że ma więcej zalet niż wad – opowiada Faktowi Wilczek, który dobrze zna jeszcze jednego reprezentanta Danii, Rizę Durmisiego.
GAZETA WYBORCZA
Rafał Stec pisze o polskich wyspach nonsensu.
To nigdy niewypowiadane publicznie pytanie krążyło między wszystkimi, którzy zajmują się polską piłką nożną. Jakim cudem współpracują ze sobą obaj najbardziej eksponowani medialnie współwłaściciele Legii, skoro wystarczy rzut oka, by wiedzieć, że pod względem mentalnym czy nawet estetycznym dzieli ich wszystko? I to nie tylko dlatego, że jeden kibolstwo zwyczajnie lubi, drugi kibolstwa nie znosi. Aż stało się jasne, że rzekoma sielanka na szczytach była ściemą, ba, jeśli większościowy udziałowiec składa wniosek o odwołanie mniejszościowego udziałowca jako prezesa klubu, to sytuacja wygląda na beznadziejną – Dariusz Mioduski sądzi, że Bogusław Leśnodorski się nie nadaje i nie rokuje nadziei. Po czwartkowej decyzji UEFA o zamknięciu stadionu na mecz z Realem Madryt pisałem na tych łamach o Legii jako wybryku natury, jakiego Liga Mistrzów jeszcze nie widziała, ponieważ na Łazienkowskiej trwa permanentny stan wyjątkowy obejmujący i zaludniane przez bandytów w kominiarkach trybuny, i rozsadzaną nieustającą rewolucją kadrową szatnię. A okazuje się, że obejmuje on również najważniejsze gabinety. Doprawdy, podglądanie codzienności warszawskiego klubu zaczyna przypominać oglądanie porno, tylko czekać, aż na środku ataku zagra tam cielę z dwiema głowami.
Legia podzielona na pół. Nowe fakty przedstawia Przemysław Zych.
Ustaliliśmy, że Mioduski ma zabezpieczenie przed sytuacją konfliktową, które chroni jego pozycję większościowego właściciela. Składając formalnie wniosek o odwołanie zarządu klubu (czyli m.in. Leśnodorskiego), musi uzyskać zgodę jeszcze jednego z właścicieli. Jeśli nie uzyska (a na to się nie zapowiada), może uruchomić procedurę wykupu akcji Wandzla i Leśnodorskiego, lub jednego z nich. Potwierdzają to obie strony sporu. W umowie zawarta jest formuła wykupu tych udziałów, ze stałą kwotą, której wysokości nie udało nam się ustalić. Czy Mioduski wykorzysta ten przywilej? Wszystko wskazuje na to, że tak się stanie. Sprawę gmatwa to, że Leśnodorski w czwartek… wycofał się z zarządu Legia Holding, po tym jak dzień wcześniej Mioduski, Leśnodorski i Wandzel rozliczyli się z ITI, od którego kupili klub. Czy po wycofaniu się Leśnodorskiego można odwołać go z funkcji prezesa klubu? Możliwe, że Legię czeka wielomiesięczny spór prawny i paraliż w zarządzaniu klubem. Mioduski chce mieć większy wpływ na Legię, wybór nowego prezesa. Uważa, że przy aktualnym sposobie zarządzania Legia nie będzie się rozwijała.
Poligon w wykonaniu Michała Zachodnego, czyli dojrzewanie po klęsce.
W piątek zajrzałem na trening Lechii na warszawskiej Agrykoli, niecałą dobę przed sobotnim starciem z Legią. Zobaczyłem zespół dobrze bawiący się przy ćwiczeniach, które jednocześnie napędzają rywalizację. Gdańszczanie grali szybko i technicznie, na dużym luzie wymieniali podania i wykańczali akcje. Tylko Nowak uśmiechał się rzadziej, a po krótkiej rozmowie z Milošem Krasiciem odszedł na bok, nie zwracając uwagi na trening, i mocno nad czymś myślał. Może czuł, że rozluźnienie zespołu zaszło za daleko? – Przestrzegałem piłkarzy przed Legią. Już pierwsze okazje dla Legii dawały nam sygnał, że coś jest z nami nie tak. To klasowa drużyna, to nie był ten sam zespół co wcześniej. Zagrali z wysoką intensywnością, przegrywaliśmy z nimi za dużo indywidualnych pojedynków. Napędzaliśmy tym drużynę Legii – denerwował się po porażce. W Warszawie to Legia zagrała tak, jakby oczekiwał po swojej drużynie Nowak. (…) Klęski w Warszawie nic nie zapowiadało, na Łazienkowską Lechia przyjeżdżała jako faworyt. – W lidze polskiej najważniejsze rzeczy dzieją się w ostatnich siedmiu meczach rozgrywanych po podziale tabeli. W poprzednim sezonie weszliśmy do mistrzowskiej ósemki, ale później zabrakło nam rozpędu. Teraz jesteśmy lepsi, mamy większe możliwości. Jednak uczulam wszystkich: to jest dopiero początek drogi – Nowak studził nastroje. W Nowaku piłkarze widzą nie tylko trenera, ale przede wszystkim człowieka, który ich rozumie i chce im pomóc. Zarząd ufa mu na tyle, że po odpadnięciu z PP przedłużył kontrakt do połowy 2019 r. Latem w rozmowie z drużyną wyznaczył Lechii historyczny cel: mistrzostwo Polski.
Kliknij, kto ma grać.
Obecna Olimpia nie ma nic wspólnego z żadną z nich. To nowy klub o tej nazwie. Robert Nadrau, prezes: – Kolega rzucił, że fajnie byłoby wskrzesić zespół, który już tu istniał. Pojechaliśmy na Golęcin, gdzie grała dawna Olimpia. Piękny obiekt, zachwyciliśmy się. Chcieliśmy tam grać. Dlatego się zdecydowaliśmy na tę nazwę. Maciej Sadłowski, piłkarz IKP Olimpia: – Pewnie będą nas wyzywali od „milicjantów”. Trudno. Jesteśmy zupełnie nową Olimpią. I nowatorską. IKP znaczy Internetowy Klub Piłkarski. Oparty zostanie na niezwykłym eksperymencie, którego nikt dotąd w Polsce nie przeprowadzał. Skład, transfery, a nawet wykonawców rzutów rożnych czy wolnych będą ustalali kibice. Nadrau pomysł przywiózł z Niemiec. Tam w Szlezwiku-Holsztynie na podobnych zasadach działa FC Inter Dragon. – Dostał kiedyś licencję od innej drużyny, która wycofała się z niemieckiej B-klasy, i zajął jej miejsce – mówi Nadrau. FC Inter Dragon kierowali internetowi „menedżerowie”. Wskazywali, jak grać, kogo kupować, kogo wystawiać. – Efekt był zaskakujący. Awansowaliśmy do A-klasy, potem do ligi okręgowej – mówi Robert Nadrau, który był zawodnikiem Dragona.
Odnalazł się też Jan Tomaszewski, do którego media dzwoniły ostatnio rzadziej niż do Janusza Wójcika. Stabilizacja po 30 latach chaosu – mówi.
Czyli Polacy są pod ogromną presją. Już na starcie kwalifikacji.
– Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz. A my sobie w Kazachstanie tak pościeliliśmy, że komfort diabli wzięli. Z Danią trzeba grać spokojnie, bez paniki. W słowach jej selekcjonera wyczuwam podpuchę wobec Nawałki. On sugeruje, że Polacy rzucą się do przodu, a Duńczycy wykorzystają ich błędy. Tego trzeba uniknąć. W Astanie Nawałka popełnił błąd taktyczny, wystawiając w środku pomocy obok Grzegorza Krychowiaka piłkarza tak ofensywnego jak Piotr Zieliński. I co? Polacy nie potrafili przytrzymać piłki, zwolnić gry, kontrolować meczu, a to trzeba było zrobić, prowadząc 2:0. Tymczasem Zieliński pchał akcje do przodu, traciliśmy piłkę i były z tego co chwila bardzo groźne kontry. Kazachowie mogli wyrównać już w pierwszej połowie, niestety Adam, zamiast w przerwie zmienić ustawienie, posłał na boisko ten sam skład. Trudno, przepadło, byle wyciągać wnioski na przyszłość.
SUPER EXPRESS
Magic odmienił mistrzów.
Choć to Guilherme dwa razy trafił do bramki, to największe pochwały należą się krytykowanemu do niedawna za nadwagę Odjidji-Ofoe. Belg zaprezentował się niemal perfekcyjnie. Jego prostopadłe podania to najwyższa klasa. Do pełni szczęścia zabrakło mu tylko gola. A był blisko, bo w 66. minucie trafił w poprzeczkę. – Odjidja? On ma tak grać. Albo jeszcze lepiej. Stać go na to! Chciałbym pogratulować chłopakom. Byliśmy od początku stroną dominującą. Wiedzieliśmy, czego chcemy – promieniał z dumy Magiera.
Wojna w Legii.
– Ostatnie wydarzenia, czyli burdy na meczu z Borussią, a w ich konsekwencji zamknięcie stadionu, słaba gra drużyny i zamieszanie z byłym trenerem Besnikiem Hasim sprawiły, że Mioduski otwarcie uderzył w Leśnodorskiego. Oszacował, że prezes nigdy nie był tak słaby jak teraz i to taktycznie najlepszy moment na frontalny atak – opowiada nam osoba orientująca się w sytuacji w Legii. Nokautującym ciosem wyprowadzonym przez Dariusza Mioduskiego miał być wniosek o odwołanie dwuosobowego zarządu w osobach prezesa Bogusława Leśnodorskiego i wiceprezesa Jakuba Szumielewicza. Z naszych informacji wynika jednak, że to akcja jedynie na potrzeby mediów, bo Mioduski żadnego wniosku nie złożył. Ponieważ Legia Holding, spółka nadzorująca klub, którą założyli trzej wspólnicy, nie ma… obecnie funkcjonującego zarządu. A nawet gdyby takowy istniał, to mają w nim większość Leśnodorski i Wandzel.
Na kolejnej stronie poczytać jeszcze możemy o lidze. Kluczowa kwestia to wielka akcja, jaką przeprowadził Patryk „Mały” Małecki.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka.
Największa zmiana w głowach – mówi Guilherme z Legii.
Co zmienił trener Jacek Magiera, że Legia zagrała najlepszy mecz w sezonie, pewnie pokonując Lechię?
– Wprowadził pewne zmiany taktyczne. Najważniejsza zmiana zaszła jednak w naszych głowach. Wzbudził w nas zaufanie do samych siebie. Dzięki niemu wypadliśmy lepiej niż do tej pory. Pokazaliśmy się z bardzo dobrej strony. Walczyliśmy ze wszystkich sił, kolega pomagał koledze. Wcześniej mieliśmy kilka dobrych spotkań, ale nie zdobywaliśmy bramek. Teraz było inaczej. Wróciliśmy na swoje miejsce. Zdajemy sobie sprawę, że w naszej drużynie nie brakuje jakości i stać nas na dużo więcej, niż pokazaliśmy do tej pory.
A co konkretnie Magiera zrobił? Na czym polegała praca nad sferą mentalną?
– Poza tym, że dotarł każdego z nas, to my zaczęliśmy rozmawiać między sobą. Nawzajem się wspieramy.
Vadis Odjidja-Ofoe, czyli nowa gwiazda ekstraklasy.
Od początku było wiadomo, że to zawodnik o wielkim potencjale. Zamiast ochów i achów po jego występach, pojawiła się jednak krytyka, bo więcej spodziewaliśmy się po najlepiej zarabiającym graczu w lidze (600 tys. euro rocznie). Widać było, że ma nadwagę, jest nieprzygotowany. Mimo to można było u niego dostrzec inną jakość piłkarską. W końcu ją potwierdził i to z przytupem. Kiedy pytaliśmy o niego trenera Jacka Magierę, odpowiedział jednym słowem: profesjonalista. Nie marudzi, akceptuje decyzje szkoleniowca i zapowiada walkę o podstawowy skład. Słowa dotrzymał, dostał szansę i na krytykę odpowiedział w najlepszy z możliwych sposobów: na murawie. Mało kto wiedział, że tuż przed przyjściem do Legii przeżył rodzinną tragedię, ciężką chorobę i śmierć matki.
Duńczycy bardzo liczą na awans – przyznaje Kamil Wilczek.
Ostatnio w Polsce dyskutowało się o braku zmian w trakcie meczów kadry. Liczy pan na debiut w reprezentacji?
– Na pierwszym miejscu jest dobro drużyny. Chcemy zdobyć sześć punktów. Oczywiście, mam też swój osobisty cel, któy nie jest zbyt odkrywczy, bo chciałbym wreszcie wyjść na boisko w koszulce reprezentacji. Wiadomo jednak, że nie zależy to ode mnie, bo decyzje podejmuje trener.
Antoni Bugajski pisze po weekendzie: Argument piłkarzy w sporze Legii.
Dla Legii nie musi to być zły scenariusz, choć równie ciekawe jest przejęcie klubu przez jednego z obecnych wspólników. Ktoś w tym trójkącie może być samcem alfa, który narzuca wolę pozostałym. Kimś takim przed laty był w Wiśle Kraków Bogusław Cupiał. On też kupował Białą Gwiazdę w triumwiracie, ze Zbigniewem Urbanem i Stanisławem Ziętkiem, który – podobnie jak Leśnodorski – został prezesem klubu i zdobył mistrzostwo. „Razem z kolegą z Urbanem odeszliśmy z Tele-Foniki i złożyliśmy udziały za symboliczną złotówkę. Chciałem nawet zostać w Wiśle, ale Cupiał powiedział, że nie będzie inwestował, jeśli nie dostanie 100 procent” – wspominał niedawno w rozmowie z Gazetą Wyborczą Ziętek. Cupiał przez kolejne lata finansował Wisłę. Popełniał błędy, marnował pieniądze, ale zapisał się w historii polskiej piłki jako jeden z najważniejszych inwestorów. Za rządów Wisła była klubem ze znakiem jakości.










