Maciej Wandzel mówi w Gazecie Wyborczej: – Wsiedliśmy do samochodu, Boguś zaczął zadawać trochę aroganckie pytania o piłkę, szczerze… Potem, gdy został prezesem, zaskoczony Piotr zadzwonił z pytaniem: “Jak to możliwe, że osoba, która nie ma pojęcia o piłce, zostaje prezesem Legii?!”. No i od 2013 r. Legia zdobyła trzy tytuły mistrzowskie, trzy razy awansowała do grupy Ligi Europy, raz – do Ligi Mistrzów.
FAKT
Z Magierą na Ligę Mistrzów. Tekst opiera się na sobotnich wypowiedziach na konferencji prasowej.
Początek pracy Magiery przy ul. Łazienkowskiej nie będzie prosty, bo z marszu poprowadzi zespół w spotkaniu Ligi Mistrzów. – Każde spotkanie powinno być świętem dla piłkarzy, a tym bardziej w takich rozgrywkach – kończy „Magic”. Jego poprzedni, zwolniony przed kilku dniami Besnik Hasi zarabiał w Legii ponad 150 tysięcy złotych miesięcznie. Magiera zadowoli się mniej niż połową kwoty, którą otrzymywał Albańczyk.
Skok po nagłówkach z relacji ligowych:
– Peszko wrócił i załatwił sprawę
– Śpiączka wyszarpał remis z Pogonią
– Fornalik ma ból głowy z defensywną
– Kosmiczny strzał Budzika
Ćwiczę strzały z dystansu i cieszę się, że przynosi to efekty. Może po zakończeniu kariery zrobię sobie jakąś kombinację z najładniejszymi bramkami. Ten się chyba załapie – komentował po meczu pomocnik Cracovii Marcin Budziński. (…) W wyjściowej jedenastce gospodarze mieli dwóch piłkarzy z własnej akademii. Cracovia graczy ze szkółki Zagłebia miała… trzech. Z drugiej strony – lubińska szlifiernia diamentów jest między innymi po to, żeby Zagłębie zarabiało. Tak jak na Piątku, za którego Miedziowi dostaną łącznie z bonusami około 700 tys. euro.
Dużo kibiców, mało emocji. To tekst z meczu Lecha.
Takich tłumów na meczu w Poznaniu nie było od kilku miesięcy. Blisko 40 tys. kibiców wychodziło jednak ze stadionu przy ulicy Bułgarskiej mocno zawiedzionych, bo piłkarze Lecha i Arki rozegrali spotkanie, które najlepiej jak najszybciej… zapomnieć.
Polscy stoperzy rządzą w Ligue 1.
Polscy środkowi obrońcy rządzą w lidze francuskiej. W weekend znakomicie zaprezentowali się Kamil Glik oraz Igor Lewczuk. (…) „Trudno wyobrazić sobie Monaco bez Kamila” – czytamy w renomowanym dzienniku „L’Equipe”, który zamieścił zdjęcie 28-latka na okładce. Bardzo dobrze spisał się również Lewczuk, który trzeci raz z rzędu rozpoczął mecz w podstawowym składzie Bordeaux. Polak został wybrany na najlepszego zawodnika zremisowanego spotkania z Caen (0:0) przez branżowy portal Whoscored.
GAZETA WYBORCZA
Rafał Stec pisze: 840 minut bez Kapustki.
Łażę po internetach i coraz częściej wdeptuję w hejterstwo, które ekstatycznie przyjmuje kolejne mecze Leicester bez Polaka w składzie. Oni oczywiście wiedzieli, że nasz skrzydłowy poniesie klęskę, przestrzegali, wypisywali te swoje głębokie jak flacha eseje na forach, a teraz tylko przypominają, żeby następnym razem ich posłuchać. I nie pchać się do mistrza ligi angielskiej, która byle kopaczy ze wstrętem odrzuca. Powody do radości są rozkosznie konkretne: choć drużyna Leicester wychodzi na mecze co trzy-cztery dni i jej sezon trwa już okrągłe 14 boiskowych godzin, Bartosz Kapustka nie kopnął piłki ani razu. A skoro nie kopnął nawet w Pucharze Ligi – gdzie rezerwowym tradycyjnie najłatwiej powąchać murawę – i skoro jego koledzy z Pucharu Ligi już odpadli, to najdroższy nastolatek w dziejach nadwiślańskiego futbolu nie zagra nigdy, nigdzie i z nikim, zresztą zazwyczaj nie mieści się w kadrze na mecz, więc wydalają go na trybuny. Między rezerwowymi pozwolili mu usiąść ledwie dwukrotnie. W czasach mody na reprezentantów Polski, którzy wdzięczą się wszędzie, od Monachium, Dortmundu i Wolfsburga, przez Paryż, Monako i Lyon, po Neapol i Genuę, Kapustka skarlał do kadrowicza z mrocznej przeszłości, potrzebującego przylatywać na zgrupowania choćby po to, by przypomnieć sobie, że jest zawodowym piłkarzem.
Weekend ligowy podsumowuje Radosław Nawrot, pisząc, że wrócił fenomen Lecha.
Po wahaniach frekwencji widać, jak wymagający są kibice Lecha. Liczba widzów potrafi bardzo gwałtownie spaść, gdy zespół rozczarowuje, i błyskawicznie wzrosnąć, gdy zadowala fanów. Teraz jesteśmy świadkami wzrostu. Tym razem pojawienie się 40 tys. ludzi – choć aż 18 tys. dzieci wpuszczono za darmo w ramach akcji promocyjnej – nie wiązało się z żadnym szczególnym rywalem, lecz ze zwyczajnym pojedynkiem ligowym z Arką, który o niczym specjalnym nie decydował. Co się zatem wydarzyło w Poznaniu? Trener Bjelica zaspokoił straszliwy już głód Lecha walecznego i grającego efektownie. (…) Kiedy przyszedł Bjelica, zapowiedział odbudowanie tych zaburzonych relacji. – Jedno mogę wam obiecać. Że po każdym, podkreślam, po każdym meczu Lecha ten zespół będzie zbierał brawa. I to niezależnie od tego, czy wygra, czy przegra. Tak było w moim ostatnim klubie, włoskiej Spezia Calcio. Tak będzie tutaj. Gadanie – myśleli kibice, tymczasem Lech pod wodzą Chorwata już w swym pierwszym sparingu z Olimpią Grudziądz potrafił ze stanu 0:1 doprowadzić po pięknej walce do 2:1. W lidze z wyniku 0:1 z Pogonią doszedł do 3:1, co publiczność przyjęła wiwatami. Najbardziej niezwykły był pojedynek z Lechią w Gdańsku, Lech przegrał go 1:2. Jeszcze kilka tygodni temu tylko pogłębiłoby to w Poznaniu marazm i krytykę. Tym razem piłkarze zebrali pochwały za znakomitą postawę. Wczoraj Lech nie wbił gola Arce (0:0), ale grał z zaangażowaniem i atakował przez cały mecz.
Mieliśmy klapki na oczach. Rozmowa z Maciejem Wandzelem.
Pomógł pan Zbigniewowi Bońkowi?
– Tak. I per saldo jego rządy przyniosły więcej dobrych owoców niż złych. A moje relacje z Poznaniem stopniowo ulegały ochłodzeniu. Wiele rzeczy zrobiłbym w Lechu inaczej, ale to spółka rodzinna. No i niespodziewanie prezesem Legii został Bogusław [Leśnodorski], przyjaciel i szef rady nadzorczej spółki Soho Development, w której mam udziały. Na początku mu trochę pomagałem, tłumacząc, kto jest kim. Szybko się uczył. Gdy w 2014 r. zainwestował wraz z Dariuszem Mioduskim w Legię, było prawdopodobne, że się spotkamy. Jesienią dołączyłem.
Podczas Euro 2012 miałem bilety na mecz reprezentacji i znajomi przyjeżdżali do mnie po odbiór. Wśród nich nie tylko Piotr Rutkowski, ale też Bogusław, który jeszcze był tylko kibicem. Wsiedliśmy do samochodu, Boguś zaczął zadawać trochę aroganckie pytania o piłkę, szczerze… Potem, gdy został prezesem, zaskoczony Piotr zadzwonił z pytaniem: “Jak to możliwe, że osoba, która nie ma pojęcia o piłce, zostaje prezesem Legii?!”. No i od 2013 r. Legia zdobyła trzy tytuły mistrzowskie, trzy razy awansowała do grupy Ligi Europy, raz – do Ligi Mistrzów.
SUPER EXPRESS
Magiera chce podać Legii leki. Znów grane są głównie wypowiedzi ze spotkania z mediami.
Jacek Magiera w Legii spędził 18 lat. Najpierw jako piłkarz, a potem w roli asystenta kolejnych trenerów stołecznej drużyny i szkoleniowca zespołu rezerw. Ostatnio prowadził I-ligowe Zagłębie Sosnowiec. Od soboty będzie z mistrzami Polski pracował na własny rachunek. Podpisał dwuletni kontrakt z opcją przedłużenia o rok. – Wróciłem do domu. Legię cały czas miałem w sercu. Klub z Łazienkowskiej był jedynym, dla którego mogłem zostawić Zagłębie – mówił wzruszony.
Wolty poniosły Peszkę. Jedna z weekendowych relacji.
Skrzydłowy zagrał tak, jakby cały czas był pod… prądem. O co chodzi z prądem? Jak informowaliśmy w sobotnim wydaniu “SE”, Peszko stracił kilka tygodni przez kontuzję mięśnia czworogłowego, a do piłkarskiego życia przywróciła go serbska lekarka Marijana Kovacević. Wyleczyła go właśnie prądem. Przed tygodniem przeciwko Lechowi (2:1) zagrał pół godziny. W meczu z Ruchem Peszko wypadł bardzo dobrze, był bardzo aktywny i miał w sobie dużo energii. To właśnie po jego dynamicznej akcji na początku spotkania gospodarze objęli prowadzenie. Peszko otrzymał piłkę na środku boiska i pobiegł w kierunku bramki Ruchu. Żaden z graczy “Niebieskich” go nie zatrzymał. Efektowną szarżę zakończył precyzyjnym strzałem zza pola karnego. – Całą akcję ustawiłem sobie w głowie: zejście na prawą nogę i strzał – tłumaczył Peszko. – Obrońcy cofali się, nikt mnie nie zaatakował. To ten kunszt – żartobliwie opisał strzelonego przez siebie gola.
Jest też o tym, że Monako ma nowego księcia.
Kamil Glik (28 l.) robi furorę we Francji. Polak jest liderem defensywy AS Monaco, ale świetnie spisuje się również w ataku. W sobotę zdobył drugiego gola w Ligue 1, miał też udział przy decydującej bramce dla klubu z Księstwa. Monaco wygrało z Angers 2:1 i zostało liderem. (…) Za ten występ Polak dostał we francuskich mediach najwyższe noty z graczy Monaco, w sumie już od dłuższego czasu w tamtejszej prasie można wyczytać mnóstwo pochwał na jego temat. Nazywany jest “jednym z najlepszych obrońców ligi”, “szefem obrony Monaco” i “transferowym strzałem w dziesiątkę”. Francuzi są również zachwyceni tym, jak rzadko Polak fauluje – tylko trzy przewinienia w siedmiu meczach Monaco. (…) – Możliwość gry z takim piłkarzem w jednej drużynie jest dla mnie jak prezent – powiedział Abdou Diallo, 20-letni defensor Monaco. A taka opinia wcale nie jest w drużynie odosobniona.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka.
Otwarcie gazety w temacie Magiery, ale dziś wszyscy piszą o tym samym. Wystarczy. Szukamy dalej.
W Kielcach wygrywa tylko Jaga. Ciekawy fragment w pomeczówce.
W Kielcach w ostatnim czasie kibice dyskutowali jednak nie o meczu z Jagiellonią, a o przyszłości Korony. Kilka dni przed spotkaniem z ekipą z Podlasia działacze klubu ogłosili, że po ostatnim gwizdku odbędzie się konferencja prasowa, podczas której prezydent miasta Wojciech Lubawski w towarzystwie delegacji senegalskich ministrów miał ogłosić sprzedaż klubu. Ostatecznie przekaz był inny. – Nie otrzymaliśmy jeszcze przelewu od inwestorów z Senegalu, więc umowa nie została na razie podpisana – powiedział na początku Lubawski. Jak później wytłumaczył Peter Kaluba, przedstawiciel potencjalnych inwestorów, pieniądze nie zostały wysłane, bo procedury obowiązujące w Senegalu są bardzo skomplikowane i nie pozwalają na wypływ gotówki z kraju. – Gdybyśmy nie mieli pieniędzy, nie byłoby nas tu. Gdybyśmy nie chcieli kupić Korony, też by nas tu nie było – uspokajał Ibrahima Thiam, były reprezentant Senegalu, który również pojawił się na konferencji. Mimo zapewnień, że umówiona kwota niedługo trafi na konto ratusza, kibice w Kielcach zastanawiają się, co stanie się z ich klubem, jeśli ostatecznie do sprzedaży nie dojdzie. – Nie wiem, ile jeszcze to potrwa. Miejmy nadzieję, że wszystko skończy się szybko i dobrze. Tak naprawdę stoimy przed wyborem: albo sprzedamy Koronę, albo klub upadnie – zakończył prezydent Kielc.
A w Poznaniu na poziomie tylko atmosfera.
Założenia gości były proste. Cofnąć się w komplecie na własną połowę i poczekać na kontrataki. Jeśli nie uda się ich wyprowadzić, to trudno – punkt także jest niezły. Tak się właśnie stało. (…) Takich tłumów na meczu w Poznaniu nie było od kilku miesięcy. Blisko 40 tysięcy kibiców wychodziło jednak z Inea Stadionu mocno zawiedzionych, bo piłkarze obu klubów rozegrali spotkanie, które najlepiej jak najszybciej zapomnieć. Kolejorz zaprosił na trybuny uczniów, których uzbierało się blisko 19 tysięcy. Wraz z fanami, którzy pojawili się na obiekcie skuszeni niezłym początkiem w klubie trenera Nenada Bjelicy, stworzyli świetną atmosferę. 39 539 osób to absolutny rekord obecnego sezonu w ekstraklasie, pobity o ponad 13 tysięcy (Lechia – Lech sprzed tygodnia). Do oprawy nie dostosowali się jednak zawodnicy. Poznaniacy nie mieli pomysłu, jak dobrać się gościom do skóry. Najbliżej gola był Pawłowski. Piłka po strzale skrzydłowego odbiła się od poprzeczki. – Już przestaję je liczyć. Pewnie miałbym w ostatnim czasie ze sześć bramek więcej – kręcił głową poznaniak.
Dalej:
– Waleczny Śpiączka
– Rumaka czeka test w Gliwicach
– Popović nie rezygnuje z wykonywania rzutów karnych
– Reprezentacyjna forma Peszki
Ivica Vrdoljak mówi skromnie: Byłem talizmanem Legii.
Od tamtej pory było o panu cicho.
– W życiu przetrwałem wiele trudnych chwil, wiem, na kogo mogę liczyć. Nie chcę wojny z Legią. Zawsze będzie w moim sercu, w Warszawie mam wielu przyjaciół, chodzę na wszystkie mecze. Bilety dostaję od kolegów z drużyny. Legia stała się moją miłością, nic złego o niej nie powiem. Ale chcę wyjaśnić pewne historie. Rok temu w wywiadzie dla radia TOK FM powiedziałem: “Przyrzekam na dzieci, że nigdy nie symulowalem kontuzji”. Teraz mogę to powtórzyć. Jako piłkarz miałem kilkunastu trenerów, u każdego zawsze grałem najwięcej minuty. Gdybym był zdrowy, spodziewam się, że trener Stanisław Czerczesow też by mnie wystawiał. Ale nie byłem. Z powodu kontuzji ominęła mnie Liga Europy, dublet i Champions League – straciłem mnóstwo pieniędzy. Czy symulowałbym kontuzję, żeby z ego zrezygnować? Sam płaciłem za leczenie – 69 tysięcy zł. (…)
Trafił pan do Legii za milion euro i do dziś jest najdroższym piłkarzem.
– Ivo wszystko spłacił. To nie tylko moja zasługa, ale odkąd w 2010 roku przyszedłem do Warszawy, Legia zdobyła trzy tytuły mistrza Polski, pięć Pucharów Polski, dwa razy grała w 1/16 finału Ligi Europy, awansowała do Champions League. Dziś Ivo nie ma i Legia pucharu już nie zdobędzie, zobaczymy, co z mistrzostwem. Może przynosiłem szczęście i byłem jej talizmanem?
O tym, że polscy stoperzy podbijają Francję, już cytowaliśmy przy okazji Faktu. Tutaj rozszerzenie, bo są zachwyty nad Zielińskim i pochwały dla polskiego komara. Z Włoch nadaje: Dominik Mucha.
Po wyśmienitym początku sezonu, dwóch zwycięstwach w lidze i bezproblemowej przeprawie w Pucharze Włoch w ostatnich tygodniach Sampdoria mocno wyhamowała z formą. Trzy porażki z rzędu mogą budzić zaniepokojenie trenera Marco Giampaolo. Jednym z niewielu zawodników, na których może bezwzględnie liczyć jest jednak Karol Linetty. Potwierdzają to pomeczowe oceny jakie otrzymuje, oraz głosy ekspertów, którzy chwalą byłego zawodnika Lecha. – Obserwowałem Linettego w pierwszych meczach. Jest nowym, ciekawym zawodnikiem. Bardzo dobrze odnalazł się w pomocy Sampdorii – mówi “PS” włoski trener Delio Rossi, szkoleniowiec Sampdorii w latach 2012–13. Polak gdy trafiał na Marassi nie był kupowany z myślą o grze w pierwszym składzie. W mediach powszechnie używano określenia “dżoker”. Otaczano go opieką by powoli zaznajamiał się z trudnościami włoskiej Serie A. Edgar Barreto i Bruno Fernandes mieli być pewniakami – Linetty jedynie ich zmiennikiem. Jednak 21–letni Polak z przytupem przywitał się z rozgrywkami. Waleczny i nieustępliwy – to najczęstsze opinie włoskich dziennikarzy oceniające Linettego. Po meczu z Romą (2:3) jego gra została przyrównana do komara, który niemiłosiernie uprzykrza życie rywalom.