Na tej postaci osiadło już sto metrów kurzu, nie pamięta o niej kompletnie nikt, a przecież to podobna półka, co Gerd Mueller czy Ferenc Puskas. Niesamowity strzelec. Historycy uważają, że – licząc także mecze, które FIFA nie uznawała za oficjalne – zdobył 1468 goli w 918 meczach. Równie imponująca jest liczba bramek w meczach wyłącznie oficjalnych – 805 trafień w 530 spotkaniach. Josef Bican to jeden z najlepiej wyregulowanych celowników w historii piłki. A jednak mało kto o nim pamięta.
Czasy jego świetności przypadały na lata przedwojenne. Co ciekawe, Bican nie do końca potrafił określić, czy jest Czechem, czy Austriakiem. Efekt? Podobna liczba występów i dla jednej, i dla drugiej reprezentacji. Wszechstronny, podobnie grał obiema nogami, nie przynosiła wstydu też jego szybkość – miał czas na setkę oscylujący wokół 10,8 sekundy.
Był członkiem austriackiego wunderteamu, który doszedł do półfinału mistrzostw świata w 1934 roku, a kto wie, gdzie by zakończył turniej, gdyby nie sędziowanie, które było ustawione pod gospodarzy. Mundial organizowały wówczas Włochy, Benito Mussolini miał przekupić wszystkich sędziów, którzy mieli utorować drogę do finału. Ci podejmowali decyzje skandaliczne – gwizdali fauli, których nie było, nie zauważali ewidentnych przewinień. Bican po latach długi czas otwarcie mówił o tym, co tam się odwalało.
Patrząc po jego klubach – szału jednak nie było. Rapid Wiedeń, Admira, Slavia Praga i jeszcze trzy inne czeskie kluby. Trzeba pamiętać jednak, o jakich czasach mówimy – częste zmiany pracodawców wymuszała polityka, transfer do wielkiego klubu nie był wówczas tak oczywisty, jak dziś. Bican zmarł w 2001 roku, dziś obchodziłby 103 urodziny. Zapamiętamy go jako jednego z najlepsadzych snajperów w historii piłki, choć… może to się wydawać nie do wiary, że strzelał średnio po 1,5 bramki na mecz. Doskonale zdawał sobie sprawę też sam zainteresowany. W jednym z wywiadów spytał z przekąsem:
– Kto by mi uwierzył, gdybym powiedział, że strzeliłem pięć razy więcej goli niż Pele?