Reklama

Piszczek przypomniał sobie o czasach… Zagłębia Lubin

redakcja

Autor:redakcja

24 września 2016, 13:24 • 2 min czytania 0 komentarzy

Forma naszych eksportowych napastników to ostatnio temat do jakichś szerszych analiz. Czasem odnosimy wrażenie, że w obecnej sytuacji seryjnie trafiałby do siatek rywali nawet wysłani na zachód Michał Przybyła czy Maciej Korzym. Polski paszport i miejsce na środku ataku – tak w dużym uproszczeniu wygląda przepis na sukces. A nawet jeśli nasi rodacy nie dostaną miejsca na szpicy a są/byli napastnikami  – budzi się w nich instynkt snajpera, który trzymają w sobie od lat.

Piszczek przypomniał sobie o czasach… Zagłębia Lubin

Wiecie, jak to jest. Czasem ktoś oswaja drapieżne zwierzę i gdy tylko ono po raz kolejny poczuje mięso, przypomina sobie o dawnych przyzwyczajeniach. Mniej więcej coś takiego stało się chyba z Łukaszem Piszczkiem, który ma za sobą tydzień, jakiego w Niemczech jeszcze nie miał.

Mecz z Wolfsburgiem – bramka.


Mecz z Freiburgiem – bramka.

Reklama


Poza meczem pierwszej rundy eliminacji Pucharu UEFA z mołdawskim Nistru Otaci, w którym Piszczek jeszcze grając w Herthcie zdobył hat-tricka i który nie jest zbyt miarodajny, Polak jeszcze ani razu nie zanotował tygodnia, w ciągu którego w lidze trafiłby do siatki dwa razy (wszystkie rozgrywki), nigdy nie zdarzyło mu się też ustrzelić czegoś w dwóch meczach z rzędu (liga). Ostatnim razem Piszczek mógł czuć się w podobny sposób jeszcze wtedy, gdy był zawodnikiem Zagłębia Lubin, gdzie występował jako napastnik. Wiadomo, że w Borussii jako obrońca rozliczany jest w pierwszej kolejności z nieco mniej spektakularnych zadań, ale wiadomo też, że milej wraca się do domu odtwarzając sobie w głowie moment, gdy piłka wchodziła do siatki.

Łukaszu, cieszymy się razem z tobą. I czekamy, aż instynkt obudzi się także u kolejnych piłkarzy. Wygląda na to, że to kwestia czasu.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...