Tak się układa ten sezon Ekstraklasy, że choć wieczorem grają piłkarze Wisły Kraków i Legii, to nawet nie będą blisko miana meczu na szczycie. Prędzej koło tego tytułu stało spotkanie w Niecieczy, bo przecież Termalica przed tą kolejką była na najniższym stopniu podium, a płocczanie na dobrym dla beniaminka szóstym miejscu. Mieliśmy więc prawo oczekiwać solidnego poziomu, jednak Ekstraklasa nie pierwszy raz wsadza sobie oczekiwania głęboko gdzieś i nie ma sensu wiele od niej wymagać. Kolejny dowód dostaliśmy dzisiaj.
Był to mecz przedziwny, bo może ktoś nam nie powiedział i piłkarze założyli się przed pierwszym gwizdkiem, że wygra ten, kto będzie kopał najmniej celnie. Jeśli Termalica rzeczywiście przystała na coś podobnego, to jest frajerem roku, przecież Wisła ma w swoich szeregach Kante. Raz facet chce wszystkich przekonać, że strzelać jednak umie, jak tydzień temu w meczu z Pogonią, ale zdecydowanie częściej wcelowanie w ten przeklęty prostokąt przerasta go kompletnie. Dziś chyba trafiłby we wszystko, tylko nie w bramkę, naprawdę lepiej poradziłby sobie gość z chorobą Parkinsona na strzelnicy. Najlepszą okazję Hiszpan zmarnował po dośrodkowaniu Stępińskiego, kiedy uderzając z paru metrów piłkę główką, walnął jedynie w poprzeczkę.
To było drugie spotkanie zawodnika gości z obramowaniem bramki, bo na samym początku meczu słupek obił jeszcze Piotr Wlazło. Taka była dziś Wisła – niby co jakiś czas w polu karnym Niecieczy robił się smród, jednak rzadko kiedy dochodziło do konkretów, a jeśli już to płocczanie prezentowali wyższy poziom piłkarskiej ułomności. Dodajcie do tego klasyczną Termalikę, czyli żelazna defensywa i czekanie na swoją szansę, która dziś długo nie przychodziła i gotowe: oglądamy paździerzowe spotkanie.
Choć i tak to marne widowisko mogło skończyć się bramką, bo znów pomóc chciał Stefańczyk. Jest to człowiek o wielkim sercu, pełny empatii, który doskonale wie, że kibice lubią oglądać bramki – pomógł przeciwko Koronie, kiedy podał piłkę Sekulskiemu, pomóc chciał i dziś, zagrywając futbolówkę rywalowi Niestety, z tego gestu dobroci nie skorzystała Termalica, bo dwójkową akcję Babiarza z Nowakiem, fatalnie zaprzepaścił ten pierwszy.
I tyle, można zgasić światło i rozejść się w poszukiwaniu lepszych wrażeń. O to trudno nie będzie – teraz ciekawe wydaje się wszystko, nawet rozkład jazdy autobusów i schnąca farba.