Reklama

Namiot zamiast hotelu, jezioro zamiast basenu. I widać efekty

redakcja

Autor:redakcja

16 września 2016, 11:10 • 3 min czytania 0 komentarzy

Przeciętny kibic futbolu raczej nie wyobraża sobie obozu piłkarskiego jako specjalnie trudnej wyprawy – zawodnicy załadują się gdzieś do ciepłej Turcji, pomieszkają w pięciogwiazdkowym hotelu i nawet jak czasem ciężej potrenują, to przecież włos im z głowy nie spadnie. I jeśli uznać tę wizję za bardzo uproszczoną, ale w pewnym stopniu prawdziwą, to trener Huddersfield (drużyny z Championship, czyli na poważnym poziomie) kompletnie od niej odszedł. Zabrał swoich piłkarzy pod namiot i gdy spojrzeć na wyniki, na pewno tej decyzji nie żałuje.

Namiot zamiast hotelu, jezioro zamiast basenu. I widać efekty

Byliśmy w Szwecji przez cztery dni i pojechaliśmy w prawdziwą dzicz, bez elektryczności, toalety, łóżka, telefonów komórkowych i internetu. Jeśli ktoś był głodny, brał wędkę i szedł łowić. Jeśli ktoś chciał się napić, musiał iść do jeziora i napełnić butelkę wodą. Jeśli komuś było zimno, musiał rozpalić ogień – tłumaczy David Wagner, trener zespołu.

No, brzmi to jak piękny sen Janusza, który widzi w piłkarzach tylko zmanierowane panienki z kosmetyczkami Louis Vuitton i nażelowanymi włosami. Ile to przecież razy słyszymy, że nowy szkoleniowiec powinien być taki, który weźmie zespół za mordę, poustawia po kątach i nie da sobie w kaszę dmuchać. Wagner wygląda więc jak ideał, bo przecież pokazał piłkarzom trudniejszą stronę życia, a jego pierwszą decyzją w klubie było zarządzenie dwóch treningów dziennie.

To byłoby jednak naiwnym uproszczeniem, Wagner nie jest tyranem bezmyślnie rządzącym twardą ręką, tylko profesjonalistą, który działa według planu. Gość pobierał cenne lekcje, bo współpracował z Jurgenem Kloppem w Dortmundzie, gdzie prowadził rezerwy BVB, a wcześniej studiował „Biology and Sports Science”.

Piłkarze mu zaufali, bo jest różnica krzyczeć dla samego krzyku, a przyjść do zespołu i pokazać mu wymagający, ale konkretny plan. – Nie było żadnego oporu wśród zawodników na moje pomysły, szczególnie doświadczeni gracze szybko się dostosowali. Jeśli zaproponujesz profesjonalistom coś, co uczyni ich silniejszymi, będą za tobą podążać. Z tego powodu są bardzo otwarci na przyszłość – tłumaczy Wagner.

Reklama

Facet wpisał do kontraktu piłkarzom, że mogą mieszkać maksymalnie 25 kilometrów od ośrodka treningowego, bo dłuższa podróż zakłóca odnowę. Wymógł na klubie, żeby zatrudnił dietetyka. Treningi w tygodniu zaczynają się w godzinie rozpoczęcia następnego meczu, a przecież potrafi to być późna pora. No, potrafimy sobie wyobrazić bunt wśród piłkarzy na wieść o takich pomysłach, ale tak jak mówi Wagner, jeśli widzą, że im to pomaga, nie będą narzekać.

A po co był ten wspomniany obóz w Szwecji? – Jeśli jesteś w dwuosobowym namiocie osiem godzin, a potem w dwuosobowej łódce –  w obu miejscach zmienialiśmy pary – musisz ze sobą rozmawiać. Jestem przekonany, że im lepiej piłkarz zna swojego kolegę z boiska, tym bardziej jest zdolny do pracy z nim w niekorzystnych sytuacjach. Zespół zmienił się przez tę wyprawę. Teraz mogę powiedzieć, trzy miesiące po wyjeździe, że to był stuprocentowy sukces i widzę to również po piłkarzach – mówi Wagner.

No właśnie, można wymyślać podobne obozy i organizować przeprowadzki piłkarzom, ale nic po tym, jeśli nie byłoby wyników. Te, są – Huddersfield jest liderem na zapleczu, bo potrafiło ograć choćby faworyzowane Newcastle i to na wyjeździe. Trzeba sobie uświadomić, że takie rezultaty są dlatego klubu szokiem, bo to klub jak na angielskie warunki biedny i kolejne sezony w Championship kończy w dolnych rejonach tabeli. Nawet jeśli dziś prowadzą, nikt o zdrowych zmysłach nie mówi tam o awansie – na razie po prostu robią swoje.

Huddersfield mają przydomek Terriery, który bardzo przypadł do gustu Wagnerowi. – Styl futbolu, który kocham jest jak terier. Nie jesteśmy największym psem, ale jesteśmy agresywni, nie boimy się, lubimy rywalizować z większymi zwierzętami i potrafimy szybko się zmobilizować. Nigdy się nie poddajemy. Ten mały pies na pewno ma wolę walki – tłumaczy trener.

Na razie, wśród rottweilerów pokroju Newcastle i Norwich ten terier trzyma się świetnie. Lubimy takie projekty, więc trzymamy kciuki, żeby w przyszłości większe psy Huddersfield nie zagryzły.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...