Reklama

Czy Lechia Gdańsk znów utopi się przy Kałuży?

redakcja

Autor:redakcja

09 września 2016, 10:34 • 3 min czytania 0 komentarzy

Akcja za akcję, cios za cios, bramka za bramkę. Tego byśmy chcieli i po cichu liczymy, że tak będzie wyglądało starcie Cracovii z Lechią. To drużyny z trzecią i czwartą najlepszą ofensywą w lidze. Łącznie w czternastu meczach tych ekip w tym sezonie padło 40 goli. To raczej wystarczające argumenty, aby spodziewać się meczycha. Oby przy Kałuży z dużej chmury był duży deszcz.

Czy Lechia Gdańsk znów utopi się przy Kałuży?

Na pierwszy rzut oka nieco zaskakiwać mogą kursy u bukmacherów. Każdy stawia w tym spotkaniu na Cracovię, a to przecież Lechia ma tyle samo punktów, co lider, do tego – najwięcej zwycięstw. Dlaczego w takim razie za jej wygraną można dostać więcej keszu?Ostatnim razem Lechia wygrała z Cracovią jako gość w… 2009 roku. Bach, bach i skończyło się na 6:2. Bolesna egzekucja, na szczęście bez widzów, bo mecz był w Sosnowcu, a trybuny zamknięte. Przynajmniej od tamtej wygranej na Lechię spadła klątwa. Przez siedem lat nie potrafi wygrać w Krakowie, bilans bramkowy masakrujący – 4:14.

Zastanawiamy się, co gdańszczanom może plątać nogi. Stadion przypominający od środka teren więzienia, obawa przed dostaniem kosy pod żebro, jak to w Krakowie? A może to piosenka Maleńczuka ich rozprasza? Może są miłośnikami twórczości pana Maćka i gdy słyszą hymn Cracovii, chcieliby zamknąć się w pokoju i słuchać jego hitów, na czele z „Wakacjami z blondynką, „Ach proszę pani”, „Biustem” albo „Teofilem Pedofilem”. No, nie wiemy. Ale coś ich przy Kałuży blokuje.

Jednym z czynników blokujących tym razem, i to tym najważniejszym, powinien być zespół Jacka Zielińskiego. Trener ma tylu zawodników dobrze radzących sobie w ofensywie, że nie do końca wie, jak ich ustawiać. Stąd Szczepaniak raz gra na prawej, raz w środku, raz na szpicy. To samo Jendrisek. Budzińskiemu też nikt nie powie „w dupie byłeś, gówno widziałeś”, bo pomocnik był już wszędzie. Jeszcze Wójcicki, który w tym sezonie zdążył zagrać też na obu bokach obrony i prawej pomocy. Chcielibyśmy napisać, że uporządkować to wszystko może przyjście Krzysztofa Piątka, który najbardziej mobilnym piłkarzem nie jest, więc raczej nie ma dla niego innego miejsca niż dziewiątka, ale… identyczne przekonanie mieliśmy, gdy patrzyliśmy na Mateusza Szczepaniaka. A przecież zaczął sezon jako skrzydłowy.

Natomiast naznaczona klątwą Lechia to coraz silniejszy zespół. Nowak wciska piłkarzom do świadomości, że są kozakami, że nie mają sobie równych. Oprócz Milinkovicia-Savicia, chyba wszyscy zaczęli tak naprawdę myśleć. Nawet Peszko przypomina coraz bardziej piłkarza, a nie gościa spod sklepu, wrzuconego na boisko i robiącego praktycznie wszystko źle. Po pracy z Nowakiem, Sebastian Mila już nigdy nie nazwie się piłkarskim debilem, a Flavio i Marco Paixao tak rośnie pewność siebie, że nie myślą już tylko o reprezentacji Portugalii, a pewnie o podium Złotej Piłki. Za tą całą megalomanią idą czyny, bo Lechia może zostać po dzisiejszym meczu liderem.

Reklama

Naprawdę wierzymy, że piłkarzy Lechii nie spali dziś Maleńczuk. A Cracovia, no wiemy, w bajzlu trudniej się wszystkiego szuka, ale liczymy, że bałagan w ofensywie nie przeszkodzi w znalezieniu drogi do bramki. Jest takie powiedzenie filmowców, że film najlepiej zacząć od eksplozji, potem napięcie powinno rosnąć. Dlatego chcemy show. Niech będą gole, niech będą emocje. Głęboko wierzymy, że po zapowiedzi meczycha i gradu bramek, nie skończy się na 0:0 po bezbarwnym widowisku.

A że to Ekstraklasa… Cóż, pewnie tak będzie.

SytrrMt

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...