Mecz towarzyski Włochy – Francja. Goście gładko wygrali i wspominalibyśmy pewnie ten mecz równie często, co coroczną wizytę cioci Pelagii, gdyby nie – tak to trzeba nazwać – przełomowe wydarzenie: po raz pierwszy w meczu międzynarodowym główny arbiter miał na słuchawce gościa, który oglądał mecz na wideo. I miał on nieco większy wpływ na losy meczu niż gołębie szwendające się pod stadionem.
To może najpierw obrazek (oglądajcie do końca, są dwie sytuacje):
Did Bjorn Kuipers use the video referee here? Why still give a yellow then? https://t.co/f2bfUp7gZY via @h_demboveac
— Jan ter Harmsel (@dutchreferee) 2 września 2016
Pierwsza sytuacja i od razu mamy dowód na to, że technologia nie wyeliminuje kontrowersji. Zakończyło się szczęśliwie, ale równie dobrze po tym wejściu Sidibe De Rossi mógłby właśnie chodzić o kulach. Jak dla nas – sędzia Kuipers mógł się pokusić o czerwo. Decyzja jednak jakoś się broni (fakt, że noga omsknęła się na piłce jest pewną okolicznością łagodzącą), a niezwykle ważne jest też to, że system zadziałał błyskawicznie – konsultacja trwała 10 sekund.
Druga – Włosi wrzucają z boku, De Rossi wali bombę, piłka zatrzymuje się na Kurzawie. Jedni się domagają karnego za rękę, drudzy utrzymują, że nic się nie wydarzyło. Sędzia pewności nie ma, więc chwyta za słuchawkę i prosi o koło ratunkowe. I tu sprawa rozgrywa się modelowo. Decyzja poprawna, nie ma mowy o karnym. Przerwa w grze? Także niewielka, dokładnie 24 sekundy. Gdybyśmy nie wiedzieli, że odbywała się wtedy weryfikacja wideo – prawdopodobnie byśmy na to nie wpadli.
Fajnie, że testuje się tę technologię na poważnych stadionach, przez poważnych sędziów i z poważnymi zawodnikami, a nie gdzieś na amerykańskiej pipidówie przy pomocy półamatorów, którzy sędziować podobno potrafią, ale pan Sławek nie znalazłby na to zbyt wielu dowodów. Jeśli tak sprawnie i bezboleśnie miałoby się odbywać wejście technologii do futbolu – wszelkie argumenty betonu zostają wytrącone z ręki.
10 i 24 sekundy. Jeśli każda konsultacja miałaby tyle trwać, to chyba znowu nie tak dużo, nie?