Reklama

Konflikt z szatnią, twarda ręka, chodził własnymi ścieżkami. Oto nowy trener Lecha

redakcja

Autor:redakcja

30 sierpnia 2016, 11:00 • 9 min czytania 0 komentarzy

Nenad Bjelica został nowym trenerem Lecha Poznań i jest to informacja dla kibiców “Kolejorza” dobra – wśród zalet Chorwata na pierwszy plan wybija się fakt, że nie jest on Janem Urbanem. A co poza tym? Fascynacja szkołą Diego Simeone, podporządkowanie Polakom, historyczny awans do Champions League, foch po konferencji prasowej, kontrowersyjny występ w programie telewizyjnym, piękna kobieta i Wojtek Kowalczyk na walizkach. Solidny misz-masz? Na ocenę jego pracy jeszcze przyjdzie czas, dziś już wiemy – to postać niewątpliwie bardzo ciekawa.

Konflikt z szatnią, twarda ręka, chodził własnymi ścieżkami. Oto nowy trener Lecha

Zacznijmy od tego, co łączy Nenada Bjelice z naszym krajem. Przede wszystkim Polacy, którzy występowali z nim kilkanaście lat temu w Hiszpanii, Niemczech czy Austrii. Co jeszcze pamiętają? – Pamiętam, jak do Betisu zgłosiło się Las Palmas. Chcieli mnie wypożyczyć, bardzo o mnie zabiegali. Za to Betisowi zależało wtedy na, brzydko mówiąc, pozbyciu się Nenada. Z jakiegoś powodu im nie odpowiadał. Postawili Kanaryjczykom ultimatum: bierzecie Kowalczyka w pakiecie z Bjelicą albo w ogóle. Problem polegał na tym, że Las Palmas wcale nie chciało się na to zgodzić, a ja już się z nimi dogadałem. Przez dwa dni siedziałem na walizkach, czekając na decyzję – opowiada w swoim stylu Wojciech Kowalczyk.

Ostatecznie Bjelica przeniósł się tam razem ze mną. Będąc szczerym, nie odgrywał on żadnej znaczącej roli. Trener Mariano Garcia Remon (wcześniej gracz, później trener Realu Madryt) miał mocny skład w pomocy i nie widział dla niego miejsca. To ciekawe, bo jeszcze przed Betisem Nenad grał 3 lata w Albacete, a odszedł z tego klubu, gdy objął go Remon. Później – chciał, nie chciał – trafili na siebie ponownie na wyspach kanaryjskich. Nie ma co ukrywać, nie było łatwo utrzymywać kontaktu z Jugolami, oni są specyficzni. Mimo wszystko mieliśmy z Nenadem niezły kontakt, w końcu przychodziliśmy do Las Palmas z jednego klubu. Zdarzało się, że chodziliśmy na kolacje, ale nie spędzaliśmy ze sobą każdej wolnej chwili. Ja miałem żonę i dziecko, on też żonę czy partnerkę. W ogóle to ciekawa sprawa, bo Nenad mógł się pochwalić piękną kobietą. Trochę wyższa od niego, wszyscy w klubie się za nią oglądali, robiła furorę. Głowy nie dam, ale chyba była jednocześnie jego menedżerką. Tylko wiesz, ja mogę gadać, jaka ona jest piękna, a do Poznania przyleci babka z tysiącem zmarszczek. Albo, co gorsza, jakaś inna! W końcu minęło 18 lat…

Tomasz Iwan dodaje: – Kiedy grałem z nim w Admirze, nas, Polaków, było czterech. Ja, Adam Ledwoń, Marek Świerczewski i Grzegorz Szamotulski. Polska grupa zdecydowanie rządziła szatnią, potem w hierarchii byli piłkarze z Bałkanów, a Austriacy musieli siedzieć cichutko po kątach. (śmiech) Nie mieliśmy nigdy problemów między sobą, ale nie kumplowaliśmy się. Ja trzymałem się polskiego towarzystwa, Nenad zawodników ze swoich kręgów. Nie chcę powiedzieć, że nie odgrywał znaczącej roli, ale od przewodzenia szatnią byliśmy my. Gra dla Admiry nie była niczym męczącym, dawano nam dużą swobodę, wiele na boisku zależało od nas. Działacze szukali piłkarzy, którzy plany na wielką piłkę mieli już za sobą.

Z czego zapamiętał go Grzegorz Szamotulski? – Ja byłem lekkoduchem, on profi. Jeśli dobrze pamiętam, to przestrzegał diety i tego wszystkiego. Dobry, wymagający człowiek. A na boisku nie dygał, był pewny. Dobry kolega, ale chodził własnymi ścieżkami.

Kluczowa wiadomość z tych wspomnień to chyba właśnie nawiązanie “Szamo” do profesjonalizmu i wymagań. O tym, jak poważnie traktuje te dwie kwestie świadczy wybór trenerskiego idola – Bjelica bezustannie deklaruje, że jego wzorcem jest “Cholo” Simeone i jego filozofia trenerska. Jako inspirację traktuje także Luisa Aragonesa.

Simeone? No nie. Bjelica nie był taki na boisku, więc jako trener też nie będzie. Gdyby miał charakter i usposobienie Cholo Simeone, to nie zmieniałby miejsca pracy tak często, a Nenad był obieżyświatem. Moim zdaniem Bjelica za szybko się poddawał – neguje to od razu Kowalczyk.

Reklama

Skoro nie jak Simeone, to jaki był na boisku? – Miał super technikę, dużo widział, ale faktycznie nie był to typ walczaka pokroju Roya Keane’a – twierdzi Tomasz Kłos. Co zapamiętał Kowal? – Dobrze rozgrywał, celnie dorzucał, ale był wolny. Taki Rafał Wolski czy Filip Starzyński. Nie będę kłamał, że był świetnym piłkarzem – mówi Kowal.

Bjelica wziął się za trenerkę w 2007 roku i przez kolejne 3 lata prowadził dwa malutkie austriackie kluby. Tu warto oddać głos Tomkowi Kłosowi, który spędził z nim w zespole (a nawet w pokoju na zgrupowaniach) 3 lata. – Widać było, że Nenad pójdzie w ślady trenerskie. Grając w Kaiserslautern notował treningi i już wtedy, po cichutku, przygotowywał się do kariery szkoleniowca. Cały czas utrzymujemy kontakt. Gdy Nenad prowadził Austrię Wiedeń, przyleciał drużyną na Deyna Cup do Polski. Spotkaliśmy się, wypiliśmy po lampce wina i pogadaliśmy o starych czasach na niemieckich boiskach.

W 2010 roku objął trzecioligowy Wolfsberger, z którym zrobił dwa awanse, rok po roku, a w debiutanckim sezonie zajął 4. miejsce w austriackiej Bundeslidze z minimalną stratą do podium, co oznaczało, że czwartki z Ligą Europy będzie musiał spędzać przed telewizorem. Jednak… nie miał prawa na to narzekać, bo we wtorki i środy prowadził swój zespół w Champions League. Wszystko za sprawą przenosin do Austii Wiedeń. Objął mistrzowską drużynę, z którą miał spełnić dwa cele – awansować poprzez eliminacje do Ligi Mistrzów i obronić tytuł mistrza kraju.

To jest już wiadomość bezsprzecznie dobra. Bjelica prowadząc mniejszy klub wykonywał swoją robotę na tyle dobrze, że “awansował” na sam szczyt w kraju, który nie jest przecież żadną piłkarską prowincją. No i te cele – Liga Mistrzów i obrona mistrzostwa. Delikatnie rzecz ujmując – wyższe, niż Lech celujący po mistrzostwie w fazę grupową Ligi Europy.

GEPA-28091343037 - MARIA ENZERSDORF,AUSTRIA,28.SEP.13 - FUSSBALL - tipp3 Bundesliga powered by T-Mobile, FC Admira Wacker Moedling vs FK Austria Wien. Bild zeigt Trainer Nenad Bjelica (A.Wien). Foto: GEPA pictures/ Mario Kneisl

Co ważniejsze – nie skończyło się na gadaniu. Bjelica został pierwszym trenerem, który wprowadził Austrię Wiedeń do rozgrywek z kaszanką w hymnie. Wszystko wskazywało na to, że dzięki awansie do CL Bjelica zostanie długoletnim trenerem Austrii. Na takiego trenera czekano, bo warto wspomnieć, że przed zatrudnieniem Chorwata, w latach 1990 – 2013 doszło do 27 zmian na ławce trenerskiej tego klubu. Jedną z tych zmian na własnej skórze przeżył Joachim Loew, który został zwolniony w 2004 roku jako lider ligi po niepełnym roku pracy. Przebili chyba częstotliwość roszad na ławce Polonii Warszawa za czasów Józefa Wojciechowskiego.

Reklama

Grupa z Atletico, Porto i Zenitem, więc szans na wyjście brak, ale wiedeńczycy przejmowali się tym chyba równie bardzo, co dziś kibice Legii. Zenit nawet udało się ukłuć, akurat przed własną publicznością w ostatnim meczu. I to 4:1! Co natomiast działo się przy okazji poprzednich spotkań? Bjelica na konferencjach często odpowiada zdawkowo, od niechcenia. Jednak zrobił jeden wyjątek, ale pojechał zdecydowanie za grubo… Bjelica zrobił w klubie awanturę na dzień przed domowym meczem z Atletico Madryt. Powód? Na konferencji nie pojawił się żaden hiszpański dziennikarz. To wskazuje, że megalomania nie jest mu obca. A jak Liga Mistrzów przepadła, to posypało się już wszystko. Pojawiały się plotki, że piłkarze zaczęli grać piach tylko, aby zwolnić trenera. Poprzez przegranie derbów z Rapidem, strata punktów ze średniakami mogła oznaczać postawienie kropki nie tyle nad “i”, co na końcu zdania. Czyli zakończenie współpracy.

Moje zwolnienie to decyzja Austrii i to respektuję. Nie zawsze 2 + 2 równa się 4. Jestem dziś lepszym trenerem, niż 8 miesięcy temu. Pomogłem w tym, żeby Austria Wiedeń była znana na całym świecie. Tylko w kraju jest to trochę niedocenione – żalił się zaraz po odejściu Bjelica.

Po opuszczeniu Wiednia, Nenad Bjelica był bliski objęcia TSV Monachium, co potwierdził sam klub. Jednak raczej tego nie żałuje, bo TSV gra w 2. Bundeslidze, a Bjelica powiedział kiedyś otwarcie o swoim celu, jakim jest kierowanie zespołu Bundesligi. Jest pewny siebie, to niewątpliwie.

Jakie wrażenie pozostawił po sobie w Austrii? Nie jest to gość, którego polubi się przy pierwszym kontakcie. Zresztą, nie tylko przy pierwszym kontakcie, a w ogóle. Kibice podchodzili do niego bardzo sceptycznie. To szkoleniowiec, u którego panuje kult ciężkiej pracy. To już na wstępie niektórym piłkarzom może się nie podobać, ale na nierobów oglądać się nie wolno. Gorzej, że w Austrii Wiedeń z komunikacją między nim a drużyną było coś wyraźnie nie tak. Piłkarze skarżyli się podobno, że trener normalnie z nimi nie rozmawia i próbuje kreować się na zewnątrz na przyjaznego, a tymczasem jest dla piłkarzy autorytarny i chłodny.

Wyszukaliśmy i przetłumaczyliśmy dla Was fragment programu z udziałem Nenada Bjelicy, w którym Chorwat nieszczególnie ważył słowa na temat opuszczenia klubu z Wiednia.

Jeżeli trener Austrii, niezależnie od tego jak się nazywa, nie ma wsparcia od kierownictwa klubu, to będzie mu bardzo ciężko. Piłkarze są zawsze super… Jak już mówiłem – jak długo zawodnicy, zwłaszcza dwaj piłkarze, będą mieli w Austrii Wiedeń taką władzę, to ten klub nie będzie lepszy. Jestem o tym przekonany. To trudne dla każdego trenera, obojętnie kim by był. Może się nazywać nawet Mourinho.

Władza piłkarzy w klubie? Cóż, brzmi trochę znajomo, prawda?

A takimi właśnie gorzkimi słowami przed kamerami Nenad Bjelica pożegnał się z Austrią Wiedeń po otrzymaniu wypowiedzenia.

Jak zareagował na to kapitan drużyny Manuel Ortlechners, który miał być jedną z dwóch czarnych owiec według Bjelicy? – Co w ogóle w tym przypadku oznacza “mieć władzę”? Zawsze muszę się uśmiechnąć na te słowa. Zabawne, miałem z nim niesamowicie częsty kontakt. Wiem, było wiele ognisk zapalnych, ale próbowałem to ogarniać i trzymać wszystko w kupie. A później słyszę coś takiego. Dla mnie to trochę nie fair, ale ok, każdy może wyrazić swoje zdanie. Kiedy trener odchodzi, to rozumiem, że nie ma tylko pozytywnych odczuć odnośnie byłego klubu. O opinię wypadałoby jednak zapytać także ludzi, którzy mają z nami do czynienia na co dzień. Chciałbym usłyszeć, jakie oni mają zdanie na mój temat. Myślałem, że mamy świetne relacje, ale jak… ok. Co znaczy mieć władzę? Nie mam żadnej władzy w klubie.


(swoją drogą, trochę podobny do Trałki, tylko włosów więcej)

Tak wyglądało rozstanie Bjelicy z Austrią Wiedeń. Po powyższych wypowiedziach czy też wcześniej przytaczanych opiniach piłkarzy, można stworzyć sobie obraz zgorzkniałej, niewzbudzającej sympatii osoby, ale i profesjonalisty, który nie będzie się bał faktycznie rządzić drużyną. Po uśmiechniętym kumplu piłkarzy, który zdawał się płynąć z prądem przychodzi gość preferujący jasny stosunek mentor-uczeń, a nie ziomek-ziomek.

A co po Austrii? Przed sezonem 2014/15 objął Spezię Calcio. Zajął z nią 5. miejsce na koniec sezonu ze średnią punktów na mecz wynoszącą 1,60, a w pucharze krajowym odpadł po drugim meczu. Zwolniono go po spotkaniu 14. kolejki następnego sezonu. Po fatalnym starcie w rozgrywkach, bilans jego drużyny wynosił 4 zwycięstwa, 5 remisów i 5 porażek. Warto jednak dodać, że podczas pracy na tyle zdobył serca kibiców, że po jego zwolnieniu… wrzucili race na murawę podczas jednego z treningów, manifestując w ten sposób niezadowolenie z tej decyzji.

Od listopada 2015 roku Nenad Bjelica pozostawał jednak bezrobotny. Dziś ma wskrzesić zespół Lecha.

I tu akurat roboty na pewno nie zabraknie.

Samuel Szczygielski

Najnowsze

Anglia

Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Paweł Marszałkowski
1
Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego
Hiszpania

Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Patryk Stec
2
Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Komentarze

0 komentarzy

Loading...