Reklama

Stefańczyk uratował widowisko, ale Płocka od porażki już nie dał rady

redakcja

Autor:redakcja

26 sierpnia 2016, 20:02 • 2 min czytania 0 komentarzy

Zapowiadaliśmy ten mecz jako starcie przyzwoitych zespołów, więc mocno wierzyliśmy, że zobaczymy również przyzwoite widowisko. Mało brakowało, że przejechalibyśmy się całkowicie i zamiast niezłego meczu dostali najgorszy produkt, jaki jest w stanie stworzyć ta liga. Jednak na szczęście, objawił się bohater i obronił nas uciśnionych – Cezary Stefańczyk.

Stefańczyk uratował widowisko, ale Płocka od porażki już nie dał rady

Cenimy tę ligę między innymi za to, że są w niej tacy ludzie jak Stefańczyk, którzy wezmą na siebie odpowiedzialność za widowisko i rozruszają niemrawe towarzystwo. Na pewno znacie ten typ człowieka, impreza jest nudna flaki z olejem, ale jeden gość wchodzi jak po swoje, podkręca muzykę, bierze losową pannę i idzie w tany, dając innym przykład. Taki był dziś obrońca Wisły – widział, że wszystkim nie idzie, więc wprowadził swój plan w życie.

1) Zaczął zaskakująco, bo na niekorzyść swojego zespołu, ale widać w walce o dobrą zabawę nie bierze jeńców. Otóż w niezbyt zajmującej sytuacji podał za krótko do Kiełpina, piłkę zgarnął Sekulski, minął bramkarza i po prostu wpakował piłkę do bramki;

2) Potem jednak pomógł swoim, zagrywając ładne podanie do Piotra Wlazło, który wrzucił idealnie do Ilijewa, a Bułgar wyrównał;

3) Profit – z meczu nudnego jak flaki z olejem zrobiło się przyjemnie widowisko.

Reklama

Dziękujemy ci Cezary, bo gdyby nie ty, chyba byśmy nie wysiedzieli. – Pomarańczowy do niebieskiego, niebieski do pomarańczowego – opisał w pewnym momencie to spotkanie komentujący Andrzej Strejlau i trafił w punkt. Jakości w tym było tyle co mięsa w parówkach, sytuacji bramkowych jeszcze mniej, czyli naprawdę nieciekawie. Jeśli coś się działo to po rzutach rożnych, które też wykonywano specyficznie – skoro obrona pozwala dorzucić piłkę bezpośrednio z kornera na strzał nogą , to musi być z nią niezbyt dobrze. A podobne eldorado urządzili sobie jedni i drudzy – Korona odpuściła Kriwca, a Wisła Możdżenia.

Sami więc widzicie, że Stefańczykowi trzeba podziękować, bo dał nam choć chwilę meczu na poważnym poziomie. Dla bezstronnych widzów happy end, dla płocczan już nie, gdyż stracili jeszcze drugą bramkę. Z rzutu rożnego wrzucał Kiełb, mniej lub bardziej świadomie zgrywał Diaw i Dejmek wpakował zwycięskiego gola.

Znów Wisła płaci frycowe. Mieli znośny wynik, ale jak często – albo dzielą się łupem, albo tracą cały. Dziś wybrali drugą opcję.

Oo9ct3n

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...