Przyzwoitość – tak jednym słowem można opisać dotychczasowe dokonania Wisły Płock i Korony z tego sezonu. Na razie trafiają w sam środek tarczy z oczekiwaniami, bo nie rozbijają banku jak Arka, ale też nie zawodzą jak Legia, Lech, Wisła. Jest bezpieczne miejsce idealnie w środku tabeli, pełen spokój.
Przynajmniej w przypadku Korony trudno było w taki scenariusz uwierzyć. Doskonale pamiętamy pierwszy mecz z Zagłębiem Lubin, a właściwie pierwsze 45 minut, które były demolką prawie w ogóle niespotykaną w naszej lidze. Często w Ekstraklasie toniemy w marazmie, drużyny są na równym, ale słabym poziomie i rzadko kiedy jakiejś uda się odskoczyć na dystans czterech goli w trzy kwadranse. Tymczasem tutaj problemu nie widzieliśmy, bo Miedziowi przy Koronie wyglądali jak drużyna z innego, lepszego piłkarskiego świata. Wtedy można było postawić spore pieniądze, że tak, ekipa Wilmana poleci z tej ligi, a może jeszcze pobije jakiś antyrekord punktowy. Tymczasem oni po prostu się ogarnęli.
Dziś, żeby zdobyć jakieś łupy na Koronie, trzeba się po prostu namęczyć. Wystarczy spytać w Gdańsku ile nerwów kosztowała ich ta przeprawa, bo mimo prowadzenia 2:0 kielczanie doszli do Lechii i byli o krok od wywiezienia punktu z jednego z najtrudniejszych terenów w lidze. Wciąż ich skład osobowy nie zachwyca, Wilman musi lepić ze średniego materiału, ale też kilku piłkarzy jak na Ekstraklasę mają ciekawych. Kiełb dobrze wszedł (po raz kolejny) do zespołu, coraz lepiej z naszą rzeczywistością radzi sobie Palanca, niezłym obrońcą jest Diaw.
Wiadomo, że logika podpowiada osunięcie się w tabeli po przebudzeniu na przykład Legii i Lecha, ale Wilman na razie robi to, czego od niego tam oczekują. Próbuje przetrwać.
Radzi sobie też Wisła, która mimo statusu beniaminka, nie musi drżeć przed nikim – jasne, nie oczarowuje jak Arka, ale też łapie się do górnej ósemki. To w ogóle dużo mówi o naszej umownej elicie, wchodzą do niej nowi i radzą sobie w niej albo dobrze, albo bardzo dobrze, na pewno bez kompleksów. Wiadomo, że Wisła nie wygrywa co mecz, ale kilka oczek straciła tylko i wyłącznie przez brak doświadczenia – udawało się wychodzić na prowadzenie, nawet dwubramkowe, ale potem brak ogrania zrobił swoje.
Wstydzić się jednak ekipa Kaczmarka nie ma czego, bo ogrywali zespoły z tegorocznej czołówki (Lechia, Jagiellonia) i wprowadzili do ligi kilka ciekawych twarzy. Ilijew, Merebaszwili, Kiełpin, trochę jeszcze trzeba poczekać na Recę. Wilman robi swoje, to samo jest z trenerem płocczan, tym bardziej, że nie odleciał i doskonale zna realia – na pytanie w Lidze Plus Extra, czy jego zespół skończy sezon w pierwszej piątce, powiedział, że nie. I pewnie tak będzie. Ale już czołowa ósemka?
W każdym razie, zobaczymy dziś mecz dwóch przyzwoitych drużyn, więc pozostaje mieć nadzieję, że przełoży się to też na same widowisko – ono też będzie przyzwoite.
Fot. FotoPyk