Dantejskich scen, nieoczekiwanych zwrotów akcji, klęsk żywiołowych czy najazdu kosmitów nie stwierdzono. Barcelona po dwubramkowym zwycięstwie w Sewilli nie dała zrobić z siebie frajerów i bez najmniejszego kłopotu sięgnęła po Superpuchar Hiszpanii.
Luis Enrique wystawił wczoraj w składzie kilku zmienników i nie przeliczył się. Przeciwnie – choć „Duma Katalonii” przesadnie się nie przemęczała, zadbała jednak o to, by kibice ze stadionu wychodzili usatysfakcjonowani.
Mimo to trzeba przyznać, że Sevilla w odróżnieniu od gospodarzy z początku sprawiała wrażenie, jak gdyby na murawę wyszła, by zabić. Pięć minut, trzy bardzo dobre okazje i tląca się nadzieja na to, że mimo wszystko może być jeszcze ciekawie. Barcelona szybko zorientowała się jednak, że puszczanie samopas rywala nie jest zbyt dobrym pomysłem i czym prędzej postanowiła ukręcić całej sprawie łeb. Messi zagrał prostopadłą piłkę do Ardy, a ten w sytuacji sam na sam bez problemów pokonał Rico. 1:0, 3:0 w dwumeczu. Pozamiatane, można już skupić się na lidze rozpocząć rozbieganie przed startem Primera División.
Katalończycy spokojnie sobie klepali, od czasu do czasu przyspieszali, Sevilla z kolei ograniczała się już głównie do ganiania za piłką i stwarzania pozorów, że chce jeszcze coś wskórać. Miła dla oka i momentami toczona w niezłym tempie, ale mimo wszystko gierka treningowa, w której nikt już raczej nie miał zamiaru skakać w ogień. Gdy nawet Andaluzyjczycy rzeczywiście stanęli jeszcze przed szansą na zachowanie jakiejkolwiek nadziei na ostateczny sukces, karnego wykonywanego przez Iborrę obronił Claudio Bravo.
Po przerwie Barcelona dopełniła jedynie dzieła zniszczenia – do siatki po uderzeniu zza pola karnego po raz drugi trafił Turan, a gola na 3:0 strzałem głową dołożył Messi. Triumfator minionej edycji Ligi Europy miał kilka pojedynczych przebłysków, ale gołym okiem widać było, że Jorge Sampaolego czeka jeszcze sporo roboty zanim wszystko zacznie funkcjonować, jak należy.
Barcelona zdobyła więc pierwsze trofeum w sezonie i przetestowała zmienników, którzy w ostatecznym rozrachunku na pewno nie zawiedli, Sevilla przegrała zaś drugi Superpuchar w przeciągu nieco ponad tygodnia. Można się rozejść każdy w swoją stronę i skoncentrować już w pełni na nadchodzącym weekendzie.