Reklama

Wynik idzie w świat. Legia znów męczy bułę i… WRACA DO LIGI MISTRZÓW!

redakcja

Autor:redakcja

17 sierpnia 2016, 22:24 • 3 min czytania 0 komentarzy

Legia jest mistrzem w swoim fachu. Niektóre zespoły stawiają na żelazną defensywę, inne potrafią czarować w ataku, w Warszawie do tematu podeszli jeszcze inaczej. Tutaj regularnie męczą wszystkich – kibiców, samych siebie, ale też i rywali. Dziś wymęczyli Dundalk i praktycznie są w od tak dawna oczekiwanej elicie.

Wynik idzie w świat. Legia znów męczy bułę i… WRACA DO LIGI MISTRZÓW!

Jak zwykle warszawianom wyszły w spotkaniu góra dwie, trzy akcje i co kluczowe dla dwumeczu, dwie z nich udało się zamienić na bramkę. Paradoksalnie, pierwszy gol był sytuacją zepsutą, bo Nikolić po minięciu golkipera zamiast strzelić za długo czekał, wycofał do Langila, a ten nawet nie uderzał w światło bramki. Miał jednak to szczęście, że piłka trafiła w rękę obrońcy i sędzia podyktował rzut karny. Nikolić jedenastkę wykorzystał i Legia znalazła się o krok od raju.

Ostatecznie w raju praktycznie jest, bo w końcówce spotkania, kiedy wszyscy już myśleli o fajrancie po tych „emocjach” trafił Prijović, po ładnej dwójkowej akcji z Jodłowcem.

Udało się, wypada odetchnąć, ale jakże inne to wrażenia od tych, kiedy Wojskowi eliminowali Goeteborg i Dariusz Szpakowski mógł dumnie pytać, gdzie jest ta Legia? Dziś długi czas wyglądało to żenująco, te miliony euro, które rozdaje UEFA można by podpiąć pod wyłudzenie, bo żadna z drużyn nie zasłużyła nawet na jednego centa tej waluty. W drugiej połowie wyglądało to lepiej, ale znów nie na tyle, żeby kogokolwiek dalej przestraszyć.

Co oglądaliśmy w pierwszych 45 minutach? To był mecz piłki nożnej, tak? Jeśli te dwie drużyny rzeczywiście walczyły o Ligę Mistrzów, a nie o złote kalesony – bo na to wskazywał poziom – istnieje duża szansa, że zwycięzca tego dwumeczu może skończyć udział w elicie z ogromnym workiem bramek, naturalnie straconych. To, co zobaczyliśmy w pierwszej połowie naprawdę zapadnie nam na długo w pamięci i bynajmniej dlatego, że obejrzeliśmy cokolwiek ciekawego. Po prostu koszmary lubią o sobie przypominać i obrazki z tych 45 minut pewnie jeszcze długo będą nas nawiedzać w snach. Dramat, to nie powinno się zdarzyć na poziomie drugiej rundy eliminacji, a zdarzyło się na etapie ostatnim. Najlepszy przykład – jedyne groźne akcje obu drużyn to centrostrzały. Czyli gość chciał dośrodkować, ale że nie bardzo umie, więc wyszło z tego uderzenie.

Reklama

Styl Legii był dziś fatalny, nie ma sensu się spierać. Moglibyśmy punktować kolejne elementy, które zawiodły u mistrzów Polski, wymieniać wszystko, co wypadło poniżej oczekiwań. Euforia? No nie, jej nie obserwujemy. Ale na chwilę odpuśćmy wrzućmy na luz, przestańmy smęcić. Mimo że to był dziś poziom co najwyżej Ligi Europy, ciężko będzie nie wejść po tylu latach do Champions League. W końcu!

**

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...