Pierwszego podobno chciała Borussia Dortmund, drugi rzekomo mógł szykować się do przeprowadzki do Stambułu, bo jego usługami mocno zainteresowane było Galatasaray. Tak przynajmniej sami twierdzili. Ostatecznie jeden trafił do Alanyasporu Kulubu, drugi do AEL-u Limassol, ale nie mamy zamiaru przesadnie szydzić, że oczekiwania swoją drogą, a rzeczywistość swoją. Nawet troszeczkę zmarkotnieliśmy, gdy uświadomiliśmy sobie, że to już naprawdę koniec duetu, który dodawał Ekstraklasie kolorytu.
Pierwszy nowego pracodawcę znalazł Wilde-Donald Guerrier, który teraz będzie grał w Turcji, z nim już jakiś czas temu się pożegnaliśmy, teraz przyszła pora na Emmanuela Sarkiego, który wylądował dziś na Cyprze. Były już Wiślak stracił cały poprzedni sezon przez kontuzje, ale ta absencja nie oznacza, że o nim zapomnieliśmy. Nie dało się.
Dobra, zróbmy to podsumowanie po bożemu i na początku zahaczmy o boisko. Był szybki. Na tym w zasadzie można by zakończyć tą część, no bo ciężko powiedzieć, czy pochodzący z Nigerii zawodnik umiał grać w piłkę. Raczej nie. Przez 2,5 sezonu zagrał dla Wisły w 75 spotkaniach, strzelił w tym czasie 2 bramki. Czyli beznadziejnie. Ale jedna z nich przynajmniej była ładna.
No i po drugie asysty. To go trochę ratuje, bo łącznie naliczyliśmy mu ich jedenaście. Kompletnym analfabetą więc nie był. Piłkarskim, rzecz jasna.
Poza tym – bardzo miło było poznać człowieka, który jest potomkiem najstarszego gościa w historii ludzkości. Swego czasu potwierdzało to nawet w miarę poważne źródło naukowe, to nie przelewki.
132 lata. Żaden tam drobny wybryk natury, bo stary rekord pobił o 13 lat, a w kategorii “mężczyźni” przebił konkurenta aż o 16 lat. O fakcie, którym powinna zainteresować się Światowa Organizacja Zdrowia poinformował sam Sarki na łamach Przeglądu Sportowego. Jego przodek wyemigrował z Haiti do Nigerii, by krzewić wiarę.
Był to oczywiście element chytrze uknutego planu – najpewniej we “Frantiku” – który miał doprowadzić do tego, że duet Guerrier-Sarki wstrząsnąłby również piłką w reprezentacyjnym wydaniu. Ostatecznie Sarki w reprezentacji Haiti nawet zagrał (4 razy), choć jak pamiętamy długo nie zanosiło się na to, że znajdzie się jakikolwiek papier, który mu to umożliwi.
Oczywiście to nie koniec rodzinnych perypetii, bo przypominamy sobie też, że swego czasu na testach w Wiśle wylądował brat bliźniak Emmanuela. Gość nazywał się Saheed Babington Fabiyi (czy jakoś tak), ale wydaje nam się, że on też musiał mieć opowiastkę o długowiecznym pradziadku z zanadrzu.
Poza tym – zapas powerbanków, by łapać Pokemony Tinder mógł być odpalony 24 godziny na dobę, styl amerykańskiego rapera, brak zmartwień i balansowanie na granicy, po której przekroczeniu Smuda wylądowałby w psychiatryku. Trzymaj się, Emu. Żyj szczęśliwie. I długo jak twój pradziadek.