Reklama

Przepaść między Lechią a Koroną. Na szczęście – to tylko papier

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

12 sierpnia 2016, 12:20 • 3 min czytania 0 komentarzy

Dwa światy. Wystarczy spojrzeć na potencjał personalny, w treść „cefałek”, wyciągnąć liczby i odrobinę nimi manipulować, by dojść do prostego wniosku: składy Lechii Gdańsk i Korony Kielce to dziś dwa zupełnie inne światy. W teorii nie powinno ich łączyć nic, w praktyce – dzielą skromne dwa „oczka” w tabeli Ekstraklasy.

Przepaść między Lechią a Koroną. Na szczęście – to tylko papier

Kilka dni temu wyliczaliśmy:

– Sekulski, który w zeszłym sezonie kompletnie nie poradził sobie w Jagiellonii, a potem nie pograł sobie przy Cabrerze,
– Kiełb, którego Mariusz Rumak nie widział nawet w meczowej kadrze Śląska,
– Możdżeń, który właśnie wyleciał z ligi z Podbeskidziem,
– Kallaste, który właśnie wyleciał z ligi z Górnikiem Zabrze,
– Rymaniak, o którego występach można by wydać tom z dowcipami,
– Pesković, który w poprzednim sezonie jesienią zagrał dwa mecze w Azerbejdżanie, a wiosną był bez klubu,
– Wierchowcow, który wiosną zagrał w Koronie sześć razy,
– Palanca, czyli gość, który w zeszłym sezonie 19 razy zagrał w drugiej lidze hiszpańskiej i strzelił jednego gola. A wcześniej podbijał Australię.

Co to za ludzie? Ano piłkarze Korony, autorzy niemałego sukcesu – zwycięzcy 4:1 z Lechem Poznań. Można było śmiać się z kielczan po pierwszym występie w sezonie, gdy po pół godzinie przegrywali w Lubinie 0:4, można było narzekać na ich dość nudne występy i dopytywać, czy Tomasz Wilman to na pewno ten rozmiar kapelusza. Ale dokładnie ci sami goście, z drobnymi korektami w składzie, przed tygodniem dali czadu. Rozegrali naprawdę dobre spotkanie i nieprzypadkowo zbili Lecha.

A teraz kolejna wyliczanka:

Reklama

– Milinković-Savić, czyli były zawodnik Manchesteru United i mistrz świata U-20 w 2015 roku,
– Wawrzyniak, czyli 49-krotny reprezentant Polski,
– Wojtkowiak, czyli były piłkarz TSV i 23-krotny reprezentant Polski,
– bracia Paixao, gwiazdy Śląska Wrocław, w dodatku bramkostrzelni – 27 goli Marco w sezonie 2013/14,
– Krasić, który w CSKA Moskwa sięgnął po kilka trofeów, grał w pierwszym składzie Juventusu i sięgnął z nim po mistrzostwo, zdążył też obskoczyć Fenerbahce i Bastię,
– Wolski, którego Legia trzy lata temu sprzedała za 2,7 mln euro do Fiorentiny, a w minionej rundzie błyszczał w Wiśle,
– Peszko, czyli 40-krotny reprezentant Polski,
– Mila, czyli 38-krotny reprezentant Polski.

A to co za zbiór gości z wypchanym po brzegi CV? Ano piłkarze Lechii, którzy co jakiś czas pokazują nam, że w Gdańsku rodzi się potwór, by w kolejnym spotkaniu dorzucić – to potwór, którego nikt nie widział.

Prawda jest taka, że na papierze Lechię i Koronę dzieli przepaść. Jedni kupują na potęgę i kolekcjonują atrakcyjnych zawodników, drudzy – co chwila tracą najważniejszych piłkarzy. Tę różnicę obrazuje chociażby Bartłomiej Pawłowski, który w poprzednim sezonie w Kielcach był wiodącą postacią, zdobył pięć bramek i jego strata była uznawana za duże osłabienie. Z kolei w Gdańsku mało kto zauważył, że BP z wypożyczenia w ogóle wrócił, bo w czterech spotkaniach zaliczył 41 minut.

Najbardziej w tym wszystkim podoba nam się jednak to, że ani nazwiska, ani pieniądze w tej lidze nie grają. To znaczy, dziś faworytem jest Lechia, ale wy dobrze wiecie – i my też wiemy – że jakikolwiek inny wynik niż zwycięstwo nie będzie niespodzianką. Będzie po prostu tym, co charakteryzuje tę ligę.

wcVB8W6

Fot. FotoPyk

Reklama

Najnowsze

Anglia

Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Paweł Marszałkowski
1
Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego
Hiszpania

Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Patryk Stec
2
Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Komentarze

0 komentarzy

Loading...