Kibice Argentyny ledwo zdążyli otrzeć łzy po dramatycznej decyzji Leo Messiego o zakończeniu kariery reprezentacyjnej. Najlepszy piłkarz świata, a być może najlepszy piłkarz w historii całego futbolu, po czwartym przegranym finale z drużyną narodową postanowił powiedzieć dość. I to w wieku 29 lat, podobno najlepszym dla piłkarza. Wieść była tym bardziej wstrząsająca, że Argentyńczyk niejednokrotnie udowadniał na boisku, że jego piłkarska starość może być całkiem wesoła i – kiedy zacznie brakować szybkości czy wydolności – może się naturalnie przekwalifikować w wysokiej klasy rozgrywającego.
Kibice Barcelony ledwo zdążyli zakończyć fiestę po decyzji Leo Messiego o zakończeniu kariery reprezentacyjnej, dzięki której wreszcie mieli go tylko dla siebie. Wreszcie mogli przestać się martwić tzw. wirusem FIFA, licznymi i wyczerpującymi podróżami, jet lagami czy przemęczeniem swojej największej gwiazdy. Wypoczęty Messi na spokojnie przygotowujący się do kolejnych meczów w klubie wydawał się – o ile to w ogóle możliwe – zawodnikiem jeszcze bardziej przydatnym. Jego rezygnacja z gry w kadrze jak dotąd mogła być postrzegana jako największe przedsezonowe wzmocnienie Barcelony.
Nim wszyscy zdążyli ochłonąć, Catalunya Ràdio podało, że Messi postanowił wrócić do reprezentacji na wrześniowe mecze z Urugwajem i Wenezuelą. Oficjalne potwierdzenie ma nadejść za kilka godzin, wraz z ogłoszeniem powołań przez argentyńskiego selekcjonera. A jeśli tak się stanie, zasadne stanie się pytanie, czy Messi tak naprawdę kiedykolwiek odszedł. Jakkolwiek patrzeć, w tak zwanym międzyczasie kadra nie rozegrała żadnego meczu i ani razu nawet się nie zebrała. Gwiazdor Barcelony był obecny na ostatnim turniejowym zgrupowaniu i najprawdopodobniej pojawi się na pierwszym zgrupowaniu nowego sezonu. A jego słowa mogą zostać zapamiętane jedynie jako wyraz chwilowej frustracji.
Z rezygnacją Messiego z gry w kadrze było więc trochę jak – uwaga, będzie absurdalne porównanie – z ukaraniem Gigołajewa przez Ruch Chorzów za jazdę po pijaku. Rosjanin został zawieszony przez klub akurat na czas, w którym i tak wisiał z powodu czerwonej kartki i odwieszony tuż przed pierwszym spotkaniem, w którym mógł legalnie wystąpić. Podobnie jest z Messim, który – będąc na wakacjach – również był poza kadrą, ale kiedy tylko przyszło do powołań, postanowił cofnąć swoją decyzję.
Tak naprawdę niezadowoleni z takiego obrotu spraw mogą być jedynie niektórzy kibice Barcelony oraz najbliżsi boiskowi przeciwnicy Messiego. A cała reszta powinna się cieszyć, bo piłka reprezentacyjna bez genialnego Argentyńczyka byłaby jednak uboższa. Weźmy chociażby najbliższy turniej w randze mistrzowskiej, czyli mundial w Rosji. Jakoś do tej pory byliśmy przyzwyczajeni, że na największych imprezach oglądamy największych piłkarzy, więc Messi przed telewizorem byłby tu jakimś tragicznym nieporozumieniem. Dobrze więc, że Leo nie zamierza dłużej iść w zaparte, tylko najprawdopodobniej zmieni swoją decyzję. Klasę człowieka poznaje się także po umiejętności publicznego przyznania się do błędu.