Z niewolnika nie ma pracownika. Jak chłop chce z roboty odejść, bo kisi się, dusi i generalnie przychodzi do niej z grymasem na twarzy, to lepiej mu to umożliwić, bo doświadczenie pokazuje, że taka współpraca mija się z celem. W ten sam sposób pomyśleli tego lata włodarze Interu – Davide Santon permanentnie siedział na ławce, więc podziękowano mu za cały okres spędzony w Mediolanie i dano przyzwolenie na szukanie sobie nowego klubu. Problem jest tylko jeden – obrońcy, w ciągu raptem kilkunastu dni, wysypały się trzy transfery, które były już na ostatniej prostej.
Nie wiemy, czy można mieć większego pecha w negocjacjach transferowych, ale wygląda na to, że Santon jest skazany na Inter. Uporządkujemy jak wyglądały negocjacje z potencjalnymi pracodawcami w jego przypadku.
Najpierw był angielski Sunderland. Davide w przeszłości grał już na Wyspach (w barwach Newcastle), więc oferta ze Stadium of Light przypadła mu do gustu i gdy już zamierzał złożyć swój podpis na umowie, władze klubu nagle postanowiły dodać jeden, malutki aneks – w razie spadku z ligi, automatyczna obniżka zarobków. Z perspektywy klubu, który dopiero co zatrudnił Davida Moyesa – posunięcie logiczne. Z perspektywy samego zawodnika – nielogiczne na tyle, że zerwał negocjacje. I wtedy chyba jeszcze nie wiedział w jakie bagno się pakuje.
Santon nie zdążył jeszcze zabukować biletów powrotnych do kraju, a już zgłosił się po niego wicemistrz Włoch – Napoli. Perspektywa gry w Lidze Mistrzów, spore możliwości promocji, życie w ojczyźnie – brzmi nieźle. Na finiszu okazało się jednak, że kolano obrońcy nie jest w tak dobrym stanie, jak mogłoby się wydawać. Mówiąc prościej – Niemiec Włoch wcale nie trzymał pod kocem i nie chodził tylko do kościoła. Co ciekawe – transfer zawetował podobno nie trener, a prezydent klubu, Aurelio De Laurentiis.
Gdy w Neapolu oficjalnie mu podziękowano, to znów zadzwonił numer z kierunkowym z Anglii. Tym razem stolica, Londyn i West Ham United. Roczne wypożyczenie warte 600 tysięcy euro, dziesięciokrotnie większa kwota wykupu, zawodnik zadowolony i z klubu, i z wynegocjowanych przez siebie warunków. I co? Znowu oblane testy medyczne.
No cóż, chyba Santonowi w tym okienku klubu już się nie uda zmienić. Jak nie urok, to przemarsz wojsk. Wygląda na to, że tego lata Włoch przywiązany jest już do Interu na amen i czekają go kolejne miesiące oglądania drużyny z wysokości ławki rezerwowych.