Reklama

Korzym & Janczyk, czyli zabójczy duet Sandecji Nowy Sącz

redakcja

Autor:redakcja

07 sierpnia 2016, 10:49 • 2 min czytania 0 komentarzy

Początek sezonu 2006/07, Legia Warszawa. Świeżo upieczony mistrz Polski przygotowuje się do walki o upragnioną Ligę Mistrzów. W szerokim składzie dwóch młodziutkich napastników, w zgodnej opinii piekielnie utalentowanych. 19-letni Dawid Janczyk i 18-letni Maciej Korzym.

Korzym & Janczyk, czyli zabójczy duet Sandecji Nowy Sącz

Początek sezonu 2016/17, Sandecja Nowy Sącz. Średniak zaplecza Ekstraklasy przygotowuje się do walki o utrzymanie. W szerokim składzie dwóch zbliżających się do trzydziestki napastników, którzy w zgodnej opinii zmarnowali swój talent. 29-letni Dawid Janczyk i 28-letni Maciej Korzym.

Mówi się, że najlepszy wiek dla piłkarza jest tuż przed trzydziestką. Kiedy forma fizyczna jest wciąż na najwyższym poziomie, a za nią idą nabyte umiejętności i doświadczenie. U Janczyka i Korzyma brzmi to jak ponury żart. Jeden walczy o reanimowanie swojej przygody z piłką, drugi nieprawdopodobnie obniżył loty. Mamy tu do czynienie z dwiema różnymi historiami, które łączy mocny początek oraz fakt, że obydwie są w gruncie rzeczy bardzo smutne.

Dziesięć lat temu Dawid Janczyk był na fali i można było go nawet nazywać pechowcem. Z powodu nietypowego urazu przegapił prawię całą wiosnę 2006 roku, w którą wejście miał imponujące. Dwa gole na trudnym terenie w Grodzisku Wielkopolskim oraz efektowne trafienie z Cracovią, po czym przyplątała się kontuzja. Gdyby nie ona, Paweł Janas – co sam deklarował – powołałby go na towarzyskie mecze reprezentacji Polski przed mundialem w Niemczech. Można jednak powiedzieć, że szczęście powróciło do Dawida rok później, na młodzieżowych Mistrzostwach Świata w Kanadzie, gdzie zaprezentował się rewelacyjnie, co poskutkowało rekordowym transferem wysokości 4,20 miliona euro do CSKA Moskwa.

Latem 2006 roku Korzym był z kolei tuż po wypożyczeniu do Odry Wodzisław, w której dosyć regularnie pojawiał się na boisku (25 razy w lidze) i zdobył trzy gole. Powrót do Warszawy miał być dla niego kolejnym krokiem przed ponownym skierowaniem swoich oczu na czołowe zachodnie kluby. W tamtym czasie historia o testach Korzyma w Chelsea obrosła już niemałą legendą. Eksperci zgodnie podkreślali, że w naszej lidze dawno nie było równie dojrzałego i rozwiniętego nastolatka.

Reklama

Wczoraj obaj panowie wybiegli w podstawowym składzie w Nowym Sączu. Mieli stworzyć duet, który rozmontuje defensywę GKS-u Tychy, co jednak się nie udało. Mecz zakończył się wynikiem 1:1, a Janczyk i Korzym zagrali mocno przeciętnie i niczego pod bramką rywala nie zdziałali. Po takim występie jest wielce prawdopodobne, że ten zabójczy duet zostanie rozbity już w następnej kolejce, i to decyzją trenera.

Niech ta historia robi za najlepszą przestrogę dla dzisiejszych nastolatków z linii ataku, którzy oczami wyobraźni strzelają gole dla największych europejskich klubów. I, nie wiedzieć czemu, od razu do głowy przychodzi nam pewien ligowy napastnik, kojarzony z tego, że nosi swoje nazwisko na czapce.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...