Niezwykle szybko Julian Draxler spostrzegł się, że gdzie jak gdzie, ale w Wolfsburgu wielkiej kariery raczej nie zrobi. Niemiec po raptem roku spędzonym w drużynie „Wilków” w mocnym wywiadzie udzielonym dziennikowi „Bild” zadeklarował, że chce opuścić klub. Nas oczywiście cała sprawa niezbyt by przejmowała, gdyby nie fakt, że transfer zawodnika na pewno ucieszy Jakuba Błaszczykowskiego.
Nie trzeba być nie wiadomo jakim ekspertem, by odgadnąć jakimi motywami kierował się Draxler zamieniając Schalke na Wolfsburg. Mógł oczywiście mydlić oczy, opowiadać o chęci zmiany środowiska, większych perspektywach sportowych, bla, bla, bla, ale nie jest tajemnicą, że w nowym klubie dostał po prostu lepsze pieniądze. Transfer był jednak o tyle dziwny, że Niemiec mógł wstrzymać się jeszcze choćby sezon i poczekać na oferty z zagranicy (a wcześniej zainteresowanie przejawiał choćby Arsenal i Juventus) i czmychnąć do naprawdę poważnego klubu. Zwłaszcza, że całe lato taktyka Schalke ustawiana była pod niego, więc nabić trochę bramek i asyst nie byłoby wielką sztuką.
Ale nie – pomocnik uparcie swoją przyszłość postanowił związać z „Wilkami”.
Niestety – szybko okazało się, że w Dolnej Saksonii kariery nie zrobi, a co gorsza, główny sponsor klubu, koncern Volkswagen, ma swoje problemy finansowe i zamierza przykręcić nieco kurek z pieniędzmi. W związku z tym o kolejnych wielkich transferach nie było mowy. Draxler więc, nie przebierając w słowach, stwierdził, że klub obiecał mu nie robić przeszkód w odejściu, a on chciałby z tej obietnicy skrzętnie skorzystać. Zachodnie media nie mają wątpliwości – Julian jest już po słowie z zagranicznym klubem i teraz zrobi wszystko, by wywrzeć presję na obecnym pracodawcy.
Ewentualne odejście Draxlera byłoby na pewno dobrą wiadomością dla Kuby Błaszczykowskiego, bo choć Niemiec nie jest nominalnym prawoskrzydłowym, to zwolni jedno miejsce w formacji ofensywnej. 22-latek przez Dietera Heckinga ustawiany był albo na lewym skrzydle, albo za napastnikami, a to oznacza, że – biorąc pod uwagę letnie ruchy na rynku – jego miejsce mógłby zapewne zająć Daniel Caligiuri, a na dziesiątce zagrać ściągnięty ze Stuttgartu Daniel Didavi. A że Caligiuri jest jednym z głównych konkurentów Polaka do gry w wyjściowej jedenastce, to wniosek nasuwa się sam.
Oczywiście nie ma co się łudzić, Klaus Allofs na Draxlerze zarobiły pewnie wystarczająco dużo, by lukę po nim załatać, ale ciężko będzie mu znaleźć zawodnika o tak wielkim potencjale do gry w drużynie mającej w tym sezonie europejskie puchary z głowy. Wszystko wskazuje więc na to, że przed Błaszczykowskim, w końcu, naprawdę pracowite weekendy.