Tak jak dla większości sportowców wyjazd na Igrzyska Olimpijskie jest marzeniem, często ukoronowaniem kariery, tak dla piłkarza jest to impreza trzeciej kategorii. Ot, takie tam, gloryfikowane Intertoto dla reprezentacji. Z drugiej strony nigdy nie brakuje tu ważnych nazwisk, barwnych ekip, a na Igrzyskach odpaliła niejedna spektakularna impreza. Jak będzie tym razem i co warto wiedzieć o brazylijskim turnieju?
1. Igrzyska startują jeszcze przed ceremonią otwarcia. Debiut w czwartek, szlagierem Irak-Dania. Tego dnia rozegrane zostanie osiem spotkań, więc nie jest to najwyraźniej w ogóle impreza przewidziana do masowego oglądania.
2. Podobno większość Brazylijczyków ma igrzyska w dupie – dokładnie dwie trzecie narodu, które uważa, że Brazylia ma znacznie pilniejsze wydatki niż organizacja zawodów w rzucie oszczepem. Zarazem trudno jednak znaleźć Brazylijczyka, który w dupie będzie miał turniej piłkarski. Co tu kryć – ujmą na honorze całej nacji wciąż jest fakt, że Canarinhos nigdy nie zdobyli tu złota, choć mają takie krążki w kolekcji Kanada (1904), Polska (1972), NRD (1976) i Kamerun (2000).
To nie są ich złote czasy, ale tym bardziej smakowałby sukces.
3. Gwiazda turnieju numer jeden, dwa, trzy i dziesięć – Neymar. Brazylia jako jedyna wystawi gwiazdę światowego formatu, gwiazdę z absolutnego topu. To ogromna przewaga, ale też wielki ciężar obowiązków: rodacy spodziewają się zapewne minimum po hat-tricku na mecz.
4. Kogo Neymar ma do pomocy? Drugim motorem napędowym miał być Douglas Costa, ale wypadł przez kontuzję. Są natomiast Rafinha, Marquinhos, Felipe Anderson i zgraja młodych zdolnych, na co dzień kopiących w Brazylii.
Szczególną uwagą należy otoczyć Gabigola z Santosu, przedstawianego jako tysiąc pięćset czterdziesta czwarta inkarnacja Pele. Młody faktycznie coś tam kopie, kto wie czy nie będzie to dla niego trampolina do Europy, gdzie od dawna i tak próbują wcisnąć mu kontrakt.
Ciekawym graczem jest też z pewnością Gabriel Jesus, dziewiętnastoletni napastnik. Na turnieju ma zamiar wsławić się czymś więcej, niż tatuażem podobnym do tego, który ma Neymar.
5. Brazylia pierwszy mecz zagra z RPA, które przywozi skład węgla i papy. Supertalentem, który miał zachwycić świat, miał być nastoletni Phakamani Mahlabi – myślcie o nim jako o środkowym pomocniku ze starego CM-a, ustawionym za napastnikami i strzelającym mnóstwo goli. Zostaje jednak w domu przez kontuzję.
Postrachem komentatorów może być Kwandakwensizwa Mngonyama. O brak kompromitacji ma zadbać doświadczony golkiper Itumeleng Khune, który rozegrał 75 meczów w pierwszej reprezentacji.
6. W grupie gospodarzy jest Irak, którego nikt nie powinien skreślać – oni już zaskoczyli świat czwartym miejscem w Atenach dwanaście lat temu. Dlaczego tym razem miałoby być podobnie? Bo są zgrani jak nikt inny. W irackiej kadrze następuje właśnie zmiana pokoleniowa, dlatego wcale nie dziwi, że trener Abdul Ghani Shahad prowadzi zarazem reprezentację olimpijską, jak i pierwszą – są w dużej mierze tożsame. Do Brazylii jadą wszyscy najlepsi, z Alim Adnanem z Udinese na czele.
Sporo tu chłopaków na co dzień grających w Europie, za duży talent na co dzień kopiący w Azji uchodzi Humam Tariq, który debiutował w lidze irackiej już jako czternastolatek. Inna sprawa, że podobno w Iraku przebijanie blach piłkarzom to standard. Tak pisaliśmy swego czasu:
Irak od dekad jest potęgą na kontynencie jeśli chodzi o rozgrywki juniorskie. Niestety nie jest to zasługą znakomitego szkolenia, a zabiegów znanych z Afryki. Tak jest, chodzi o przebijanie blach. Co więcej: iracka federacja podeszła do zagadnienia systemowo. W 1975, czyli jeszcze przed Saddamem, odbywały się mistrzostwa Azji U-19 w Teheranie. Politycy nakazali, że drużyna ma za wszelką cenę odnieść sukces w kraju rywala, w rezultacie czego zaczęto wręczać paszporty starszym rocznikom.
Tak to się kręci po dziś dzień. Są dowody, twarde dowody, że na rozgrywanych w 2013 turnieju mistrzowskim U-20, gdzie Irak po trupach między innymi Anglii i Paragwaju doszedł do finałowej czwórki, korzystano z graczy nieuprawnionych. Olimpiada w Atenach? Tak samo. Proceder dotyczy zarówno no name’ów z ligi irackiej, ale też gwiazd. Ali Adnan z Rizesporu, najlepszy dziś iracki piłkarz, ma mieć dwa lata więcej, nie wiadomo ile naprawdę liczy sobie Younis Mahmoud, największa tutejsza futbolowa ikona od czasów Ammo Baby.
7. Dania to na papierze solidność i nic więcej. Jaką starszyznę przywieźli? Eddi Gomes z Chin, Lasse Vibe z Brentford (umie strzelać, trzeba przyznać) i Emil Larsen wypluty z MLS. Szału nie ma, młodzi muszą przejąć stery.
8. Szwedzi szumnie zapowiadali ściągnięcie do Brazylii Zlatana, ale brakło im pary. Jadą jednak z pokoleniem wyjątkowo zdolnym, w glorii młodzieżowych mistrzów Europy. Braknie im jednak innego gracza, który mógłby uchodzić za wizytówkę: Jordan Larsson, syn słynnego Henrika, musiał zostać w domu na polecenie ojca. Tatko ma problemy kadrowe w Helsinborgu i nie puścił młodego.
9. Kolumbia ma taką paczkę, że spokojnie może marzyć nawet o końcowym triumfie. Teofilo Gutierrez to kapitalny napastnik, wszechstronny, umiejący strzelać, rozgrywać, brać ciężar gry na siebie. Idealny do roli lidera młodzieży.
Młodzieży niezwykle zdolnej, bo kadra Kolumbii liczy sobie aż pięciu młodych zwycięzców Copa Libertadores – w tym roku najważniejsze klubowe trofeum Ameryki Południowej zgarnęło Atletico Nacional.
10. Nigeria w niczym nie przypomina „Dream Teamu” z 1996. Anonimowo jak szlag, ale jednak to mistrzowie Afryki U-23. Problem w tym, że MVP turnieju został Azubuike Okechukwu, na co dzień kopiący w drugiej lidze tureckiej.
Za przywódcę tej gromadki posłuży John O… to znaczy, Mikel John Obi.
11. Japonia przywozi chłopaków z własnej ligi, rodzimych Woźniaków i Szwochów. Wśród tej bandy wyróżnia się Takuma Asano, świeży nabytek Arsenalu. Coś nam podpowiada, że transmisje meczów Japonii będą się cieszyć całkiem sporą popularnością w północnym Londynie.
12. Fidżi, czyli niezbędny element egzotyki. Oni nawet w kwalifikacjach Oceanii zajęli trzecie miejsce, za takimi potęgami jak Nowa Kaledonia i Tahiti! Problemem wspomnianych reprezentacji jest fakt, że nie posyłają w ogóle kadr na Igrzyska, nie należą do „olimpijskiego towarzystwa”. Jedynym profesjonalistą w Fidżi będzie Roy Krishna grający w Nowej Zelandii.
Fidżi w eliminacyjnym Pacific Games stłukli niemiłosiernie Mikronezję. Teraz znajdą się po drugiej stronie barykady.
13. Koreańczycy z południa jak mało kto mają o co grać. Podium będzie dla nich oznaczało zwolnienie z obowiązkowej służby wojskowej. I tylko podium. Gwiazda tylko jedna, za to bardzo dobrze znana: to milioner z Premier League, Son Heung-Min.
14. Niemcy przetestują swoją przyszłość, czyli sprawdzą, ile jakości mają w sobie Meyer czy Brandt. Zdolna młodzież uzupełniona jest Larsem i Svenem Benderem, w ataku ma rozdawać karty Nils Petersen. Coś nam podpowiada, że zajdą dalej niż Fidżi.
15. Obrońcy tytułu, Meksykanie, bardzo chcieli znanych twarzy w kadrze olimpijskiej, nie udało im się jednak ściągnąć ani Chicharito, ani Guardado. Dlatego za ikonę będzie robił błyskotliwy Oribe Peralta, który cztery lata temu w Londynie strzelił dwie bramki w finale.
16. Honduras na mundialu U-20 potrafił dostać 0:3 z Fidżi, a za starszyznę, która ma prowadzić dziatwę, uchodzi tu choćby Romell Quioto wypluty kiedyś przez Wisłę. Jednak kasy na ich złoty medal nie stawiamy.
17. Jeśli dobrze wspominacie występ Algierii na mundialu w Brazylii, to jednak raczej trudno będzie o powtórkę. Pierwsza reprezentacja zawsze mocno czerpie z urodzonych we Francji „lisów”, tym razem przyjeżdża kadra wyjątkowo rdzenna. Walczono podobno o Mahreza, ale nie było większych szans na jego przyjazd.
18. Najwięcej o randze futbolu na Igrzyskach mówi kadra Portugalii. Brak choćby jednego mistrza Europy nie dziwi, panowie zasłużyli wszak na odpoczynek, ale ci powołani starsi… Bezrobotny Andre Martins po sezonie w Sportingu, w którym zagrał jeden ligowy mecz, a także Salvado Agra z Chaves. Śmiech na sali.
Ciekawostką mający korzenie polskie Tomasz Podstawski z rezerw Porto.
19. Trzeba przyznać, że obok Brazylii i Niemiec najlepszą kadrę przysłała Argentyna. Jest Angel Correa, jest mający papiery na wielkie europejskie granie Jonathan Calleri, jest syn Diego Simeone – Giovanni. To ekipa już z sukcesami na kontynencie, porażająca siłą talentu.
Dużo mniej znany od piłkarzy jest trener Julio „el Vasco” Olarticoechea, który wcześniej prowadził… kobiety. Federacja Argentyny ostatnio nie opływa w kasę.
20. Futbol wraca do Manaus, na stadion, który ostatnio robił za zajezdnię dla autobusów. Znacznie częściej uczęszczane w mieście jest nawet boisko umiejscowione w więzieniu Puraquequara.
21. Niestety Pele nagrał piosenkę.