Reklama

Nowak spada na cztery łapy i nie wystawia laurki polskim napastnikom

redakcja

Autor:redakcja

02 sierpnia 2016, 10:28 • 2 min czytania 0 komentarzy

O tym, że polska liga cierpi na niedobór klasowych napastników, wiadomo nie od dziś. Zobaczmy choćby jakie problemy ma Lech Poznań, spójrzmy na obsadę ataku w Koronie Kielce (i spróbujmy nie pęknąć ze śmiechu), rzućmy okiem na rezerwowych Pogoni Szczecin czy Śląska Wrocław (i powtórzmy sekwencję), przypomnijmy sobie od jak dawna o „dziewiątkę” upomina się Jacek Zieliński. Nie ma co się oszukiwać, gdyby kilku napastników przeniosło swoją skuteczność na normalne życie, przerastałoby ich trafienie kluczykiem do stacyjki czy nalanie wrzątku do pustej szklanki.

Nowak spada na cztery łapy i nie wystawia laurki polskim napastnikom

Jednym z dowodów na tę posuchę jest to, jak miękkie lądowanie zaliczył Dawid Nowak, który szybko dogadał się z Bruk-Betem Termaliką. Nie minęły nawet dwa tygodnie od momentu, gdy przeczytaliśmy o tym, że Nowak może wracać do piłki, a ten już znalazł się na czterech łapach. I to nie tak, że spotkał pierwszego lepszego frajera i nawinął mu na uszy dobry makaron. Były reprezentant Polski (powołany nawet przez Nawałkę) w zasadzie w ostatnim czasie nie odklejał się od słuchawki, w grze były jeszcze Pogoń, Korona i 2-3 inne kluby.

To, że Nowak w końcu znajdzie godnego pracodawcę, było do przewidzenia. Ale że stanie się jednym z bardziej rozchwytywanych kąsków ostatnich dni – trochę szok. Owszem, pamiętamy o wszystkich jego bramkach, z tej ligowej szarzyzny nie raz i nie dwa po prostu się wyróżniał, ale z głowy nie wyleciało nam też to, że…

– ma już 31 lat, a że młodszy nie będzie, ciężko budować na nim przyszłość,

– rozlatuje się przy każdej najmniejszej okazji,

Reklama

– przez prawie dwa lata nie grał w poważną piłkę.

Bez problemu znaleźlibyśmy kilka mniej ryzykownych inwestycji, a mimo to Nowak w ostatnim czasie mógł przebierać w ofertach. Jednocześnie jesteśmy bardzo ciekawi, jak napastnik odnajdzie się w nowej rzeczywistości. Z jednej strony, mógł zapuścić się fizycznie i kompletnie stracić czucie gry (nie mógł w końcu nawet trenować z profesjonalistami). Z drugiej – może wejść w tę ligę na takim wkurwieniu, że od pierwszego meczu ustawi całą drużynę pod siebie. Swoją drogą, zupełnie niespodziewanie na środku ataku Bruk-Betu stworzyła się dość ciekawa rywalizacja. Gutkovskis – Kędziora – Nowak, a miejsce na szpicy tylko jedno (przy czym można oczywiście ustawiać jednego za plecami „dziewiątki” kosztem pomocnika).

Taki problem to dla trenera jednak żaden problem. Byle tylko zdrowie dopisało…

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Polecane

Trela: Cienka czerwona linia. Jak bałkańscy giganci wzajemnie się unikają

Michał Trela
1
Trela: Cienka czerwona linia. Jak bałkańscy giganci wzajemnie się unikają

Komentarze

0 komentarzy

Loading...