Przyznamy się, że trochę współczujemy Szymonowi Drewniakowi. Wygląda na to, że gość pod względem ogólnopolskiej sławy jest już dawno po drugiej stronie rzeki. Po tym jak swoje pięć minut przeżył pokazując dupę na zakrapianej imprezie w poznańskim internacie, desperacko dąży do tego, by ludzie zaczęli wreszcie kojarzyć go z czegoś innego. Idea słuszna, problem jest tylko jeden.
Szymonie, robisz to źle.
Pozwól, że przybliżymy ci w skrócie, jaką przewidujemy najlepszą drogę do poprawy twojego wizerunku. Oto, co POWINIENEŚ robić, by ludzie pamiętali coś innego niż twój goły tyłek.
– strzelać bramki,
– notować asysty,
– harować jak wół w środku pola,
– mądrze zabezpieczać tyły.
Niby oczywiste, proste jak dwa razy dwa, ale dopóki Szymon wciąż zbacza z drogi, wychodzimy z założenia, że przypomnień nigdy za wiele. Jeszcze mała wzmianka o tym, Szymonie, czego kategorycznie NIE POWINIENEŚ robić.
W zasadzie tu będzie tylko jedna pozycja. To akcja otwierająca wynik z poniedziałkowego meczu Górnika Łęczna z Lechią Gdańsk. Nie powinieneś robić tego:
Pozwólcie, że przedstawimy wam to jeszcze na stopklatkach.
Kuświk inteligentnie ściąga na siebie obrońcę, wskutek czego tworzy się wolna strefa. Szymon Drewniak (numer 25) w teorii powinien ją zabezpieczać. Tu jeszcze sprawia wrażenie gościa, który ma wszystko pod kontrolą.
Gerson zauważa wolne miejsce i rusza, kryjący go Piesio wyraźnie spogląda, czy ktoś przejmie jego zawodnika.
Iść czy nie iść? Szymon Drewniak jeszcze nie wie.
Gerson wbiega w pole karne, Drewniak stoi cały czas w jednym miejscu i podejmuje niecodzienną próbę interwencji.
Gerson zagrywa do Krasicia, a ten po chwili pakuje piłkę do siatki.
Gerson ostatni raz taki brak opieki czuł gdy był zbuntowanym 12-latkiem, a rodzice wyjechali na romantyczny weekend do Sao Paulo. Dostał podanie, które – patrząc logicznie – miało nikłe szanse powodzenia, a on odebrał je z taką łatwością, jakby odbierał właśnie przesyłkę od kuriera. Szymon, twoim psim obowiązkiem było podążenie za rywalem w momencie, kiedy ten wbiega w twoją strefę. A ty – dosłownie i w przenośni – machnąłeś na to ręką.
Oczywiście za Gersonem do samego końca mógł podążyć Grzegorz Piesio, ale z drugiej strony skąd miał wiedzieć, że jego kolega zechce powalczyć o medal w dziedzinie bumelanctwa. Gdyby z takim zaangażowaniem asekurowali przedstawiciele innych zawodów – na przykład organizatorzy skoków o bungee – na ulicach codziennie ginęły by setki niewinnych ludzi.
Szymonie, jeśli tak dalej będziesz walczył o poprawę swojego PR, w końcu rzeczywiście będziemy kojarzyć cię z czegoś innego. Jak tak sobie o tym myślimy, w sumie posiadać wizerunek słabego piłkarza niż zbuntowanego gołodupca jest… lepiej.
Fot. FotoPyK