Niecały miesiąc czekaliśmy na ostateczny werdykt w sprawie Jakuba Pyżalskiego. Teraz już wiemy – największy prostak w dziejach polskiej piłki może do woli śmiać się w twarz nie tylko ludziom, których obrażał, ale w ogóle kibicom piłki nożnej w tym kraju. Została na niego właśnie nałożona… no właśnie – sami nie wiemy, czy można to w ogóle nazwać jakąkolwiek karą.
Jeśli jakimś cudem ominął was ten spektakularny pokaz buractwa, to gwoli ścisłości przypominamy (ale uwaga, wideo tylko dla pełnoletnich czytelników):
Sprawa słusznie oburzyła całą piłkarską Polskę, a do nas zaczęły lawinowo napływać wiadomości od anonimowych osób, które z tak karygodnym zachowaniem Pyżalskiego spotykały się już wcześniej. Większość zgodnie jednak twierdziła, że ciężko reagować na taką prymitywność, bo facet, który w swojej karierze zdążył m.in. przestrzelić stopę swojemu rywalowi przy dyskotekowej przepychance nie należy do osób ze szczególnym dystansem do swojej osoby.
Liczyliśmy jednak, że po takim popisie, jaki dał w meczu z Garbarnią, ktoś wreszcie dobierze mu się do tyłka. Ot, choćby PZPN. Dziś w serwisie 90minut.pl przeczytaliśmy jednak następujący komunikat Komisji Dyscyplinarnej PZPN:
Komisja Dyscyplinarna PZPN na posiedzeniu w dniu 21 lipca 2016 r. ukarała klub Warta Poznań karą pieniężną w wysokości 10.000 zł za przewinienie dyscyplinarne braku porządku w trakcie meczu barażowego o wejście do II ligi piłkarskiej, rozegranego w Poznaniu pomiędzy klubami Warta Poznań oraz Garbarnia Kraków w dniu 15.06.2016 r., polegającego na kierowaniu przez kibica klubu Warta Poznań Jakuba P. do zawodników drużyny Garbarni Kraków słów o treści znieważającej.
10 tysięcy złotych, czyli podejrzewamy, że Jakub Pyżalski nawet nie odczuje przesadnie tej straty na swoim koncie bankowym. 10 tysięcy złotych za taką wiązankę puszczoną w trakcie meczu i kompletny brak skruchy po tym wydarzeniu. Bo przypomnijmy – zamiast posypać głowę popiołem, grzecznie przeprosić i zapaść się pod ziemię, w internecie mogliśmy oglądać radosne tweety wesołego małżeństwa…
Pozdrawiamy wszystkich kibiców Warty Poznan! 30 lipca zagramy już w 2 lidze!!!! 😄😄😄 pic.twitter.com/8P16MgTGsl
— Izabella Łukomska (@PrezesWartaSA) June 27, 2016
Poza tym Izabella Łukomska-Pyżalska naskoczyła na zawodników Garbarni, którzy swoim zachowaniem mieli sami wykazywać… brak kultury. Kabaret.
Z jednej strony rozumiemy PZPN. Burak jest na tyle sprytny, że od początku w piłce używa jako zderzaka swojej małżonki. Formalnie to ona jest szefem, to ona piastuje wszelkie stanowiska, to ona reprezentuje klub. Jakub P. jest – jak to określił PZPN – kibicem. Zresztą, jest to wszystko dość rozsądne, bo gdy raz burakowi zamarzyły się piłkarskie salony, to na zjeździe pezetpeenowskich delegatów Zbigniew Lach momentalnie rozjechał go w przemówieniu, wypominając kryminalną przeszłość. Pyżalski jest oczywiście prostakiem, ale nie na tyle głupim, by w takiej sytuacji się nie wycofać.
A fakt, że nie piastuje żadnej funkcji, mocno utrudnia działanie PZPN-owi. Jest jednak i druga strona. Skoro pani prezes wzięła „kibica” swojego klubu w obronę, skoro nie użyła przysługujących jej uprawnień, by wyciągnąć wobec „kibica” konsekwencje (choćby przekazanie nagrań monitoringu stadionowego odpowiednim służbom, o wezwaniu ochrony stadionowej do zaprowadzenia porządku nie wspominając) to stworzyła bardzo ewidentną podkładkę do kary mocnej i dokuczliwej. Jeśli za race kary idą w dziesiątki tysięcy – czemu tak skandalicznego terroryzowania graczy przeciwnika nie można ukarać setkami? Jeśli za finał Pucharu Polski Lechowi Poznań groziło wykluczenie z rozgrywek – czemu w podobny sposób nie ukarać Warty? Narzędzia są, powody – nie tylko zachowanie kibica, ale i reakcja klubu na to zachowanie – również.
Zamiast raz na zawsze pogonić tego buraka z piłki, nałożyć na niego (na jego klub) drakońską karę tak, by następnym razem sto razy zastanowił się czy jest sens otwierać jadaczkę, to nieśmiało grozi mu się palcem i daje przyzwolenie na kolejne wybryki. No bo nie oszukujmy się – 10 tysięcy kary to nie jest sposób resocjalizacji dla takiego typa. Następnym razem co najwyżej odwróci się, by sprawdzić, czy nikt nie nagrywa jego wybryków, a jak takiego delikwenta znajdzie, to „kurwa w przerwie będzie u niego, pedała”…