Reklama

Tiki-taka, tysiące podań i słaba defensywa. Łatwo dziś upolować Lechię?

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

25 lipca 2016, 12:44 • 3 min czytania 0 komentarzy

Jedno z ulubionych powiedzonek Jana Tomaszewskiego brzmi: za dużo grzybów barszczu. I za każdym razem, kiedy spoglądamy w kadrę Lechii Gdańsk, momentalnie nam się ono przypomina. Co w tej kadrze jest takiego nadzwyczajnego? Ano to, że liczba ofensywnych pomocników i zawodników, którzy atakują, pozwoliłaby wypełnić właściwie wszystkie pozycje na boisku.

Tiki-taka, tysiące podań i słaba defensywa. Łatwo dziś upolować Lechię?

Już przed tygodniem widzieliśmy próbkę możliwości nowej Lechii – w drugiej linii Wolski i Krasić, czyli ofensywni pomocnicy, oraz Chrapek, środkowy pomocnik z inklinacjami ofensywnymi. Innymi słowy: trzech rozgrywających. I to takich, o jakich miałaby prawo myśleć połowa Ekstraklasy.

Lechia w Płocku często utrzymywała się przy piłce, wymieniała wiele podań, ale niewiele z tego wynikało. Problem był i w ofensywie, bo przecież to Wisła zdołała oddać więcej strzałów, i w defensywie, z zwłaszcza w jej organizacji. Jeśli kluczem do dobrej obrony, ma być skuteczna praca, począwszy od najwyżej wysuniętego zawodnika, to tego w Lechii nie ma. Zapomnijcie, że Wolski z Krasiciem będą wściekle gonić za rywalami i odbierać im każdą piłkę. W takiej grze nie czują się najlepiej, chociaż w pojedynczych meczach poprzedniego sezonu im się to udawało. Wydaje się, że za ich plecami powinien biegać jednak typowy przecinak, specjalista w destrukcji, a przecież trudno do nich zaliczyć Chrapka. Michał sam mówi, że woli rozgrywać, mieć piłkę przy nodze, a nowej roli dopiero się uczy.

No właśnie, dzisiejsza Lechia – mimo że posiada już piłkarzy ogranych, z dużym doświadczeniem – przede wszystkim się uczy. Nowak nie ukrywa, że chce nauczyć piłkarzy wygrywania, że chce wyrobić w nich ten nawyk. Jednocześnie naucza ich taktyki: co chwila powraca pomysł z grą trójką w tyłach, chociaż największe wyzwanie to wciąż trzech rozgrywających. Trener Lechii zdążył już zwrócić uwagę, że każdy z tego tercetu zbyt chętnie rusza do piłki i – zupełnie niepotrzebnie – każdy chce ją mieć przy nodze. W konsekwencji: ich role się dublują, Marco Paixao pozostaje z przodu bez wsparcia, a i z Wolskiego czy Krasicia jest mało pożytku w tyłach.

A skoro już o nauczaniu mowa, to mogliby w Gdańsku nauczyć spróbować popracować też nad pokorą. Chociaż odrobinę, na przykład u Peszki, który następująco podsumował mecz w Płocku: – Piłkarsko byliśmy o klasę lepsi od Wisły, nie zasługiwaliśmy na porażkę.

Reklama

Z kolei sam Nowak po meczu w Płocku powiedział jedną mądrą rzecz: – Podawanie dla samego podawania nie ma sensu. Samą tiki-taką się nie wygrywa.

A “tiki-taka” w wykonaniu Lechii polega dziś przede wszystkim na częstym wymienianiu dużej liczby podań. Być może, jak sugerują niektórzy zawodnicy, robią to jeszcze zbyt wolno, a być może… w ten sposób stają się łatwą ofiarą dla rywali. Nie ukrywajmy: zespół, w którym tak naprawdę potrafi bronić jakichś sześciu piłkarzy, nawet w Ekstraklasie może natrafiać na spore przeszkody.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...