Kazimierz Węgrzyn, oglądając przejeżdżającą się Cracovię po Piaście Gliwice, mówił: Spóźnili się z formą o tydzień. No cóż, patrząc na wynik i grę Pasów w Niecieczy, znacznie bliżsi jesteśmy stwierdzeniu, że z formą trafili tylko na tydzień. Czwarty zespół minionego sezonu i tegoroczny pucharowicz właśnie przyjął trzy gole w polu kukurydzy. A Bruk-Bet Termalica wskoczyła na fotel lidera!
Jacek Zieliński liczył w tym oknie transferowym na kilka sensownych wzmocnień. Tymczasem z zawodników, którzy latem dołączyli do zespołu, miejsce w jedenastce jest w stanie zagwarantować maksymalnie dwóm – Mateuszowi Szczepaniakowi, który ma odgrywać zbliżoną do Denissa Rakelsa rolę, oraz Robertowi Litauszkiemu. Fakt rzucił wczoraj nagłówkiem „Obrońca z przypadku”, pisząc, że Węgra wypatrzono w trakcie obserwacji innego zawodnika. Ale jeśli chodzi o relację z dzisiejszego meczu, to tytuł można by zostawić.
W końcu Litauszki:
– dał się w polu karnym przestawić jak junior przez Gustkovskisa, który najlepiej odnalazł się w zamieszaniu podbramkowym
– był jednym z tych, którzy przy rzucie wolnym dającym gola na 2:0 kompletnie przysnął (choć to i tak nic w porównaniu z katastrofalnym błędem Sandomierskiego) i pozwolił Kupczakowi trafić do siatki
– nie potrafił zatrzymać wymiany podań duetu Gustkovskis-Kędziora, a na koniec akcji wbił piłkę do swojej bramki
A wiecie co? Mogło… być gorzej. Litauszki, zatrzymując zagranie Guby, wykonał wślizg, po którym piłka trafiła w słupek. Nie jest jednak tak, że na Węgra należy zrzucić wszelkie winy. Bardzo zbliżony poziom zaprezentował Wołąkiewicz, niewiele lepiej wypadł Deleu. Sporo zastrzeżeń można było mieć też do drugiej linii – oczywiście, Cracovia wygrywała w środku pola, dominowała, nie miała problemów z utrzymaniem się przy piłce, ale niewiele z tego wynikało. Sensowne akcje, po których goście dochodziliby do stuprocentowych sytuacji? Ktoś coś? Mamy w pamięci tylko ładne rozegranie, po którym Jendrisek trafił w poprzeczkę. Ale to było po przerwie, Cracovia przegrywała już wtedy 1:3.
Spytacie więc, w jaki sposób dwa gole strzelił zespół z kiepską wyglądającą ofensywą. Otóż przy pierwszym dużą robotę odwalił Dariusz Trela, wypluwając piłkę po strzale Budzińskiego, a w samej końcówce Wdowiaka w polu karnym sfaulował Stefanik.
Wpływ na przebieg tego meczu miała na pewno niesłusznie uznana bramka Gutkovskisa, która otworzyła worek z bramkami. I trochę szkoda, że takie sytuacje kształtują wynik, bo Bruk-Bet Termalica właściwie przez 90 minut była zespołem lepszym. Może i dostała prezent od sędziego, ale grała naprawdę porządną piłkę – bardzo dobra defensywa, szybko wyprowadzane kontrataki, wykorzystujące zabójczą szybkość Guby. Po jednej z takich akcji doskonałą sytuację zmarnował Gutkovskis, przy trzecim golu też jego uderzenie chwilę wcześniej zatrzymał Sandomierski.
A Cracovia? Przede wszystkim pokazała, że grając w ataku pozycyjnym i napotykając świetnie zorganizowany w obronie zespół może stać się łatwą zdobyczą. Zieliński wraz ze swoimi podopiecznymi w ciągu kilku tygodni zaliczają dublet: eurowpierdol i agrowpierdol.
Dziś pocieszać się mogą, że przynajmniej… przegrali z nowym liderem ekstraklasy.
Fot. 400mm.pl