Wydawało się więc, że Legia ruszy na te najpewniej przedostatnie ułatwione eliminacje ze zdwojoną siłą. Ale nic takiego nie nastąpiło. Za wiele pieniędzy włożyła w odzyskanie tytułu i zimowe transfery. (…) Niecodzienne przygotowania bez czołowych piłkarzy, pogłoski o możliwym odejściu Nikolicia (do Chin), Dudy (do Włoch), Pazdana (Francja, Niemcy, Turcja) oraz Kaspra Hämäläinena, czwartkowa porażka 1:4 w Superpucharze z Lechem mnożą niepewność co do gotowości Legii – czytamy dziś w Gazecie Wyborczej.
FAKT
Na początek czytamy o słodko-gorzkich łzach Ronaldo. Temat już mocno ograny, tym bardziej że już wczoraj właściwie każdy tytuł zawierał wyraz: „łzy” lub „płacz”.
Obok – wielkie greckie wakacje Lewandowskich. Robert i Ania jak zwykle nie schodzą z celownika paparazzi.
Uspokajamy: o futbolu coś interesującego też w Fakcie się znajdzie. Trzeba tylko przerzucić strony, by przeczytać o zamieszaniu z Vackiem.
Zamiast szykować się z Piastem do walki o Ligę Europy, Kamil Vacek trenuje z czeskim drugoligowcem. (…) Choć Vacek był z Piastem na letnim obozie w Ołomuńcu i cztery dni temu został zgłoszony do rozgrywek ekstraklasy, w czwartkowym meczu eliminacji Ligi Europy z IFK Goeteborg nie wystąpi. Co więcej, nie wiadomo, czy w ogóle zagra w barwach Piasta. Jak się okazało, szefowie klubu ostatecznie nie wykupili czeskiego pomocnika, więc w lipcu musiał wrócić do Sparty. W drużynie ze stolicy Czech nie załapał się do kadry na obóz w Austrii. Zamiast tego… został oddany do drugoligowego czeskiego FC Vlasim, z którym współpracuje Sparta. Sytuacja zrobiła się kabaretowa. Lider gliwiczan, zamiast pomóc drużynie, musi trenować z półamatorskim zespołem.
Dalej:
– David Guba, nowy piłkarz Bruk-Bet Termaliki, odpuścił Ligę Mistrzów z AS Trenczyn
– Powrót Guzmicsa po urlopie
– Korona ma wziąć przykład z Pink Floyd
Porażki nikt wam nie wybaczy – przypomina Fakt.
Awans jest obowiązkiem, a inne rozstrzygnięcie będzie ogromną sensacją. Legia jest murowanym faworytem w rywalizacji ze Zrinjskim Mostar. Mistrzowie Polski mają za zadanie przywieźć z gorącej Bośni i Hercegowiny dobry rezultat. Taki, po którym spokojnie będą mogli przygotowywać się do spotkania rewanżowego. – Łatwo nie będzie, każda z drużyn występujących w eliminacjach Ligi Mistrzów potrafi grać piłkę. Nie możemy lekceważyć przeciwnika, odpowiednio podejść i osiągnąć dobry wynik. Trzeba zmazać plamę, którą daliśmy w Superpucharze – powiedział Bartosz Bereszyński, obrońca stołecznego zespołu.
GAZETA WYBORCZA
Zatrzaskujące się wrota Ligi Mistrzów.
Wydawało się więc, że Legia ruszy na te najpewniej przedostatnie ułatwione eliminacje ze zdwojoną siłą. Ale nic takiego nie nastąpiło. Za wiele pieniędzy włożyła w odzyskanie tytułu i zimowe transfery. Legia nie wykupiła Artura Jędrzejczyka, co kosztowałoby ponad 1 mln euro oraz wiązało się z bardzo wysoką pensją. I chociaż ten ruch można zrozumieć (Jędrzejczyk ma 29 lat), to teraz na prawej obronie zamiast reprezentanta Polski biega dwóch piłkarzy klasy ligowej. Wkrótce przekonamy się, czy Legia sportowo skorzystała na zamianie w środku boiska – sprzedała defensywnego pomocnika Ariela Borysiuka, kupiła rozgrywającego Thibaulta Moulin. Poza tym na razie zachowała resztę kadry. Do Mostaru polecieli już Ondrej Duda, Nemanja Nikolić oraz Tomasz Jodłowiec, którzy kilka dni temu wrócili do treningów po Euro. Nie wiadomo jednak, w jakim wymiarze trener Besnik Hasi będzie mógł z nich skorzystać ani czy będą w Legii w trakcie III i decydującej IV rundy. Podobnie rzecz ma się z Michałem Pazdanem, który treningi wznowi w środę. Niecodzienne przygotowania bez czołowych piłkarzy, pogłoski o możliwym odejściu Nikolicia (do Chin), Dudy (do Włoch), Pazdana (Francja, Niemcy, Turcja) oraz Kaspra Hämäläinena, czwartkowa porażka 1:4 w Superpucharze z Lechem mnożą niepewność co do gotowości Legii.
Superjedenastka Euro. Spoglądamy w uzasadnienie wyboru obrońców.
Stoperzy to zbiorowy bohater Euro, chyba na żadnej innej pozycji nie widzieliśmy takiego tłumu piłkarzy w świetnej formie. Gdybyśmy mogli, stworzylibyśmy z nich osobną ekipę marzeń. Ale tak nie wolno, więc stawiamy na trzech. Po pierwsze, Pepe. On już nigdy nie pozbędzie się reputacji nazbyt łatwo tracącego głowę brutala, ale teraz kontrolował siebie i sytuację na boisku totalnie. Wraz z Cristiano Ronaldo współlider mistrzów kontynentu. Obok niego stawiamy Leonardo Bonucciego oraz Jerome’a Boatenga, którzy nie tylko perfekcyjnie dowodzili liniami obronnymi Włochów i Niemców, ale jeszcze zachwycali rozgrywaniem piłki, w tym nawet kilkudziesięciometrowymi przerzutami o chirurgicznej precyzji. Żałujemy, że nie wolno nam listy rozszerzyć, bo na mnóstwo komplementów zasłużyli i Giorgio Chiellini, i Andrea Barzagli, i walijski kapitan Ashley Williams, i nasz duet – panujący w powietrzu Kamil Glik wraz z przywoływanym już, grającym bliżej ziemi Pazdanem.
I cały skład: Neuer – Pepe, Bonucci, Boateng – Kroos, Krychowiak – Bale, Nani, Ramsey, Griezmann – Ronaldo.
SUPER EXPRESS
Na okładce państwo Lewandowscy, prosto z wakacji.
Portugalia zarobi 112 milionów.
Samolot, którym reprezentacja Portugalii wróciła do ojczyzny, tuż po wylądowaniu na lotnisku w Lizbonie został oblany dwoma fontannami wody w narodowych barwach – czerwoną i zieloną. Teraz portugalska federacja czeka na wartki strumień pieniędzy z UEFA. Mistrzowie Europy zarobili w sumie 25,5 mln euro, czyli 112,4 mln złotych! Portugalia znajduje się na szczycie listy płac Euro 2016. Z 25,5 mln euro, które zarobiła, 8 mln dostanie za udział, 1,5 mln za wyjście z grupy, kolejne 2,5 mln za awans do ćwierćfinału, 4 mln za awans do półfinału i wreszcie 8 mln za triumf w finale. Do tego dojdzie jeszcze 1,5 mln za trzy remisy w fazie grupowej.
I jeszcze dwie strony poświęcone polskiej parze Beckhamów. Co nowego u nich?
Wreszcie mają czas dla siebie! Robert i Anna Lewandowscy (oboje 28 l.) od kilku dni przebywają na greckiej wyspie Mykonos, gdzie odpoczywają i ładują akumulatory przed kolejnym ciężkim sezonem. Robert wraca do treningów w Bayernie dopiero za dwa tygodnie, więc chce jak najlepiej wykorzystać ostatnie dni laby. Tylko oni, ciepłe morze, gorący piasek i piekące słońce. Lewandowscy, którzy niedawno obchodzili trzecią rocznicę ślubu, cieszą się każdą wspólną chwilą na Mykonosie. Całymi dniami spacerują po plaży, zażywają kąpieli słonecznych i morskich. Miłosny żar aż bije od najsłynniejszej polskiej sportowej pary. Nie szczędzą sobie czułości i gorących całusów.
Aż sami się zastanawiamy, po co to czytamy…
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka.
Na początek czytamy o Ederze, Cristiano Ronaldo i Francuzach. Jest też rozmowa z Andrzejem Juskowiakiem: Praca i poświęcenie warte złota.
Jest pan zaskoczony wynikiem finału?
– Trochę tak, bo faworytem była Francja. Ze względu na to, jak grała, jak się rozpędzała, jaką miała siłę uderzeniową, czyli króla strzelców Antoine’a Griezmanna w składzie. To wszystko plus statystyki, z których wynikało, że na zwycięstwo czeka prawie pół wieku, dawało Trójkolorowym poczucie roli faworyta. Sami sobie utrudnili zadanie. Wiele sił kosztował ich półfinał z Niemcami, dlatego w niedzielę brakowało precyzji. Byli lepsi, stworzyli więcej okazji, ale zgubiło ich to, co mistrzów świata w 1/2 finału: nieskuteczność.
(…)
Czy Ronaldo, który wygrał Ligę Mistrzów, odbierze Leo Messiemu Złotą Piłkę?
– Nie wiem, co by musiało się stać jesienią, by ktokolwiek mu przeszkodził. W najważniejszych momentach: grupowym spotkaniu z Węgrami oraz półfinale z Walią strzelał decydujące gole. Podobało mi się, że w meczu o finał – po zdobyciu pierwszej bramki – Portugalczycy nie zadowolili się prowadzeniem, tylko próbowali podwyższyć wynik. Szybko dopięli swego i zakończyli mecz. Takiej odwagi brakowało mi choćby u Polaków.
O tym, że Legia szykuje się do pierwszego starcia o Ligę Mistrzów, już czytaliśmy. Tutaj jest również o trudnym czasie Koseckiego.
Jeszcze niedawno indywidualnymi akcjami prowadził Legię do mistrzostwa Polski, a dziś nie znalazł się w szerokiej kadrze na mecz ze Zrinjskim Mostar. Trener Besnik Hasi zabrał do Bośni i Hercegowiny dwudziestu zawodników, w tym Sadama Sulleya, który, delikatnie mówiąc, formą nie imponował. Jakub Kosecki został w domu. Otrzymał jasny sygnał, że na razie nie należy do grupy zawodników pierwszego wyboru. – Uznałem, że w tym momencie nie jest jeszcze gotowy do gry – powiedział szkoleniowiec. (…) Najprostszym rozwiązaniem byłoby rozstanie z Legią, z którą obowiązuje go jeszcze roczny kontrakt. Nie jest to jednak prosta sprawa, bo Kosecki praktycznie stracił pół roku w czasie wypożyczenia do Sandhausen. Jesień w 2. Bundeslidze miał udaną, należał do wyróżniających się piłkarzy, ale już wtedy grał z kontuzją, brał proszki i zastrzyki przeciwbólowe. Wiosną konieczna była pauza. Wtedy stało się jasne, że Niemców nie stać na wyłożenie 400 tys. euro i wykupienie zawodnika z Legii. Logiczne, że trener przestał na niego stawiać. Wiosną wystąpił w trzech spotkaniach, przebywał na boisku zaledwie 67 minut.
Spoglądamy w pozostałe bieżące sprawy ligowe:
– Problemy Piotra Nowaka
– Nowa rola Małeckiego: ma grać bliżej środka pola
– Psycholog pomógł awansować Zagłębiu do kolejnej rundy LE
– Transfer Kapustki w ciągu kilku dni
Debiutant z trenerskiej ławki Korony Kielce nie chce odbić się od ściany.
The Wall – jeden z najważniejszych albumów w historii muzyki rockowej. Wydana w 1979 roku płyta zespołu Pink Floyd do dziś przez wielu krytyków i słuchaczy jest zaliczana do kanonu gatunku. Gdyby przetłumaczyć tytuł na język polski, brzmiałby: „Ściana”. Dla Tomasza Wilmana to ważny album. Jak i cała twórczość Pink Floyd, jego ulubionego zespołu. – Pewnie, gdybym powiedział zawodnikom nazwę, nawet by nie kojarzyli – śmieje się nowy szkoleniowiec Korony. Zapytany, czy nie boi się zderzenia z ekstraklasową ścianą, odpowiada krótko: „Nie”. – Ścianę można rozwalić i my to chcemy zrobić. Jak Pink Floyd – dodaje. Zanim runie mur, Wilmana czeka mnóstwo pracy. Zapału na pewno nie zabraknie. W klubie spędza kilka godzin dziennie. Rodzina twierdzi, że jest pracoholikiem, choć nowy trener Korony temu zaprzecza. – Aż tak źle chyba nie jest… chociaż skoro tak mówią, może mają rację – zastanawia się Wilman. Ale rację mają jego bliscy, tak przynajmniej twierdzą zawodnicy, którzy mieli okazję z nim współpracować. Wilman, jeszcze jako drugi trener Korony, dla każdego piłkarza przygotowywał indywidualne analizy taktyczne. Krótkie, trwające pięć, dziesięć minut filmy pomagały zawodnikom poprawić ustawienie na boisku. O ile sama prezentacja nie trwała długo, o tyle przygotowanie zajmowało kilka godzin. – Nie zamierzam z tego zrezygnować. Większość chłopaków na tym skorzystała, czegoś się nauczyła, więc nadal chcę prowadzić takie odprawy – mówi Wilman.
Kto jedynką w bramce Ruchu?
Pozycja bramkarza należała w ostatnich latach do tych, o które w Ruchu Chorzów nie musieli się martwić. Matuš Putnocky, a wcześniej Krzysztof Kamiński, Michał Buchalik czy Michal Peškovič potrafili pod wodzą Ryszarda Kołodziejczyka (trenera bramkarzy) osiągnąć wysoką formę. Niewykluczone, że w tym sezonie będzie podobnie, ale opiekuna chorzowskich golkiperów czeka nie lada wyzwanie. Trzeba będzie bowiem przygotować do regularnej i bezbłędnej gry bramkarzy, którzy numerami jeden nie byli od bardzo dawna albo wręcz nigdy. Po odejściu Putnocky’ego do Lecha Poznań, klub ściągnął tylko jednego bramkarza. To Jakub Miszczuk, który ostatni sezon spędził w Arce Gdynia. 26-latek jest jednak kompletną niewiadomą. Nigdy nie rozegrał ani jednego meczu na poziomie ekstraklasy. W poprzednim sezonie nie wystąpił też ani razu w I lidze. (…) Większe szanse na grę w podstawowym składzie mają jednak rezerwowi bramkarze Ruchu z poprzedniego sezonu, czyli Kamil Lech i Wojciech Skaba. Do tego drugiego, 32-letniego golkipera, przylgnęła już łatka notorycznego zmiennika. Sześć lat był bowiem rezerwowym w Legii Warszawa, a minione dwa – w Ruchu.