Pół Europy w finałach. Drużyn tak wiele, że podobno Podbeskidzie i Górnik Łęczna odpadły z eliminacji dopiero na finiszu. Czy debiutancki format sprawdził się? Był obiecujący, rozczarowujący? Warto dać mu szansę, trzeba się go trzymać za wszelką cenę, a może należy wyrzucić od zaraz?
ARGUMENTY PRZECIW
SŁABSZY POZIOM
Umówmy się – francuski mundial zjada to Euro na śniadanie. Brazylijskie mistrzostwa również, tak samo nasze Euro i wiele innych turniejów włącznie z fazą grupową Pucharu Ekstraklasy.
Mistrzostwa Europy wcześniej były dosyć elitarne. Szesnaście drużyn, hitowe mecze w prawie każdej grupie. Czas na wspominki: cztery lata temu Niemcy, Portugalia i Holandia w grupie B, Włochy i Hiszpania w C, Anglia i Francja w D. Pamiętacie grupę śmierci z 2008, gdzie Holandia, Francja i Włochy tłukły się już na tym etapie? Cóż za przepiękna jatka od zaraz.
Nie chodzi o to, by zatrzasnąć drzwi średniakom, ale jednak co wniosły drużyny, które na pewno by się nie zakwalifikowały przy starym formacie? Choćby te, które wywalczyły finały poprzez baraże trzecich miejsc: Turcja, Ukraina, Irlandia, Węgry, Szwecja. Trzy absolutnie słabiutkie, do tego nudna Irlandia, która skorzystała na rezerwowym składzie Włochów, no i Węgrzy. Węgrzy, którzy owszem, dali trochę emocji, ale ostatecznie wylecieli z hukiem po 0:4.
Jak mamy wielką sympatię dla bratanków i ich kibiców, tak nie da się oszukać – gdyby hurtem zrezygnować z tych drużyn, turniej więcej by zyskał niż stracił.
MNIEJSZA STAWKA
Trzeba się nieźle natrudzić, żeby nie wyjść z grupy w finałach. To są fakty. Faza grupowa, która przepuszcza dalej szesnaście z dwudziestu czterech drużyn, nie może być aż tak emocjonująca jak te z dawnych lat.
I znowu przypomnimy grupę z Francją, Włochami i Holandią z 2008. Ktoś wielki odpadnie tak wcześnie – już samo to przyciąga do telewizorów. Rosyjska ruletka największych.
Tutaj wyszliby sobie spokojnie i grali dalej, tyle z emocji. Teraz jest tak, że kompromitująca się w dwóch pierwszych meczach Turcja wciąż jeszcze jakimś psim swędem może się wydostać.
ZAMIESZANIE Z TRZECIMI MIEJSCAMI
Lubimy tę zabawę przed ostatnią kolejką: co się musi stać, by wyszedł ten, a nie tamten? Kto na kogo trafi? Na Euro 2016 to była jednak zaawansowana matematyka. Może lekko przesadzamy, ale liczba wariantów, sposób liczenia – to wszystko jest tak zagmatwane, że głowa boli. Prostota systemu, w którym wychodzą dwie ekipy z grupy, jest nie do przecenienia.
ARGUMENTY ZA
TRZECIE MIEJSCA PSU SPOD OGONA NIE WYPADŁY
Możemy lekko skreślić tych, którzy ledwo się dostali na same finały, ale ci, którzy wyszli z trzecich miejsc w grupie… Ta dodatkowa furtka nie obniżyła poziomu fazy pucharowej. Wystarczy powiedzieć, że nie awansowałby późniejszy mistrz.
PRZEBIJE SIĘ KTOŚ, KOGO WARTO OGLĄDAĆ
Tyle szans na awans dla mniej uznanych piłkarskich nacji oznacza też, że któreś muszą napisać naprawdę fajną historię, pokazać się ze znakomitej strony. Tak było tym razem z Walią czy Islandią, a które kto wie czy nie zostałyby zgładzone w barażach. Tymczasem przyjechały i były bardzo barwne, ciekawe.
FAZA PRZED ĆWIERĆFINAŁAMI
To mocno subiektywny atut, ale piszemy. Dawniej Euro niesłychanie wytracało tempo po fazie grupowej. Początek, owszem, mecz za meczem, ale potem bach bach, zanim się obejrzysz już po wszystkim, bo zostaje raptem kilka meczów. Dodanie tej rundy sprawia, że faza pucharowa nie jest sprintem na pięćdziesiąt metrów.
RADOCHA DLA WIELU KRAJÓW
To będzie punkt najważniejszy. Można się z nim nie zgadzać, ale on przesądza dlaczego ten format zostanie i dlaczego za cztery lata będziemy grać nawet w Azerbejdżanie. Naprędce możemy go nazwać: polityką angażowania.
W każdym kraju, w którym reprezentacja odnosi sukces, futbol dostaje kopa. Zainteresowanie, sponsorzy, kibice – wszyscy patrzą na piłkę inaczej. Dla wielu nacji sam awans do turnieju już był czymś historycznym, a przecież przy takich zasadach awansu z fazy grupowej łatwiej też o odtrąbienie sukcesu na mistrzostwach, czego przykładem na pewno choćby Irlandia Północna.
UEFA stwarza więc różne płaszczyzny pod angażowanie, czyli – pod osiąganie sukcesów. Doskonale widać to też po konstrukcji Ligi Narodów, gdzie o miejsce w finałach będą bić się maluczcy z ostatniego koszyka – czeka nas emocjonujący baraż o Euro między, powiedzmy, Kazachstanem i Cyprem. Niesprawiedliwe? Oczywiście. Ale w którymś z tych krajów da gigantycznego kopa do działania. W to UEFA graj. A jeszcze organizacja turnieju, niebawem dla multum państw, co także sprawia, że opinia publiczna w tych krajach bliżej zaczyna przyglądać się piłce.
UEFA od tych pomysłów nie odejdzie, to pewne. Taką przyjęli strategię na rozwój piłki na kontynencie i będą konsekwentni. Już bardziej prawdopodobne, że zaproszą kraje… z innych kontynentów, o czym zresztą kiedyś wspominał Platini, a by EURO stało się bezpośrednią konkurencją dla mundialu.