Wielką piłkarską imprezę podsumować można na tysiąc pięćset sto dziewięćset sposobów, ale tak się jakoś utarło, że pozycją absolutnie obowiązkową na tej liście jest stworzenie najlepszej jedenastki turnieju. Oczywiście rozumiemy potrzebę wyróżnienia najlepszych z najlepszych, ale – jako że interesują nas skrajności – jednocześnie uważamy, że nie powinno się na tym poprzestawać. Trochę uwagi – tak dla przeciwwagi – należy poświęć też najgorszym, tym którzy zawiedli oczekiwania. Po prostu zapraszamy do sprawdzenia naszych jedenastek kozaków i badziewiaków Euro 2016.
Zaczynamy od tej pierwszej. Najliczniej reprezentowana w niej jest ekipa nowych mistrzów Europy. Teoretycznie to niespodzianka pokroju korków w centrum miasta po godzinie 17, ale umówmy się – bardzo długo rozkręcali nam się panowie Portugalczycy. Rui Patricio i Pepe miejsce w drużynie turnieju przyklepali w zasadzie dopiero dzięki bardzo dobrej postawie w meczu finałowym, choć wcześniej oczywiście również nie było tragedii z ich strony. Cristiano Ronaldo przechylił szalę na swoją korzyść już kilka dni wcześniej, w spotkaniu półfinałowym. Do tego równie młody, co rewelacyjny Renato Sanches, który jest trochę usprawiedliwiony, bo w fazie grupowej był jedynie rezerwowym, dwa razy wchodził z ławki. Na naszej ławce rezerwowych znalazło się miejsce dla Naniego, co należy traktować jako pochwałę solidności, trzymania równego, wysokiego poziomu.
Spośród wicemistrzów Europy na szczególną uwagę zasługuje ofensywny duet i jest to kwestia tak niekontrowersyjna, że aż nie wypada się na tym rozwodzić. Bohater fazy grupowej i bohater fazy pucharowej. Piłkarz, który zaliczył najwięcej kluczowych podań i król strzelców. Dimitri Payet i Antoine Griezmann. Francuska defensywa? Laurent Kościelny to trochę niedoceniony gracz, bierzemy go na ławkę.
Ale jeśli chodzi o grę w tyłach bardziej imponowali nam Włosi i Niemcy. Stąd Jerome Boateng i Leonardo Bonucci w pierwszym składzie i Manuel Neuer oraz Giorgio Chiellini na ławce. Kandydatów było rzecz jasna więcej, ale jednemu z nich miejsce w “18” zabrał Kamil Glik. Nikt nie zaliczył więcej wybić od Polaka, a jego liczby generalnie są tak dobre, że znalazł się nawet w jedenastce turnieju Opty, która na piłkę patrzy tylko przez pryzmat statystyk.
Skoro już przy Polakach jesteśmy – Kuba Błaszczykowski. Świetny turniej jest tym bardziej warty docenienia, że gdy spojrzycie na poniższe zestawienie, to zobaczycie, że żaden inny piłkarz, który się w nim znalazł, nie ma za sobą tak kiepskiego sezonu klubu. Nawet Edena Hazarda (udział, jako asystent bądź strzelec, przy pięciu golach na Euro), który przecież przez jego większą część był niemiłosiernie wyszydzany, koniec końców nawet nie wypadałoby porównywać do rezerwowego skrzydłowego. Dla Aarona Ramseya, a przede wszystkim Garetha Bale’a czy Mesuta Oezila udane Euro było adekwatną puentą całego sezonu.
Jeszcze jedno: pod uwagę braliśmy przede wszystkim piłkarzy, którzy doszli ze swoim ekipami do poziomu ćwierćfinału. Doceniamy Euro w wykonaniu Perisicia czy Iniesty, ale zawiedli oni zaraz po wyjściu z grupy.
Badziewiacy. Z jednej strony klasyczni leszcze, po których Europa od początku nie obiecywała sobie zbyt wiele, a z drugiej – naprawdę wielkie rozczarowania.
Co musiało się dziać w domach członków tak licznego kościoła Zlatana, gdy Szwedzi prezentowali swój antyfutbol, a nadpiłkarz naprawdę nie potrafił wyróżnić się spośród tej całkowicie bezbarwnej, choć ubranej na żółto zbieraniny… Co musiało się dziać w domach fanów Synów Albionu, a szczególnie Pawła Zarzecznego, gdy po głowach kopali się ludzie z “najsilniejszej” ligi świata, w Harry Kane – ulubieniec felietonisty Weszło – zawodził do tego stopnia, że lepiej wypadłby chyba nawet Michał Przybyła… W końcu – co musiało się dziać w domach ukrytej opcji niemieckiej oraz jednego z komentatorów Polsatu, gdy Mario Goetze, niedawno złote dziecko tamtejszego futbolu, wyróżniał się tylko tuszą, a Thomas Mueller w końcu grał równie efektywnie co efektownie, czyli mówiąc wprost – beznadziejnie…
Boimy się tych obrazków. Poza tym bardzo zawiedzeni jesteśmy postawą Ardy Turana, który w reprezentacji z reguły nie zawodził – nawet wtedy, gdy nie mógł grać Barcelonie, w narodowych barwach wymiatał, był jedną z gwiazd eliminacji. No i Yannicka Ferreiry Carrasco, który miał taką końcówkę sezonu w Atletico – przypomnijcie sobie finał LM! – że typowaliśmy go na odkrycie mistrzostw. Nie wyszło to za mało powiedziane.
Na pocieszenie – rundka dla wszystkich. Na koszt beznadziejnych, ale hojnych: Mamajewa i Kokorina.