Drużyna Adama Nawałki nie pozwoli nam się nudzić. Eliminacje mundialu w Rosji nie będą przypominały ani kwalifikacji Euro, ani turnieju we Francji. Rywale będą inaczej Polskę traktować, reprezentacja też musi się zmienić. Nawałka już chyba nigdy nie wyjdzie z butów pioniera. Został pierwszym polskim selekcjonerem, który pokonał Niemcy; awansował do ćwierćfinału mistrzostw Europy; skończył mecz rzutami karnymi. W końcu – jako pierwszy polski trener po 1989 r. nie spartaczył wielkiego turnieju – czytamy w Gazecie Wyborczej, która w poniedziałkowym wydaniu ma sporo do zaoferowania.
FAKT
Portugalia mistrzem Europy. Zwycięstwo bez Cristiano – brzmi nagłówek.
Na pierwszych dwóch stronach przeczytamy o wczorajszym finale i Euro ludzi zmęczonych: zawiedli Smalling, Pogba, Ibrahimović, mimo wszystko Ronaldo. A, no i Milik zostaje w Ajaksie.
Poobijani, ale gotowi na Ligę Mistrzów – czytamy dalej o Legii.
Jutro legioniści rozpoczynają walkę o fazę grupową Ligi Mistrzów. Siódmy raz w historii, a udało się jedynie w 1995 roku. (…) Sytuacja kadrowa nie należy do łatwych, choć od piątku z drużyną trenują Ondrej Duda i Nemanja Nikolić. Trudno przesądzać, czy pomogą zespołowi w Mostarze. Na razie więcej mówiło się o tym, że po udanych występach w Euro 2016 odejdą, ale zostali zgłoszeni do drugiej rundy eliminacyjnej. Włoskie media informują, że szefowie Fiorentiny nie spieszą się z zakontraktowaniem Słowaka, bo ma jeszcze kilka innych celów transferowych.
Gostomski nie ukrywa, że stracił pół roku.
Od stycznia tego roku był golkiperem Glasgow Rangers, w którym nie zagrał choćby minuty. Ba, nie siedział nawet na ławce rezerwowych. – Trochę inaczej to sobie wyobrażałem, bo co innego powiedzieli mi w klubie. Usłyszałem, że mają solidnego pierwszego bramkarza i poszukują dwójki. Stało się inaczej – opowiada Faktowi zawodnik.
Ze spraw bieżących:
– Babiarz kapitanem Termaliki
– Brlek za kierownicą, to on ma dyrygować grą Wisły
– W Ruchu, po kiepskich wynikach sparingów, biją na alarm
– Adam Buksa trafi do Jagiellonii
GAZETA WYBORCZA
Alfabet Euro.
B jak bezrobotny. Hal Robson-Kanu. 1 lipca stracił pracę w drugoligowym Reading. Wieczorem odpowiedział pięknym golem wbitym w ćwierćfinale Belgom. Wychowywał się na plebanii kościoła, do którego należeli księżna Diana i David Cameron. Na podwórku bawił się z dziećmi Micka Jaggera. Poznaliśmy takich historii mnóstwo, bo to był turniej niespodziewanych bohaterów, o których nie wiedzieliśmy nic albo prawie nic. Począwszy od trzecio- i czwartoligowców północnoirlandzkich, przez importowanych ze szwajcarskiego systemu szkolenia Albańczyków, skończywszy na – Europa widziała go po raz pierwszy – naszym łysolu Michale Pazdanie. To naprawdę były igrzyska dla wszystkich.
N jak najstarsi.W meczu z Belgią piłkarz podstawowego składu Włoch miał średnio 31 lat i 169 dni. A 31 lat i 131 dni miał średnio Włoch, który wyszedł na Irlandię. To dwie najstarsze jedenastki w całej historii mistrzostw kontynentu. A jednak Italia jako pierwsza awansowała, a jednak jej ludzie w trzech grupowych meczach pokonywali na boisku najdłuższe dystanse, a jednak Niemców w ćwierćfinale przetrzymali aż do rzutów karnych. (…)
Rafał Stec pisze w felietonie o obronionej niewinności mistrzostw.
W sprawie zasadniczej, czyli mistrzostw Europy rozdętych do 24 drużyn, mam bardzo kategoryczną opinię i nie zmienię jej nawet pod groźbą przykucia do telewizora nadającego w kółko powtórki Cracovii przegrywającej ze Shkendiją. Jestem mianowicie absolutnie za, a nawet przeciw. Nasłuchałem się, że dzięki nowej formule Euro zostaliśmy zasypani niespodziankami lub wręcz sensacjami, bo ponoć premiowała miernoty. To oczywiście dyrdymały, przecież niewidoczni na mapie Walijczycy rozbili lansowanych na nadpiłkarzy Belgów (zresztą powtórzyli wyczyn z eliminacji); zamarzający gdzieś pod kołem podbiegunowym Islandczycy zatrzymali Holandię, Czechy, Portugalię czy Anglię; Polacy rozpoczęli kampanię przed blisko dwoma laty od triumfu nad Niemcami, a teraz zdołali nastraszyć i mistrzów świata, i Cristiano Ronaldo; broniący złota Hiszpanie wcześnie zderzyli z dywizją włoską wskutek własnej niezdarności, mianowicie niepotrzebnie pozwolili, żeby nakopali im Chorwaci. Nikt tu nie manipulował, geografię europejskiego futbolu wyretuszowało boisko. I maleństwa wcale nie ustanowiły rekordu, wszak podczas Euro 2004, z którym kojarzymy głównie triumf piłkarzy z niespełna 11-milionowej Grecji, do półfinałów dopchały się jeszcze 10-milionowe Czechy i 10-milionowa Portugalia oraz 17-milionowa Holandia – do dziś pamiętam, jak opustoszały biura prasowe po exodusie pięknych i bogatych, w jaką panikę wpadli reklamodawcy i sponsorzy, jak cały kontynent rozhałasował się o zgubnych skutkach intensywności sezonu klubowego. A doświadczyliśmy wówczas też cudu z drugiego końca skali, ponieważ Niemcy jedyny raz w dziejach galaktyki się zagapili, nie umieli stłuc nawet Łotwy i nie wygramolili się z grupy.
Obok Stec – już do spółki z Michałem Szadkowskim – piszą, jak turniej funkcjonował na bocznym torze. Euro obok Francji.
W końcu na Euro 2012 zobaczyliśmy dwa światy – polski, w którym przybysze z Zachodu z zaskoczeniem odkrywali, że po miastach nie spacerują białe niedźwiedzie, a niemal z każdym można porozmawiać po angielsku, oraz ukraiński, po którym poruszać się było zdecydowanie trudniej. Niedoróbki współorganizatorów rekompensowało jednak zachowanie mieszkańców. Nie wszyscy znali tam języki, ale nikt nie zostawiał nikogo samemu sobie. A ci, z którymi można było się dogadać, służyli za przewodników, pomagali omijać lokalne absurdy. Natomiast Francuzi powitali gości strajkami śmieciarzy i kolejarzy, do których potem dołączyli piloci i kontrolerzy lotów. Samoloty były odwoływane, koleje proponowały, że zawiozą nas do celu naokoło, kilka godzin później, niż obiecywały. Czasami otrzymywaliśmy także e-mailem komunikaty, które inaczej brzmiały po francusku, a inaczej po angielsku – o czym dowiadywaliśmy się dopiero na peronie. W Marsylii słyszeliśmy rozmowę kibiców angielskiego z niemieckim, którzy nie mogli uwierzyć, że nie ma nikogo, kto czułby się odpowiedzialny za turniej. – Wiadomo, że związkowcy chcą wykorzystać wielką imprezę, by postawić rządzących pod ścianą, ale w pewnym momencie któraś strona musi odpuścić. Jestem przekonany, że w Niemczech do kogoś dotarłoby, że rujnuje wizerunek kraju – mówił Niemiec.
I jeszcze o biało-czerwonych. Nowy świat reprezentacji Polski.
Drużyna Adama Nawałki nie pozwoli nam się nudzić. Eliminacje mundialu w Rosji nie będą przypominały ani kwalifikacji Euro, ani turnieju we Francji. Rywale będą inaczej Polskę traktować, reprezentacja też musi się zmienić. Nawałka już chyba nigdy nie wyjdzie z butów pioniera. Został pierwszym polskim selekcjonerem, który pokonał Niemcy; awansował do ćwierćfinału mistrzostw Europy; skończył mecz rzutami karnymi. W końcu – jako pierwszy polski trener po 1989 r. nie spartaczył wielkiego turnieju. We wrześniu, gdy startują eliminacje mundialu w Rosji, znów ruszy w nieznane. W ostatnim ćwierćwieczu nie było polskiego trenera, który zaczynałby kwalifikacje jako faworyt grupy (patrz ramka). Jeśli Polska nie zajmie w niej pierwszego miejsca – daje bezpośredni awans, wiceliderzy grają w barażach – zaskoczeni będą nie tylko Polacy, ale także cała Europa. Markę reprezentacji poprawiły już eliminacje Euro 2016, we Francji polscy piłkarze umocnili opinię zespołu stabilnego, zbudowali wizerunek rywala wszechstronnego, którego potwornie trudno pokonać. To ogromna zmiana – gdy Nawałka zaczynał pracę, Polska uchodziła za zespół, który regularnie wygrywa wyłącznie z outsiderami z San Marino.
SUPER EXPRESS
Orły odleciały do ciepłych krajów – sterta fotek, jak po Euro i długim, ciężkim sezonie odpoczywają reprezentanci Polski.
I jeszcze wynik finału: Ronaldo zalał się łzami, Portugalia płakała ze szczęścia.
Stało się! Najlepszą drużyną Europy została Portugalia, która pokonała gospodarzy turnieju Francuzów 1:0 po dogrywce. Bohaterem meczu został rezerwowy Eder, który zdobył gola w 109. minucie, ale Europa zapamięta przede wszystkim łzy Cristiano Ronaldo, który z powodu kontuzji musiał opuścić boisko w pierwszej połowie. CR7 przez większość meczu płakał z bólu, ale wraz z końcowym gwizdkiem sędziego wzruszył się, ale z radości! – Jaki nawet istnieje jakiś anty-Ronaldo plan, to nikt jeszcze nie znalazł recepty. To wielki piłkarz, ze wspaniałymi atrybutami – komplementował selekcjoner Francji Didier Deschamps.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Triumf i łzy. Na okładce Portugalczycy.
Płakał Ronaldo, a potem cała Francja.
Po dwunastu latach od finału EURO 2004 w Portugalii, Ronaldo znów zapłakał – wtedy po przegranej w meczu z Grecją, w niedzielny wieczór na Stade de France to były łzy człowieka, który przegrał z kontuzją. Kapitan reprezentacji Portugalii ucierpiał po ataku Dmitriego Payeta, ale próbował rozpaczliwie wrócić na boisko. W końcu opuścił je na noszach, a oklaskami na stojąco żegnali go również Francuzi, bo to był heroiczny bój o to, by pomóc kolegom w ważnej chwili. Fernando Santos po raz pierwszy odkleił się od linii bocznej i usiadł na ławce rezerwowych. To był olbrzymi cios w Portugalię, która straciła piłkarza kosmicznego, zdolnego do wygrywania meczów w pojedynkę. Ale na koniec był wielki triumf Portugalii, która poradziła sobie bez największej gwiazdy i pokonała gospodarzy po dogrywce 1:0. (…) Trener Portugalczyków ukrył twarz w dłoniach. Jeśli miał jakiś plan na to spotkanie, to runął on wraz z zejściem Ronaldo. Idealnym rozwiązaniem dla jego zespołu, który nie stwarzał sobie sytuacji, byłyby rzuty karne. Przecież pierwszy celny strzał oddali dopiero w 80. minucie… Francuzi na tle rywali wyglądali dużo lepiej, ale siedem prób i żadna zakończona bramką, nie przynosiły im chluby. Marzenie Santosa o karnych odgonił na moment Moussa Sissoko, jeden z najlepszych graczy na placu, ale znów obronił Rui Patricio.
Drużynę marzeń, czyli jedenastkę turnieju, przedstawiają dziennikarze PS.
Neuer – Bonucci, Boateng, Pazdan – Griezmann, Ramsey, Sanches, Pogba, Payet – Bale, Ronaldo
Generalnie, mamy stertę podsumowań. Są opinie ekspertów na temat nowych ról na boisku i występów niektórych piłkarzy, jest alfabet turnieju czy sonda ekspertów o Euro. Takie zapychacze.
Alfabet Euro.
E jak emocje. Rumunia – Albania? A może Węgry – Islandia? Czy Ukraina – Irlandia Północna? Taki zestaw par zawdzięczamy powiększeniu turnieju do 24 drużyn. Nie ma co ukrywać, że takie spotkania wielkich emocji nie wywołują i stawiają pod wielkim znakiem zapytania obecną formułę EURO.
F jak Francja. Francuzi pokazali, że gościnność i dobra organizacja to dla nich obce słowa. Za to udowodnili, że związki zawodowe mają skuteczne. Zapowiadane strajki na lotniskach odbyły się zgodnie z planem.
Stać nas na niespodziankę – przekonuje z kolei Vinko Marinović, trener Zrinjskiego Mostar.
Jak zareagował pan na informację, że to mistrz Polski będzie waszym rywalem w drugiej rundzie eliminacji?
– Na pewno się z tego nie ucieszyłem. Wiedzieliśmy, że Legia to największy klub w Polsce. W zeszłym sezonie grała bardzo dobrze. Zdobyła mistrzostwo i puchar. W rywalizacji z nami jest faworytem.
Jak realnie ocenia pan szanse swojej drużyny na awans?
– Jestem pewien, że losy tej rywalizacji nie zostaną rozstrzygnięte już w pierwszym spotkaniu w Mostarze. Grając przed własną publicznością stać nas na sprawienie niespodzianki. Wierzę, że osiągniemy taki wynik, który pozwoli nam jechać do Warszawy z nadziejami na awans. Jak mówiłem, to Legia jest faworytem. A my możemy tylko odpowiedzieć walką na całego i zapewniam, że tak będzie.
Ligowe tematy:
– Tłoczno w ataku Jagiellonii
– Górnik Łęczna, czyli królowie sparingów
– Załuska jak Cierzniak, prawdopodobnie zagra w Wiśle
– Niebiescy mają kłopot: bardzo słabo zagrali w próbie generalnej przed ligą
– Osyra chce pomóc sobie i klubowi
– Gostomski chce dobić do stu występów w Ekstraklasie
– Dziś Senegalczycy wchodzą do Korony
Bohater Euro? Proste – Santos. Spoglądamy na koniec w felieton Przemysława Rudzkiego.
Napisać tekst o ważnym turnieju nie znając wyniku jego najważniejszego meczu – to zadanie trudne, ale tak naprawdę nie potrzebuję znać tego rozstrzygnięcia, by czuć, kto jest największym bohaterem EURO 2016. Dla mnie to bez dwóch zdań Fernando Santos, selekcjoner reprezentacji Portugalii. Czasem inteligentni trenerzy starają się jak mogą odwrócić uwagę od słabszej gry zespołu, idąc w pierwszym szeregu, biorąc na klatę wszystkie niepowodzenia, ale inteligentny trener, odnoszący sukces z drużyną, na którą nikt nie stawia, to trener wybitny. A dla 61-letniego szkoleniowca już samo dotarcie do finału było wielkim triumfem. Wygrana w nim – spełnieniem marzeń całego kraju. Można było przewidzieć, że Trójkolorowi będą mieć kłopoty. Bo Santos uwielbia stwarzać rywalom problemy, ale ułatwia maksymalnie życie swoim piłkarzom. Cristiano Ronaldo, Pepe, Nani – wszystkie gwiazdy reprezentacji opowiadają o nim z gigantycznym respektem. Santos zyskuje charyzmę, kiedy zaczyna mówić. Gdy siedzi i czeka na pytania dziennikarzy, z twarzy zdaje się być panem Nikt i jednocześnie Everymanem. Wtapia się w otoczenie. Gdybyście spotkali go w kolejce do kiosku w Estoril, nie dalibyście eurocenta za to, że jest wielkim trenerem. A jednak jest. Jego niesamowite doświadczenie doprowadziło Portugalię do finału. Kiedy Grecja grała finał EURO 2004, był komentatorem. Musiał mocno przeżywać to co dzieje się na murawie, ale nie nosił na barkach wielkiej odpowiedzialności, nie czuł presji narodu, tak jak wczoraj.