Reklama

Mecze, których nie było. Co straciliśmy bez spotkań o brąz?

redakcja

Autor:redakcja

09 lipca 2016, 16:55 • 5 min czytania 0 komentarzy

Słabsza frekwencja, mniejsze zainteresowanie – tak UEFA tłumaczy ciągły brak podczas Euro spotkania o brąz, normalnego na innych turniejach rangi mistrzowskiej. Już od ponad trzech dekad regularnie, co cztery lata tracimy ten jeden mecz, który rozstrzygałby ponad wszelką wątpliwość obsadę podium. Nie ma chyba lepszego momentu na takie wspominki, niż dzień nieodbycia się kolejnego z tych starć, tym razem pomiędzy wypunktowanymi przez Francuzów Niemcami a rewelacyjną Walią. No dobrze, jakie spotkania przez te lata tak właściwie przeszły nam koło nosa?

Mecze, których nie było. Co straciliśmy bez spotkań o brąz?

1984 – Dania – Portugalia

Zrzut ekranu 2016-07-09 o 16.51.26

Gdyby w mistrzostwach Europy obowiązywały wtedy „angielskie” reguły pucharowe, półfinały trzeba by było powtarzać. Obydwa po 90 minutach kończyły się wynikami 1:1 i by wyłonić tych, którzy zagrają o złoto, trzeba było co najmniej dogrywek. Ta w meczu Francji z Portugalią przeszła do historii jako jedna z najbardziej dramatycznych w dziejach. Prawie dwie dekady później A Selecção eliminował złoty gol Zidane’a, wtedy jednak o podobnej zasadzie jeszcze nikt nie słyszał, więc bramka Jordão nie dawała Portugalczykom nic. Sześć minut do końca trafia Domergue, chwilę później poprawia pędzący po koronę króla strzelców Michel Platini. Pozamiatane.

Dania natomiast trzymała się przeciwko Hiszpanii dzielnie aż do karnych. Tam po dziewięciu strzałach cały czas obywało się bez pomyłki, a tę tragiczną w skutkach zaliczył dopiero Preben Elkjær, żeby było ciekawiej – jeden z najlepszych strzelców w historii duńskiej piłki.

Reklama

1988 – RFN – Włochy

Dobra, tego spotkania chyba najmniej nam żal. Włosi i Niemcy wyprzedzili swoją epokę i na Euro zaczęli grać niezbyt ciekawy futbol jeszcze zanim to było modne. Ich mecz w grupie był jednym z najsłabszych na tamtym turnieju. Znamienne, że bramki padały po:

– błędzie niemieckiej obrony pozbawionej już wtedy Franza Beckenbauera
– rzucie wolnym

Gdzieś na YouTube można odpalić ten mecz w całości, ale w zasadzie równie dobrze możecie pooglądać sobie, co słychać u białowieskich żubrów. Poziom emocji dość porównywalny, z niewielkim wskazaniem na żubry. Gdyby mecz o trzecie miejsce miał być powtórką tamtego, to nie ma co drążyć.

1992 – Szwecja – Holandia

Zrzut ekranu 2016-07-09 o 16.48.55

Reklama

Może nie aż tak, jak cztery lata później, ale i w 1992 półfinały Euro należały do najbardziej zaciętych w historii. To wtedy pudło z karnego van Bastena pozwoliło się narodzić legendarnemu „duńskiemu dynamitowi”, wtedy też Niemcy – jak to Niemcy – dobiły rywala w samej końcówce, choć Szwedzi próbowali jeszcze się odgryźć i mało brakowało, a doprowadziliby do dogrywki i stanu 3:3. Niewyobrażalne przy zachowawczej grze, jaką znamy z tegorocznego turnieju, co nie?

Niestety, nie było nam dane się dowiedzieć, która z tych ekip wygrała mocniejszą grupę. Bo z pierwszego miejsca wyszły obie, aż do półfinału nie przegrywając ani jednego spotkania. A tak – przygoda Marco van Bastena z wielkimi turniejami zamiast na meczu o medal, skończyła się jedynie półfinałem.

1996 – Francja – Anglia

Chyba najbardziej niesprawiedliwe w historii odebranie szansy na zagranie „małego finału”. Bo umówmy się – w 1996 roku wszystkie zespoły, które znalazły się w półfinałach zasłużyły sobie na ten wielki, największy finał. Zarówno Francja, jak i Anglia przegrały swoje decydujące spotkania po karnych, ba – i w jednym, i w drugim potrzebne były dodatkowe serie jedenastek, bo po pięciu nadal był remis. No i powiedzcie, czy starcie Gascoigne-Shearer-Sheringam kontra młody Zidane i koledzy, którzy za dwa lata mieli wziąć w posiadanie piłkarski świat, nie byłoby tego warte?

2000 – Holandia – Portugalia

Aż do półfinału z Portugalią można było odnieść wrażenie, że Fabien Barthez jest bramkarzem nie do pokonania z gry. Wszyscy zachwycali się Francesco Toldo i jego finałowym heroizmem, ale tak po prawdzie, to i łysy Francuz zasłużył na sporo ciepłych słów. Wydawało się więc, że skoro Nuno Gomesowi szybko udało się odczarować jego bramkę, to bramy do finału stoją przed portugalskim złotym pokoleniem otworem. Wcześniej przecież w ziemię wgnietli już Anglików oraz Niemców. Po przerwie wyrównał jednak Henry, a w dogrywce serca wszystkich kibiców Portugalii złamał zagrywając w polu karnym ręką Abel Xavier. Zidane dopełnił formalności, a że wtedy panowała zasada złotej bramki (która de facto dała Francji wygraną też w finale), nie było już możliwości odrobienia straty.

W meczu o trzecie miejsce ta Portugalia grałaby z jedną z najbardziej efektownie grających drużyn holenderskich w dziejach. 6:1 w ćwierćfinale z Jugosławią, wcześniej pewne zwycięstwa z Danią i Czechami i na koniec fazy grupowej – 3:2 z Francją w meczu o pierwsze miejsce. Szli jak burza i powinni zmieść Włochów z powierzchni ziemi, szczególnie że w meczu zapracowali sobie na aż dwa rzuty karne. Oba spudłowane, podobnie jak trzy kolejne już w normalnej serii jedenastek.

2004 – Czechy – Holandia

Czy jest na sali ktokolwiek, KTOKOLWIEK, kto pogardziłby powtórką dwa tygodnie później?

Nikt?

Tak też myśleliśmy.

2008 – Turcja – Rosja

Dwie rewelacje. Właściwie, to sensacje. Turcy Fatiha Terima, którzy kwadrans przed końcem ostatniej kolejki fazy grupowej mogli się zastanawiać, czy kosmetyki wrzucić do dużej torby, czy może do bagażu podręcznego i którym walizki w 119. minucie ćwierćfinału spakowali własnoręcznie Chorwaci, by zaraz pokornie je rozładować, a z drugiej strony – Rosjanie Guusa Hiddinka, który dokonał jeszcze większego cudu, niż sześć lat temu z jawną pomocą sędziów w Korei Południowej. Zainspirował Sborną do zajechania swoich rodaków w dogrywce i ogrania ich w ćwierćfinale aż 3:1, wcześniej wychodząc z niełatwej grupy ze Szwecją, przyszłym mistrzem Hiszpanią i broniącą tytułu Grecją.

Gdyby tylko dopuścić wtedy do starcia o brąz, jesteśmy pewni, że nikt więcej nie użyłby argumentu braku zaangażowania odnośnie „małego finału”.

2012 – Niemcy – Portugalia

Powtórka z meczu o trzecie miejsce sprzed sześciu lat, na mundialu w Niemczech. Prawdziwego popisu Bastiana Schweinsteigera i dramatu wspomnianej już wcześniej, a dogorywającej wtedy, w 2006 roku, złotej portugalskiej drużyny z młodzieżowych mistrzostw świata przełomu lat 80. i 90. Jako że finał rozegrany został w Kijowie, mecz o trzecie miejsce trzeba by było rozegrać pewnie w Warszawie i powiemy szczerze – wcale byśmy z tego powodu nie wybrzydzali. W grupie te dwie ekipy otwarły zmagania na polsko-ukraińskim Euro bardzo zaciętym meczem, który rozstrzygnął dopiero gol Mario Gomeza, tutaj też nie wydaje nam się, by ktokolwiek miał brąz odpuścić. Nie z obsesją zdobywania trofeów Cristiano Ronaldo, nie z niemieckim głodem wygrywania, który dwa lata później udało się nasycić mistrzostwem świata.

Najnowsze

Hiszpania

Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Patryk Stec
1
Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...