Polska tiki-taka, gwiazdy NBA, skip A, Cristiano oglądający film grozy, słodkie życie na bezrobociu i kilka innych rzeczy. Jako że ćwierćfinały EURO już za nami, postanowiliśmy cofnąć się na chwilę w czasie, przebiec jeszcze raz po każdym ze spotkań i zebrać do kupy sceny i ciekawostki z tej fazy turnieju, które najbardziej zapadły nam w pamięci. No więc, widzieliśmy to mniej więcej tak:
1. Polska tiki-taka
To nie Barcelona. To nie Hiszpania z czasów absolutnej dominacji. Nie. To nikt inny jak po prostu my sami. Podanie, przepuszczenie, jedna klepa, druga… Tutaj jeszcze zabrakło wykończenia, ale spokojnie – coś czujemy, że następnym razem wpadnie.
#POLPOR pic.twitter.com/o63bhcU7lJ
— Bot (@b0t01) 1 lipca 2016
2. Łzy Łukasza Fabiańskiego
Podczas gdy nasi kibice mimo porażki w karnych z Portugalią po raz pierwszy od dawna mogli być w pełni dumni z postawy naszej drużyny na wielkim turnieju, w głowach piłkarzy i tak działy się ludzkie dramaty. Dowodem – rozmowa Mateusza Borka z Łukaszem Fabiańskim.
Być może jesteśmy po prostu zbyt wrażliwi na ludzkie łzy, ale mimo wszystko będziemy się upierać – obwinianie w jakikolwiek sposób za odpadnięcie z turnieju Łukasza Fabiańskiego to nic innego jak zwyczajna nikczemność.
3. Przeżywanie karnych przez Cristiano
O Cristiano Ronaldo powiedziano już wszystko. Można go kochać lub nienawidzić, a jego hejterzy i fani nigdy nie dojdą już do porozumienia. Choć w meczu z Polakami spisał się on mocno średnio, by nie powiedzieć, że po prostu słabo, w pewnym momencie i tak zwrócił on na siebie naszą uwagę. Konkretniej – podczas konkursu jedenastek. Gwiazdorowi Realu Madryt można było niejednokrotnie zarzucać to, że uwielbia, kiedy wszyscy kierują na niego wzrok. Że często w nachalny sposób częstuje nas cierpiętniczymi minami i zachowaniami, po których niejeden najchętniej potraktowałby go niczym swego czasu Tomasz Iwan Marcina Mroczka. Jego przeżywanie karnych było jednak tak autentyczne i pozbawione jakiegokolwiek elementu aktorstwa, że w końcu dało się w tym wszystkim dostrzec pierwiastek człowieczeństwa. Zwyczajnej ludzkiej obawy. Odwracanie wzroku i chowanie się za plecami kolegów niczym dzieciak oglądający po raz pierwszy w samotności film grozy, wyrazy nieskrywanej ulgi po każdym celnym strzale… Po czymś takim nie mamy już wątpliwości, dlaczego to właśnie on na tym okręcie jest kapitanem.
4. Pierwsze perfekcyjne karne Portugalczyków od 25 lat
Jeszcze a propos karnych – niewielu o tym wie, ale Portugalczycy w starciu z nami zdołali zamienić wszystkie strzały z wapna na bramki po raz pierwszy od 25 lat. Gdyby jednak nie liczyć serii jedenastek z finału młodzieżowych mistrzostw świata w 1991 roku (co ciekawe – spotkanie tamto również odbyło się 30 czerwca), dorosłej reprezentacji sztuka ta nie udała się… nigdy. No właśnie – aż do meczu z Polską.
5. Bramka Nainggolana
Jedno z najpiękniejszych ukłuć mistrzostw. Kapitalna bomba z trzydziestu metrów, która miała rozpocząć brutalne punktowanie skazywanych na przeżucie, połknięcie i wydalenie Walijczyków,a która ostatecznie okazała się jedynie początkiem końca Belgów na turnieju. Trafienie to w można potraktować jako swego rodzaju podsumowanie postawy podopiecznych Marca Wilmotsa na przestrzeni całego czempionatu we Francji – pojedynczy, indywidualny błysk, niestanowiący jednak na dłuższą metę jakiejkolwiek gwarancji sukcesu.
6. Gol Robsona-Kanu
Co tu dużo gadać – tak bezrobotny piłkarz pokazał, ile w gruncie rzeczy w tej chwili warte jest belgijskie „złote pokolenie”. Ze sprawdzonych źródeł wiemy, że stoperzy reprezentacji Belgii do tej pory szukają piłki.
7. Zawodnicy NBA
Mowa rzecz jasna o Jerome Boatengu i Paulu Pogbie. Obaj postanowili bowiem zademonstrować światu, że z powodzeniem mogliby rywalizować na najwyższym poziomie nie tylko w futbolu, lecz także w koszykówce. Pierwszy z wymienionych przed meczem z Włochami odpalił sobie nawet „Kosmiczny mecz”. Innego wytłumaczenia tak debilnego zagrania jednego z najlepszych przecież stoperów na świecie nie jesteśmy bowiem w stanie znaleźć. Musimy też jednak przyznać, że wciąż zastanawiamy się, czy obrońca Bayernu nie czułby się komfortowo również w roli baletmistrza.
Pogba swoje ukryte talenty postanowił natomiast spożytkować w sposób niosący za sobą o wiele więcej korzyści dla zespołu. Kyrielejson, co za wyskok! We Francji podobno zbierają już podpisy pod petycją, która ma zachęcić pomocnika Juventusu do wzięcia udziału w przyszłorocznym konkursie wsadów NBA.
8. Wybicie Florenziego
Nawet jeśli potyczka Włochów z Niemcami przez większość czasu przypominała zawody w siłowaniu się na rękę czy też przeciąganiu liny, mimo wszystko można było z niego wyciągnąć pewne smaczki. Pierwszym z nich było niewątpliwie to, co odwalił przy strzale Thomasa Muellera Alessandro Florenzi. Oglądamy powtórki raz, drugi, trzeci, piętnasty i dwudziesty, ale – zabijcie nas – nie mamy pojęcia, jak on to zrobił. Wywalanie zmierzającej do bramki piłki zawsze wyglądało efektownie, jednak zawodnik Romy poszedł krok – co tam! – sto kroków dalej. Do soboty nie mieliśmy bladego pojęcia, że da się to zrobić czubkiem buta… w locie. Przed oczami mignęły nam momentalnie obrazki z dzieciństwa i serial z Kapitanem Tsubasą w roli głównej.
9. Karny Simone Zazy
Jasne, w meczu Włochów z Niemcami cała seria rzutów karnych była tak absurdalna, że wyrzucenie jej z pamięci będzie dla nas stanowiło nie lada problem jeszcze przez długi czas. Tak tragicznego i surrealistycznego konkursu jedenastek nie widzieliśmy bowiem od dawna, o ile coś podobnego widzieliśmy kiedykolwiek. Tak czy owak, na szczególne uznanie spośród całej plejady antystrzelców zasłużył szczególnie jeden jegomość. Kiedy ktoś usilnie stara się zwrócić naszą uwagę, czasami po prostu nie możemy pozostać na to głusi. To, co bowiem zrobił Simone Zaza, to – parafrazując klasyka – jakiś zupełnie inny poziom pajacowania. Półgodzinny rozbieg skipem A – w pewnym momencie byliśmy już przekonani, że ostatecznie nie dobiegnie on do piłki – i kopnięcie w maliny. Nie wiemy, dlaczego, ale prawie zawsze, kiedy ktoś decyduje się na jakieś skrajne dziwactwa przy rozbiegu, mamy wrażenie, że zaraz spartoli. I często mamy rację. W tym przypadku Zaza trafić po prostu nie mógł. Smaczku całej sytuacji dodaje też fakt, że na boisku pojawił się on w 119. minucie za Chielliniego tylko po to, by strzelać rzeczonego karnego.
10. Prezydent Islandii na trybunach
Jak powiedział, tak zrobił. Prezydent Islandii na meczu z Francją zasiadł wśród kibiców. Kolejny dowód na to, że Islandczycy stanowią tak naprawdę jedną wielką rodzinę. Budujące.