– Myślę, że z przodu wyrządzimy Polakom wielką krzywdę. Jeśli Cristiano i Nani wejdą z Michałem Pazdanem w pojedynki i będą stosować przy nim ostry pressing, powinni go ogrywać. Nie będzie to trudne, naprawdę. Sprawią, że Polak będzie nerwowy (…). Tak, on gra bardzo dobrze, oglądaliśmy wasze mecze. Bardzo podobał mi się zwłaszcza w spotkaniu z Niemcami, w którym imponował pewnością siebie. Ale mimo wszystko to najsłabszy punkt Polski – mówi w dzisiejszym “Przeglądzie Sportowym” Marco Paixao.
Najadł się czegoś czy co?
FAKT
„Fakt” jak zwykle w dniu meczu atakuje zaskakującą okładką:
Na początek przedmeczowa pompka.
Jeżeli zapewniają, że ćwierćfinał Euro ich nie sparaliżuje, a przeciwnie, porwie do jeszcze większych poświęceń, to trzeba im wierzyć. Kiedy uśmiechają się zuchwale, przekonując, że nie znają własnych granic, nie wypada zaprzeczać. Gdy mówią, że szanują Cristiano Ronaldo (31 l.), ale się go nie boją i wiedzą, jak go zatrzymać, kiwamy głowami na znak zgody. (…) Drużyna Adama Nawałki (59 l.) zapracowała we Francji na nasze zaufanie, porwała naród, sprawiła, że pojęcie dumy znów wróciło do naszego futbolu.
Obok Zbigniew Boniek luźno wypowiada się na kilka tematów.
O pokorze: Polacy nie wiedzą, co to jest pokora. Myślimy, że ona jest wtedy, gdy ktoś nie umie mówić, czytać, cicho siedzi. A pokora to bycie pewnym siebie, a nie chwalenie się tym. Umiejętność oceny sytuacji, nieszydzenie z przeciwnika po meczu. W piłce też tak jest, że niektórym się wydaje: o, ten jest zahukany, czyli pokorny. Ktoś, kto ma pokorę, zawsze prowadzi lekką politykę płaczu: że to jest dobry przeciwnik. A to sprawia, że wytwarzasz u siebie adrenalinę.
Michał Pazdan deklaruje: wielkie mecze mnie nakręcają!
Czy z Niemcami zagrał pan mecz życia?
Nigdy nie staram się tak do tego podchodzić. Nie analizuję tego w taką stronę: oceniam, czy to mniej lub bardziej ważny mecz. Wiem, że było dobrze. Przed mistrzostwami naprawdę wykonałem gigantyczną pracę. Nie tylko pod względem piłkarskim, ale mentalnym i fizycznym również. Czułem, że forma wzrasta. Z niecierpliwością i przekonaniem czekałem na start mistrzostw. Gdy czujesz się pewnie, nie boisz się, jesteś w stanie zmierzyć się z każdym przeciwnikiem.
GAZETA WYBORCZA
Dzisiejszy mecz wskoczył na okładkę:
Różnic pomiędzy obecną reprezentacją a poprzednimi doszukuje się Marek Koźmiński.
Czym ta generacja różni się od pańskiej?
W obecnej reprezentacji grają gwiazdy światowego formatu. W mojej takich piłkarzy nie było. Drużyna była wyrównana. Pamiętajmy też, że w 2002 r. nasza generacja już finiszowała. Ogólnie rzecz biorąc, zaczęła na igrzyskach w Barcelonie w 1992 r., skończyła dekadę później w Korei. Kadra Nawałki – poza jednostkami – ma przed sobą dwa, może trzy turnieje. My nie mieliśmy takiej perspektywy. Zdawaliśmy sobie sprawę, że dla większości mundial będzie ostatnią wielką imprezą. Oni mają przyszłość, choćby z racji tego, czego dokonali na Euro, a rozmawiamy przecież jeszcze przed ćwierćfinałami.
Różnica między najlepszymi a najgorszymi w kadrze jest gigantyczna.
Przed turniejem mówiliśmy, że mamy jednego piłkarza z samego topu, dwóch, trzech grających na bardzo wysokim poziomie i resztę. Cztery mecze na ME to spłaszczyły.Na Euro reprezentacja zaskakuje. Odkrywamy ją na nowo, bo jest inna niż w eliminacjach. Dokładniej: zaskakują jednostki. Wybijają się na poziom, którego byśmy się po nich nie spodziewali. I go utrzymują. To nie jest tak, że Michał Pazdan miał wybitny mecz z Niemcami, a potem zniknął. On wciąż gra tak, jak w spotkaniu z mistrzami świata. To jeden z piłkarzy, po których czegoś na Euro oczekiwaliśmy. Ale nie aż tyle.
Kolejny tekst skupiony bardziej na naszym rywalu. Gramy o medale.
Portugalia to bowiem przeciwnik najbardziej cyniczny i przebiegły pośród wszystkich dostępnych na Euro 2016. I być może trudniejszy do pokonania nawet od Niemców, na których nasi wpadli w fazie grupowej – wtedy faworyci się dopiero powoli rozpędzają – i którzy zawsze stawiają na futbol na tak, ich prześlizgiwanie się do kolejnych rund to już przeszłość.
Piłkarze Fernando Santosa nie brzydzą się żadnych środków. Potrafią zabijać grę, potrafią wykazać się anielską cierpliwością – do ćwierćfinału wkradli się po golu wbitym w 117. minucie, wcześniej zajmowali się niemal wyłącznie krępowaniem ruchów Chorwatów. Potrafią zdominować rywali fizycznie, ale ich ofensywni zawodnicy wnoszą też na boisko nieskazitelną technikę. Po przechwycie potrafią w mgnieniu oka przejść z obrony do ataku. Potrafią wreszcie odwołać się do brudnych chwytów, wówczas mają twarz Pepe, osławionego brutala z Realu Madryt, który Roberta Lewandowskiego zapewne sprowokuje do wściekłej szamotaniny, a Arkadiusza Milika spróbuje wystraszyć.
SUPER EXPRESS
Okładka:
Jeśli jakimś cudem nie wiecie jak przetrwać ćwierćfinał i rano iść do pracy – „Superak” przychodzi z pomocą.
Kamil Grosicki chciałby, by CR7 go zapamiętał.
Na Twitterze napisałeś: “Cristiano nadchodzimy”.
Bardzo go cenię i to coś fantastycznego, że zagram przeciwko niemu. Nawet te cieszynki po strzelonych golach, w których naśladowałem Ronaldo, wynikały z uznania dla jego klasy. Będę miał dodatkową motywację, grając przeciwko niemu. Chciałbym, żeby Ronaldo dowiedział się, kto to jest Grosicki i zapamiętał moje nazwisko.
Jak powstrzymać Cristiano Ronaldo? Swój sposób zdradza Grzegorz Bronowicki.
Kolektyw kolektywem, ale 10 lat temu pan niemal w pojedynkę powstrzymał Ronaldo.
Wtedy miałem w głowie jedno: “Nie podchodź do niego za blisko”. Powtarzałem to sobie. Ze swoją techniką Cristiano może na dwóch metrach odstawić każdego. Teraz jest jeszcze lepszym piłkarzem niż wtedy. W delikatnym dystansie, przy odpowiedniej koncentracji da się go jednak zatrzymać. Starałem się nie zastanawiać przeciwko komu gram, tylko koncentrować na robocie.
Po meczu rozmawialiście z CR7?
Nie było okazji. Cieszyliśmy się na boisku z kibicami, a oni szybko zeszli do szatni. Potem zachowali się nie fair. Nasz kierownik zebrał koszulki i poszedł się z nimi wymienić. Żaden nie chciał.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Świetna okładka:
Fragment zapowiedzi: ćwierćfinał to dla naszych… mało. I bardzo dobrze.
Drużyna trenera Nawałki zapracowała we Francji na nasze zaufanie, znowu porwała naród, sprawiła, że duma zastąpiła wszechobecny w naszym futbolu wstyd i upokorzenie. Pracowali na to oni – kolekcjonerzy emocji. Pokonali Irlandię Północną i Ukrainę, omal nie wygrali z Niemcami. Do historii przeszli, eliminując w 1/8 finału Szwajcarów dzięki perfekcyjnie wykonanym rzutom karnym. Przywrócili nam prawo do marzeń. Każdemu przeszła przez głowę myśl o finale. Może nawet to słowo wymsknie się w towarzystwie znajomych, ale nikt nie spojrzy na nas jak na obłąkanych. Bo istnieje duże prawdopodobieństwo graniczące z pewnością, że inni myślą podobnie.
Droga do finału pozostaje długa i kręta, ale nasi piłkarze już udowodnili, że dla nich niemożliwe nie istnieje. Tak jak dla Walii czy Islandii. Nasi odważnie kroczą po Francji – zwiedzili już Niceę, Paryż, Marsylię i Saint Etienne, a w stolicy tego kraju chcą pojawić się jeszcze raz – 10 lipca w grze o złoto. Zostały już tylko (i aż) dwa kroki. Pierwszy mają do pokonania dziś. – Historyczny wynik już mamy, ale wciąż nie osiągnęliśmy niczego wielkiego – przytomnie zauważył Grzegorz Krychowiak. – Przed turniejem mówiłem, że nie znamy krańca możliwości tego zespołu. Patrzę na wszystko z boku i widzę, że potrafimy przełożyć presję na coraz lepszą grę. Kibicom sprawiamy wiele radości, postaramy się, by trwała jak najdłużej – dodał Jakub Wawrzyniak, który w tym EURO jeszcze nie zagrał, ale w kadrze jest od 10 lat i był na dwóch poprzednich mistrzostwach Starego Kontynentu.
Jeśli myśleliście, że Nawałka darzy Grosickiego bezgranicznym zaufaniem – myliliście się.
Po meczu ze Szwajcarią poczułem, że jestem na EURO. Idę do przodu z formą i mam nadzieję, że przeciwko Portugalii pokażę się z jeszcze lepszej strony. Mam 28 lat, to mój czas, najlepszy wiek dla piłkarza. Ułożyłem sobie życie tak, jak powinienem był wcześniej. Wszystko podporządkowałem piłce i progres od razu jest widoczny – mówi „PS” Kamil Grosicki. O mały włos piłkarza Rennes nie byłoby z kadrą we Francji. Nawet przez moment jednak nie dopuszczał do siebie myśli o tym, że obejrzy turniej w telewizji.
– Inaczej wyobrażałem sobie wejście w ten turniej. Kontuzja mi przeszkodziła, nie mogłem zagrać w meczu z Irlandią Północną, a liczyłem na to, że skoro jestem w dobrej formie, to wystąpię we wszystkich spotkaniach fazy grupowej w podstawowym składzie – opowiada nam Grosicki. – Tak się jednak nie stało, na dodatek dostałem żółtą kartkę w meczu z Niemcami i Ukrainą znów nie zagrałem. Chciałem bardzo, poprosiłem nawet trenera Nawałkę, ale odparł, że już raz mnie posłuchał, przed EURO, gdy miałem pojawić się na boisku tylko w pierwszej połowie przeciwko Litwie, a przekonałem go, by zostać na murawie dłużej i doznałem urazu – dodaje.
Luźne wypowiedzi Bońka na kilka tematów (rozszerzona wersja tego, co w „Fakcie”). Wklejamy inny fragment:
O Portugalii: Mocny, dobry zespół, z dwiema, trzema gwiazdami. Drużyna solidna, która sprawia jednak, że w kwestii awansu widzimy światełko w tunelu. Taka, z którą na pewno można wygrać. Rywal, którego akceptujemy. Lepsza Portugalia niż Chorwacja. Ze względu na styl gry, sposób zarządzania piłką na boisku. Portugalia gra bardziej do przodu, ma Ronaldo, który jest szybki i biega, wchodzi. Są Nani i Quaresma. Oni mogą być niebezpieczni, natomiast Chorwaci grają tak: schowamy ci pikę, żebyś nic nie mógł pokazać. W filmie „Rocky” była taka sytuacja, że Apollo Creed wygrał walkę z Balboą i potem chciał koniecznie rewanżu, bo został upokorzony, że na zwycięstwo nie zasługuje. I jego menedżer powiedział „Zostaw go, to nie jest rywal dla ciebie”. Dlatego uważam, że w teorii, podkreślam – w teorii – najtrudniejsze mecze, jakie moglibyśmy grać w tym turnieju, to spotkania z Chorwacją i Hiszpanią. W innych widzę nadzieję.
Rozmowa z Michałem Pazdanem. Miło obserwować tę przemianę „Pazdka” – wyjeżdżał jako piłkarz Ekstraklasy, wróci jako twarz reprezentacji.
Sebastian Mila opisując tę reprezentację powiedział o panu „Mały Cannavaro”.
Dobrze trafił (śmiech). Jak byłem młodszy, bardzo lubiłem patrzyć na tego zawodnika. Takie porównanie to dla mnie duży zaszczyt. W końcu to najlepszy piłkarz świata 2006 roku. Imponował mi tym, że nie był wysoki, ale bardzo sprytny. Świetnie czytał grę i wprowadzał piłkę. Takich obrońców szanuję najbardziej. Spokój, wyrachowanie, timing jako główne cechy. Jakby się nie przemęczali, a zawsze odbierali piłkę.
(…)
Nabrał pan pewności siebie?
Na pewno. Musi tak być, gdy w starciu z piłkarzami klasy światowej piłkarz z ekstraklasy walczy na równych zasadach. Nie widać żadnej różnicy. To daje do myślenia, że człowiek jeszcze może robić postępy. Z drugiej strony nie miałem nigdy problemów z samooceną. W minionym roku czułem się bardzo pewnie. Wiedziałem, że jestem zdolny do tego, aby tu przyjechać i na równych prawach stanąć do walki z najlepszymi.
Lubi pan taką rywalizację, test umiejętności na tle Thomasa Muellera czy Cristiano Ronaldo?
Taką mam naturę, że ciężar i stawka spotkania mnie nakręcają. Jednocześnie nie jestem przemotywowany. Do takich meczów przygotowuję się inaczej. Motywacja jest sama w sobie. Niczego nie trzeba dodawać. Wystarczy zachować spokój, umiar i koncentrację. Najważniejsza jest chłodna głowa, umiejętność oceniania sytuacji, a nie pompka i napinanie się.
W „PS” dostajemy także wywiad z bohaterem meczu z Portugalią z 2006 roku – Ebim Smolarkiem.
Mówisz – Ebi Smolarek, myślisz Polska – Portugalia w 2006 roku i pańskie dwa gole. Zaczarował pan stadion w Chorzowie.
Niektórzy twierdzą, że to był mój najlepszy mecz w kadrze. Być może. Wtedy wszystko idealnie się dla mnie i dla zespołu ułożyło. Przecież zdobyłem dwie bramki w ciągu pierwszych 18 minut. To dało pozytywny napęd, wyzwoliło w nas nieprawdopodobną wręcz energię. Tamto spotkanie było z gatunku przełomowych. Coś tak wielkiego jak zwycięstwo chłopaków nad Niemcami w eliminacjach EURO 2016. Takich dokonań się nie zapomina, tak się buduje historię. Widzę podobieństwa między wygranymi z Niemcami i Portugalią. Złapaliśmy falę, po której później płynęliśmy. Pozytywna energia zaczęła tym zespołom towarzyszyć. A na tej fali zespół trenera Adama Nawałki dopłynął aż do Marsylii.
Wychodził pan przed meczem z Portugalią, naprzeciwko Ronaldo i…
Uwierz, że człowiek naprawdę nie zastanawia się kto jest po drugiej stronie. Jestem pewien, ze żaden z dzisiejszych reprezentantów nie siedzi i nie patrzy na zdjęcie Ronaldo. Przygotowania do takich meczów nie mogą być podporządkowane rozmyślaniom o gwiazdach, które grają w zespole przeciwnika. Skupiasz się na sobie, na swojej drużynie, na zaleceniach trenera. Mimo wszystko, uważam, że nasz mecz z Portugalią w 2006 roku, a ten czwartkowy różnić się będą poziomem stresu. Wtedy, mimo wszystko to było spotkanie eliminacyjne. Dzisiaj to jest być albo nie być, gra o wszystko. Tu chwila słabości może wyrzucić z turnieju.
Na koniec dyskusyjna bzdurna wypowiedź Marco Paixao, który uważa, że naszym najsłabszym punktem jest… Michał Pazdan.
Czwartkowy mecz ma faworyta?
Flavio Paixao: Szanse są równe. To faza pucharowa, w niej rozgrywa się wyjątkowo trudne spotkania, a Polska ma bardzo dobry zespół. Jednak to Portugalia jest jednym z najlepszych zespołów świata, który w dodatku w tym turnieju poprawia się z meczu na mecz.
Poprawia? Na razie w czterech dotychczasowych meczach zanotowaliście same remisy, patrząc na wynik po 90 minutach.
Marco Paixao: Spokojnie, mamy w składzie Cristiano Ronaldo, zresztą ogólnie jesteśmy bardzo silni w ataku. Myślę, że z przodu wyrządzimy Polakom wielką krzywdę. Jeśli Cristiano i Nani wejdą z Michałem Pazdanem w pojedynki i będą stosować przy nim ostry pressing, powinni go ogrywać. Nie będzie to trudne, naprawdę. Sprawią, że Polak będzie nerwowy.
To trochę takie zdanie pod prąd, bo Pazdan jest w tym turnieju jednym z najlepszych polskich piłkarzy.
Marco: Tak, on gra bardzo dobrze, oglądaliśmy wasze mecze. Bardzo podobał mi się zwłaszcza w spotkaniu z Niemcami, w którym imponował pewnością siebie. Ale mimo wszystko to najsłabszy punkt Polski. Jeśli będziemy stosować pressing w tej strefie boiska, Pazdan będzie miał kłopot. To moja opinia.
Fot. FotoPyK