Po tym, co w dwa lata stało się w Lubinie, jeszcze długo nie unikniemy tego, że każdy spadkowicz z Ekstraklasy będzie się porównywać do Zagłębia. „Teraz to my wietrzymy szatnię, stawiamy na młodzież i idziemy tą właściwą drogą!”. Taki plan był choćby w Zabrzu. Zostawić zawodników coś wartych, pozbyć się piłkarskich odpadków i błyskawicznie zaatakować Ekstraklasę. Tylko że przy wietrzeniu szatni zrobił się taki przeciąg, że za okno oprócz tych mniej wartościowych graczy wylatują kolejno również ci, z którymi wiązano większe nadzieje.
Krajobraz? Jak po burzy połączonej z gradobiciem i huraganem zrywającym dachówki. Trudno mówić obecnie o Górniku nie używając w bliskim sąsiedztwie słowa „strzępy”. Bo kadra czternastokrotnego mistrza Polski, który miał się za moment bić o powrót tam, gdzie kibice widzą jego miejsce, jest właśnie w strzępach.
Oto, jak przedstawia się bowiem sytuacja personalna zabrzan na miesiąc przed startem rozgrywek 1. ligi (w nawiasie obok nazwiska zawodnika mecze i gole w poprzednim sezonie):
– Radosław Sobolewski (17/3) skończył karierę
– Ken Kallaste (15/0) przeszedł do Korony Kielce
– Łukasz Madej (29/2) zamienił Zabrze na Wrocław
– Sebastian Steblecki (13/2) odszedł do Cracovii
– Jose Kante (16/0) i Marcis Oss (9/0) wciąż nie dali znaku życia, mimo że powinni wrócić z urlopów i stawić się na pierwszym treningu tydzień temu
– Dawid Plizga (33/4 w Termalice) otwarcie powiedział, że nie ma zamiaru grać w 1. lidze
– Roman Gergel (36/10) również nie ukrywa, że chce odejść i grać na najwyższym poziomie rozgrywkowym
– Radosławowi Janukiewiczowi (12/0) skończyło się wypożyczenie i wrócił do Pogoni
– Mariusz Magiera (11/1) nie przedłużył kontraktu
– Paweł Widanow (13/0) i Sebastian Przyrowski (5/0) również nie zagrają już w Górniku
– Paweł Golański (6/0), Michał Janota (11/0) i Maciej Korzym (16/2) otrzymali propozycje rozwiązania kontraktu
Mało? W klubie po cichu mówi się o tym, że dla Oleksandra Szeweluchina najbliższe pół roku ma być ostatnim w klubie z Roosevelta. Raz, że limit jednego zawodnika spoza Unii Europejskiej wymaga odstawienia któregś z duetu Szeweluchin-Cerimagić, a dwa że wiek na pewno nie jest jego atutem w walce o nową umowę.
Z kadry wypada więc – szybko licząc – piętnastu zawodników. Część szrotowatych jak Korzym czy Janota, część mniej ważnych jak Magiera czy Widanow, ale i część znacznie bardziej istotnych – jak Steblecki czy śpiący na walizkach Gergel. Wśród nich na pewno kilku takich, którzy mieliby potencjał do brylowania w pierwszej lidze.
Po stronie ruchów do klubu? Pustka. Na 90minut.pl pojawia się cała masa nazwisk łączonych z Górnikiem, ale póki co jakichkolwiek konkretów brak. Na obóz do Kamienia pojechał z drużyną Ariel Wawszczyk z Błękitnych Stargard oraz Maciej Ambrosiewicz, który ostatnio grał w czeskiej Karvinie. I to w zasadzie wszystko. A przecież w tym samym czasie lifting w Niecieczy potrafił świetnie wykorzystać GKS Katowice kontraktując Nowaka i Foszmańczyka, na spadku Zawiszy swoje ugrała Bytovia (Kamiński), Miedź (Sapela) czy Olimpia (Michalik), a wciąż bez jakichkolwiek wzmocnień pozostają obok zabrzan tylko Znicz i Sandecja.
Generalnie patrząc na skład, z jakim pracuje obecnie Marcin Brosz nie sposób nie odnieść wrażenia, że przebąkiwanie o szybkim powrocie do elity trzeba póki co włożyć między bajki. Jedenastu z dwudziestu sześciu graczy, którzy pojechali na obóz do Kamienia to: Kuchta, Loska, Teichman, Gajda, Wolniewicz, Wajsak, Żurkowski, Rafał i Łukasz Wolsztyńscy, Pawłowski, Ambrosiewicz. Chłopaki bez debiutu w seniorach Górnika, którym broń Boże nie odmawiamy talentu, ale też na których raczej nie da się oprzeć drużyny mającej za rok kopniakiem wyrwać z futryn drzwi do Ekstraklasy.
Jeśli oczywiście nadal taki właśnie jest plan Górnika.
fot. FotoPyK