Nikt na moim miejscu nie chciałby czegoś takiego usłyszeć. Ale z drugiej strony nie można sobie pozwolić na to, by się obrazić, przestać trenować. Ja zawsze w takiej sytuacji daję z siebie jeszcze więcej, chcę pracować jeszcze mocniej. Przez to automatycznie moje przygotowanie, mówię już o czysto fizycznym, było na bardzo dobrym poziomie. Tak, by nie było żadnych podstaw, aby mi nie zaufać – mówi w Gazecie Wyborczej Łukasz Fabiański.
FAKT
To nie sen, to jawa – podkreśla Fakt na okładce sukces Polaków.
Na stronie drugiej i trzeciej fura zdjęć z meczu i skromny, nieduży tekścik. Odpuszczamy i od razu kierujemy nasz wzrok na dział sportowy – tam znajdziemy bardziej specjalistyczne teksty.
Ta drużyna już jest wielka.
Dramatyczna starcie ze Szwajcarią dało Polsce miejsce w ósemce najlepszych drużyn Europy, a nam pozwoliło stać się mimowolnymi świadkami historii, jaka napisała się na naszych oczach. O takich meczach opowiada się dzieciom i wnukom. Reprezentacja Polski udowodniła, że nigdy się nie poddaje, nawet kiedy ma chwile słabości. Ten mecz na długo zostanie w naszych sercach i głowach, ale teraz choć na chwilę musimy o nim zapomnieć, bo piękny sen we Francji trwa i musimy wykonać kolejne zadanie. Zagramy z Portugalią i niech ktoś tylko spróbuje powiedzieć, że nie mamy szans!
W ramkach:
– Mila: „Ten zespół nie ma limitu”
– Niebiański Fabiański
– Trzy kroki do zdobycia mistrzostwa Europy
– Lewandowski: „Jestem dumny z chłopaków”
Zarobili gigantyczną kasę.
PZPN dzięki zwycięstwom reprezentacji zarabia gigantyczne pieniądze. Piłkarze wywalczyli na boisku już 6,5 miliona euro. To ponad 28 milionów złotych. Zawodnicy umówili się na 40 procent premii z tej kwoty. W tym momencie mają zatem do podziału blisko 11,5 miliona złotych! (…) Wyjście z grupy było premiowane kwotą 1,5 miliona euro. Z kolei awans do ćwierćfinału to już 2,5 miliona.
Na kolejnych dwóch stronach czytamy o pozostałych meczach Euro, ale to w większości zwykłe relacje i zapowiedzi – nic specjalnego. Co zaś na polskim podwórku?
Po pierwsze, Śląsk wreszcie przyspiesza z transferami. Najpierw był bramkarz Kamenar, potem skrzydłowy Alvarinho, teraz Portugalczyk Agusto i Łukasz Madej. Klub chce również Stjepanovicia, znanego z gry z Wisły, a także rozważa sprowadzenie Miki z Zawiszy. Wciąż trwają też rozmowy na temat Mervo oraz Picha.
Po drugie, Wdowczyk ma dość Guerriera. Haitańczyk brał udział w Copa America, ostatni mecz rozegrał 5 czerwca, a zapowiedział powrót do Krakowa na 7 lipca. Wdowczyk mówi: – Nie podoba mi się to, że Donald próbuje ustawiać wszystko pod siebie. Czy po powrocie będzie trenował z pierwszą drużyną? Zastanowię się.
Po trzecie, Lech może sprzedać Arajuuriego, któremu kontrakt wygasa zimą. W tej chwili piłkarz ma ofertę z Broendby Kopenhaga, a Kolejorz mógłby zarobić ok. 300 tysięcy euro.
GAZETA WYBORCZA
Ile dzieli Polaków od sufitu? – pytają na drugiej stronie Rafał Stec i Michał Szadkowski.
Jeszcze dwa lata temu męczyli się ze słabiuteńką Litwą, a w ubiegłym roku zdarzały im się remisowe wpadki ze Szkocją i Irlandią, przez co do ostatniej chwili drżeli o awans na Euro 2016. Aż wybili się do ósemki najlepszych zespołów Europy. Teoretycznie Polacy prawie dotykają sufitu. Jeśli w pozostałych meczach 1/8 finału nie dojdzie do niespodzianek, obok Walii będą najniżej cenionym zespołem, który pozostał w turnieju. Wprawdzie zagraniczni komentatorzy widzieli w naszej reprezentacji kandydata na czarnego konia mistrzostw, ale dawali Polakom znacznie mniejsze szanse na półfinał niż Hiszpanom, Francuzom, Niemcom czy Włochom. Piłkarze Nawałki mogliby się potęgom przeciwstawić – udowodnili to remisem z Niemcami – ale zdecydowanymi faworytami byliby rywale. Turniej ułożył się jednak tak, że Polacy mogą zderzyć się tylko z jednym z wymienionych przeciwników. I to dopiero w finale. A wyzwanie ćwierćfinałowe – Portugalia – choć trudne, wymaga jedynie wzniesienia się na szczyt swoich możliwości, a nie przeskakiwania go.
W poniedziałkowym dodatku Sport.pl mamy naprawdę sporo czytania. Zaczyna Przemysław Zych: Co nam zostanie po Euro 2016?
Ja euforię i dumę z polskiej piłki poczuję, jeśli zacznie wyciągać wnioski, a kluby zaczną wymieniać się wiedzą. Patrzę na Krychowiaka, którego strzał dał awans, i myślę, że jego historia pokazuje ukryty potencjał naszego futbolu. “Proszę o spokój. Nie czas na euforię” – mówił Grzegorz Krychowiak po awansie do ćwierćfinału Euro 2016. Polska piłka od dekad zadowalała się byle czym, więc takie słowa są głośniejsze. Ale nie są niczym szczególnym w tej ekipie. Zasady kilku gwiazd i trenera Adama Nawałki promieniują. Gdy tuż po meczu z Ukrainą rozmawiałem z Michałem Pazdanem, miałem wrażenie, że w kadrze obowiązuje jeden wzór zachowań. Niedługo turniej się skończy. Niezależnie od tego, czy odpadniemy w ćwierćfinale, czy nawet go wygramy, w końcu wrócimy do rzeczywistości. Grecy wygrali turniej w 2004 r. i nic z tym nie zrobili, nie wykonali kroku do przodu. W 2012 r. w najlepszej ósemce byli Czesi i Grecy. W 2004 r. – Szwedzi i Duńczycy. W 2000 r. – Rumunia i Jugosławia. I nic. Może to więc czas, aby zastanowić się, co z Euro wyniesie piłkarska Polska? Jak zrobić, aby postawa Krychowiaka, przykładanie wagi do detali, pokora i regularność, promieniowała na innych?
Nie obrażam się – mówi Łukasz Fabiański.
Trudno było znienacka wrócić do głównej roli?
– Wrócić do odpowiedniego poziomu koncentracji nie było trudno. Jejku, to może głupio zabrzmi, ale w moim życiu piłkarskim byłem wielokrotnie w takiej sytuacji… Miałem więc świadomość, jak to wygląda. W piłce nożnej są takie momenty, trzeba je przeżyć. Nawet jeśli decyzja trenera przed Euro była dla mnie trudna.
A była.
– Naturalnie, że tak. Nikt na moim miejscu nie chciałby czegoś takiego usłyszeć. Ale z drugiej strony nie można sobie pozwolić na to, by się obrazić, przestać trenować. Ja zawsze w takiej sytuacji daję z siebie jeszcze więcej, chcę pracować jeszcze mocniej. Przez to automatycznie moje przygotowanie, mówię już o czysto fizycznym, było na bardzo dobrym poziomie. Tak, by nie było żadnych podstaw, aby mi nie zaufać.
Z ręką na sercu – nie obraziłeś się po tamtej decyzji Nawałki?
– Gdybym się obraził, to moja postawa na treningach i w grupie nie byłaby fajna. A to, jak zacząłem pracować… To znaczy – jak nadal pracowałem na treningach i jak się zachowywałem wobec kolegów, dowodziło, że zaakceptowałem decyzję trenera.
Glik i Pazdan – jakość z tyłu.
Kamil Glik i Michał Pazdan na środku polskiej obrony zbierają pozytywne recenzje, ale dopiero gdy przyjrzeć się im z bliska, na przykład w meczu ze Szwajcarią, widać, jak naprawdę dobrzy są obaj w tym turnieju. W przypadku polskiego duetu o przegraniu pojedynku w powietrzu nie ma mowy, ani razu nie było też sytuacji, w której rywal minąłby ich dryblingiem albo żeby minęli się z piłką przy wybiciu (jak Pazdan w poprzednim meczu, kiedy to Ukrainiec znalazł się sam na sam z Fabiańskim). Akcji, po których Polacy przejmowali piłkę, było mnóstwo, więcej miał Glik – 11, Pazdan – 5. Także w wybiciach piłki, po których wracała ona do Szwajcarów, więcej zrobił Glik (16 takich akcji) niż Pazdan (15). Wliczamy w to także po dwa zablokowane strzały obu naszych obrońców.
Jaki zegarek zaprojektowałby Nawałka? – zastanawia się Stec.
Selekcjoner to spryciarz także z dala od boiska, osiągnął mianowicie arcymistrzostwo w nieodpowiadaniu na wszelkie merytoryczne pytania dziennikarzy, powoli staje się z tego powodu sławny także wśród reporterów zagranicznych, którym pasjami jego wirtuozerskie pustofrazy tłumaczymy. Ale nawet on – maniacko się autoncenzurujący, żeby przypadkiem nie wyjawić wrogom żadnego strzępka wiedzy o reprezentacji Polski – czasami się zapomina. I po sobotnim dreszczowcu wypowiedział zdanie, które po przesłuchaniu zapewne by zredagował, mianowicie zamiast rzec, że z optymizmem myśli o “następnym meczu” Euro 2016, wspomniał o “następnych meczach” (a przecież podstawowa prawda z katechizmu głosi, że wolno myśleć tylko o najbliższym przeciwniku!). Ja szczególnie lubię jednak chwile, w których z jego języka znika “nasza” drużyna, a zastępuje ją “moja” drużyna. Kiedy Adam Nawałka podświadomie zaznacza, że myśli o reprezentacji jako swym autorskim dziele. Lubię dlatego, że stale przybywa dowodów, iż to najświętsza racja.
Warto jeszcze spojrzeć w wyliczankę Michała Szadkowskiego, co wiemy przed ćwierćfinałem.
Polacy potrafią strzelać karne
Napastnicy zostają. I już
Równe szanse przed ćwierćfinałem
Dobrze zmierzyć się z Portugalią?
W Marsylii Polska na galowo
Nie czas na euforię. Rozmowa z Robertem Lewandowskim.
Kolejne osiągnięcia nakręcają piłkarzy, sprawiają, że reprezentacja staje się coraz lepsza?
– Ta drużyna rośnie. Każde zwycięstwo dodaje nam pewności siebie i odwagi. A to ważne, może zaprocentować nie tylko we Francji, ale też na kolejnych wielkich turniejach. Do wszystkiego podchodzimy jednak spokojnie. Nie czas na euforię i samozadowolenie. Musimy dokończyć naszą pracę. Sami nie wiemy, gdzie sięgają nasze ambicje.
(…)
Martwi cię, że w kolejnym meczu nie masz dobrych okazji do strzelenia gola?
– Tak bywa. Cieszę się, że drużyna dochodzi do sytuacji. Że strzelamy gole. Jako kapitan myślę przede wszystkim o zespole. Odpowiadam za niego. Do wszystkiego podchodzę spokojnie, znajdę się w końcu w dobrej sytuacji, bramka wpadnie i może coś się wtedy ruszy.
Dziś o piłce poczytacie na ponad siedmiu stronach. GW ma tym razem do zaoferowania najwięcej.
SUPER EXPRESS
Gramy o medal.
Polska i Jaś są w bezpiecznych rękach.
“Fabian” to na co dzień spokojny, skromny, grzeczny i rodzinny człowiek. Do rany przyłóż. A w pracy jest stuprocentowym profesjonalistą. W trzech meczach na Euro 2016 nie popełnił ani jednego błędu. A jego dwie parady w meczu ze Szwajcarią były wprost genialne. – Nie powiem, czy to najlepszy mecz w mojej karierze – mówi Fabiański. – Jeszcze trochę lat grania przede mną i jak skończę grać w piłkę, to będę mógł spojrzeć na moje mecze i je sklasyfikować. Ale na tę chwilę cieszę się przede wszystkim, że awansowaliśmy. Rzut wolny Rodrigueza? Starałem się przede wszystkim zachować spokój i dobrze przeanalizować sytuację. Wiedziałem, że Rodriguez ma bardzo dobrze ułożoną lewą nogę i jest w stanie pokusić się o dobre uderzenie. (…) Czy jestem bohaterem? Bronię swoje. Zrobiłem to, co do mnie należało – stwierdził w swoim stylu Fabiański, prywatnie dumny ojciec 6-miesięcznego Jasia. Pierworodny syn bramkarza Swansea przyszedł na świat w noc poprzedzającą Wigilię. Lepszego prezentu od żony Łukasz nie mógł sobie wymarzyć. Łukasz i Anna Fabiańscy są małżeństwem od czerwca 2013 roku. To miłość jeszcze
ze szkoły średniej.
Kuba to nasz talizman.
Dobrze, że go mamy! Jakub Błaszczykowski (31 l.) znowu był naszym szczęśliwym talizmanem. Tym razem strzelił arcyważnego gola w meczu ze Szwajcarią (1:1, karne 5:4) o awans do 1/4 finału Euro 2016. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby Polska przegrała mecz, w którym Kuba trafił do siatki. (…) – Kuba w reprezentacji nigdy nie zawodził. Były momenty, kiedy może było troszkę gorzej, ale zawsze dawał serce na boisku. To widać za każdym razem. Teraz los odpłaca mu za to, jak bardzo się poświęcił dla reprezentacji Polski – stwierdził Łukasz Piszczek (31 l.), przyjaciel Kuby i kolejny bohater meczu ze Szwajcarią. Błaszczykowskiemu w meczu 1/8 finału Euro kibicowała nie tylko cała Polska, ale i… gwiazdor niemieckiej kadry Mats Hummels. Gracz Bayernu spotkanie oglądał w koszulce Kuby, czym pochwalił się w mediach społecznościowych.
Ronaldo, idziemy po ciebie! Tekst wokół samego meczu ze Szwajcarami.
Mieliśmy dużo szczęścia, a w bramce genialnego Łukasza Fabiańskiego (31 l.). Po dramatycznym boju zakończonym serią rzutów karnych Polska pokonała Szwajcarię (1:1, kar. 5:4) i jest w ćwierćfinale Euro 2016! O półfinał zagramy w czwartek w Marsylii z Portugalią. “Cristiano, nadchodzimy!” – ostrzega gwiazdora na Instagramie Kamil Grosicki (28 l.). – Świetnie brzmi, że Polska jest w najlepszej ósemce, ale miejmy nadzieję, że to dopiero początek – mówi Grzegorz Krychowiak (26 l.), który wykorzystał ostatniego karnego, dając Polsce upragniony awans.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Herosi.
Portugalio, idziemy po ciebie. Tekst otwierający jest rozszerzeniem tego, co w Fakcie.
Jeśli możemy o cokolwiek prosić reprezentantów Polski przed meczem ćwierćfinałowym, to z pewnością o większą skuteczność. Nie po raz pierwszy w turnieju potrafimy dominować, ale nie umiemy stworzyć sobie bezpiecznej zaliczki bramkowej. Mecz ze Szwajcarią był idealnym przykładem obu oblicz naszej drużyny. Jej ogromnej siły i jej słabości. Gdyby Arkadiusz Milik trafił na początku, grałoby się nam dużo lżej. Jego fenomenalna lewa noga i pusta bramka – to musiało wpaść. Ale nie ma sensu tego roztrząsać. Bo choć nie mamy rozgrywającego z prawdziwego zdarzenia, długiej ławki rezerwowych, a nasz megaskuteczny duet z eliminacji Milik-Lewandowski nie odpala fajerwerków, to mamy prawdziwy zespół.
Pięć thrillerów reprezentacji Polski:
Polska – Brazylia 5:6 po dogr. (1938)
Anglia – Polska 1:1 (1973)
RFN – Polska 1:0 (1974)
Argentyna – Polska 2:0 (1978)
Norwegia – Polska 2:3 (2001)
Fantastyczny Fabiański, czyli noty Tomasza Frankowskiego.
Fabiański 9 – Piszczek 8, Glik 7, Pazdan 7, Jędrzejczyk 7, Błaszczykowski 8, Krychowiak 8, Mączyński 6, Grosicki 7, Milik 7, Lewandowski 7.
Pięć wniosków po Szwajcarii od Andrzeja Iwana.
1. Różnica dwóch dni miała znaczenie
Polacy dotkliwie poczuli, że do meczu przygotowywali się od dwa dni krócej niż ich rywale. To było widać po sposobie gry, naszym brakowało sił. Ale dlatego tym bardziej trzeba ich pochwalić, że wytrzymali, dojechali do karnych i rozstrzygnęli je na swoją korzyść.
2. Co z tymi dublerami?
Jest jakiś kłopot z piłkarzami, którzy w trakcie meczu mogliby wejść do gry. Adam Nawałka chyba nie do końca ma przekonanie, że jeśli wpuści ich na boisko, to osiągnie stawiany przed drużyną cel. Dlatego wyjściowy skład trzymał do granic wytrzymałości.
Maratończyk z plecakiem. To o Krychowiaku.
Przed początkiem dogrywki sędzia wysłał piłkarzy na kilka minut do trenerów, by odpoczęli i usłyszeli ostatnie wskazówki. Adam Nawałka szybki gestem kazał współpracownikom rozłożyć maty na boisku, by mogli na nich usiąść zmęczeni piłkarze. Polacy zajęli przygotowane dla nich miejsca, jedynie Krychowiak nie usiadł. Krążył między kolegami, żeby coś podpowiedzieć, przekazać. Podobnie było po bramce Xherdana Shaqiriego, którą reprezentanci stracili w drugiej połowie. Krychowiak był tym, który motywował pozostałych, zawzięcie gestykulował, jakby chciał im pokazać, że mecz zaczyna się na nowo. W polskiej drużynie jest tym, który energią i chęcią wygrywania zaraża innych, nie pozwalając, by ktokolwiek choć na moment zwątpił w zwycięstwo.
Fabiański był niebiański.
Na śniadanie Łukasz Fabiański zszedł już o 9.00. Dla bramkarza reprezentacji Polski to była emocjonująca noc, a adrenalina powoli opadała. Choć swoim występem oczarował cały kraj, można być pewnym, że jeden z najlepszych meczów w karierze potraktował jako kolejny dzień w biurze. Taki jest Łukasz Fabiański – nadzwyczajne sprawy go nie ruszają. (…) Koszykówka jest wielką pasją Fabiańskiego. Wieczór kawalerski kojarzy się z parkietem, ale tym w dyskotece, gdzie kawaler spędza swoje ostatnie chwile wolności. U Łukasza było inaczej. Zamiast rozbijać się po mieście, jego przyjaciele z Legii: Tomasz Kiełbowicz i Marcin Rosłoń zorganizowali halę, gdzie piłkarz wraz z kolegami grali w kosza do późnych godzin. Wyszedł jego cały spokój, bo Fabiański nie szuka wrażeń na siłę.
Symboliczny moment: jesteśmy drużyną.
Jakimś cudem sędzia Mark Clattenburg pokazuje mu tylko żółtą kartkę. Po chwili do przeciwnika doskakuje w obronie cierpiącego kolegi nie kto inny jak Jakub Błaszczykowski. Wściekły, nabuzowany, najchętniej sam wymierzyłby karę rywalowi. Po wznowieniu gry Artur Jędrzejczyk demoluje ich kapitana Stephana Lichtsteinera. Reprezentacja Polski zrobiła demonstrację: Jesteśmy drużyną! Jeden za wszystkich wszyscy za jednego. Brawo panowie! O niechęci do siebie Lewandowskiego i Błaszczykowskiego napisano już kilometry liter. Dwaj liderzy biało-czerwonych być może nie pałają do siebie największą sympatią, ale w kadrze absolutnie tego nie widać. Na boisku Polska to jedność, czego dowodem było błyskawiczne wstawienie się za swoim kapitanem. Nasi piłkarze pokazali charakter. Poszli na zwarcie, co w wojnie psychologicznej w Saint-Etienne dało nam przewagę.