Reklama

Ranking polskich selekcjonerów. Jak wysoko zaszedł Nawałka?

redakcja

Autor:redakcja

26 czerwca 2016, 18:29 • 11 min czytania 0 komentarzy

Osiągnęliśmy wczoraj historyczny wynik – należymy do ósemki najlepszych zespołów Europy. Coś, co jeszcze niedawno wydawało się kompletnym Sci-Fi, dziś jest po prostu prawdą. Chyba już czas zadać pytanie – jak wysoko w rankingu wszystkich selekcjonerów naszej kadry zaszedł Adam Nawałka?

Ranking polskich selekcjonerów. Jak wysoko zaszedł Nawałka?

5. miejsce – Leo Beenhakker

Dość długo zastanawialiśmy się, kogo dać na piątym miejscu, kandydatury były dwie – Engel i Beenhakker. Polak jechał do Korei, żeby wznieść Puchar Świata, a już w przerwie pierwszego meczu, w szatni widzieliśmy zwieszone głowy Polaków. Engel mógł krzyczeć od początku pierwszej połowy siadamy, już jedziemy pod bramkę!, ale to były tylko pobożne życzenia. Potem porażka 0:4 z Portugalią, która nawet nie wyszła z grupy i po 180 minutach mieliśmy kompromitujący bilans 0:6. Jasne, udało się wygrać z USA, ale co z tego? Dlatego biorąc to wszystko pod uwagę, stawiamy na Leo.

Po pierwsze dlatego, że dysponował gorszym materiałem ludzkim niż Engel. Zwróćcie uwagę jak musiał szyć, jak bardzo różni się jedenastka z meczu przeciwko Portugalii od tej, która zagrała pierwszy mecz na Euro. Do tego tamta reprezentacja to nie były żadne wielkie nazwiska, Polacy przyjeżdżali do Austrii i Szwajcarii z klubów przeciętnych i słabych. Dość powiedzieć, że chcieliśmy wtedy straszyć Smolarkiem nie radzącym sobie w Santander.

Reklama

polska portugalia

Mecz z Portugalią w Chorzowie, za hppn.pl

polska niemcy

Mecz z Niemcami na Euro 2008, za hppn.pl

Lepił więc Leo z lichego materiału, a i tak wygrał grupę eliminacyjną, która była przecież piekielnie trudna. Portugalia, Serbia, Belgia, Finlandia prowadzona przez Roya Hodgsona, upierdliwe wyjazdy do Kazachstanu, Armenii i Azerbejdżanu. Żadnego San Marino czy innej Andory, wszędzie czekały na nas pułapki, a Holender dość zgrabnie je omijał, po fatalnym początku przegrał tylko z Ormianami.

Później wiadomo, przyszła porażka na Euro, ale czy mogliśmy oczekiwać, że Polacy wjadą tam jak po swoje, rozstawią wszystkich po kątach i zrobią na przykład półfinał? No, nie – ale oczekiwać choćby przyzwoitej gry, do tego mieliśmy pełne prawo. Najlepszy mecz zagraliśmy z Niemcami, a i tak przegrany 2:0, tylko Borucowi zawdzięczamy życie w starciu z Austrią, spotkanie z Chorwacją było już kompletnie bez historii. Do domu.

Reklama

Większa kompromitacja przyszła później, w eliminacjach do mundialu w 2010 roku. Leo trochę odleciał, filozofował, pouczał nas, mówił coś o drewnianych chatkach. Graliśmy słabo, ktoś może zapytać – co może zrobić Beenhakker, kiedy bramkarz, który do tej był fachowcem z odznaką jakości, przemienił się w parodię samego siebie? Pamiętamy mecz z Irlandią Północną, a bardziej – ten ze Słowacją. Mamy 1:0, a Boruc w prostej sytuacji nie łapie piłki, potem jeszcze rykoszet i kończymy z 2:1 w dupę. Niby można tym wybielać Holendra, ale nie ma to większego sensu, bo w ogóle nie graliśmy wtedy w piłkę, każdy ważniejszy mecz, poza tym z Czechami, przyprawiał nas o ból zębów.

Choć i tak, oddajmy Holendrowi co jego, Leo wprowadził nas do szesnastki najlepszych drużyn na kontynencie. Przecież Nawałka pobił go dopiero wczoraj.

4. miejsce – Jacek Gmoch

Gmoch wiedział jaką pakę zabiera na mundial w 1978 roku, więc zapowiedział, że Polacy jadą po złoto. Nikt wtedy nie patrzył na niego jak na idiotę, bo to naprawdę było do zrobienia. Srebrna ekipa z poprzedniego mundialu (wtedy za trzecie miejsce rozdawano taki krążek), została wzbogacona o świeżą krew i to nie byle jaką, bo doszedł choćby Zbigniew Boniek i Adam Nawałka. Mieliśmy wszystko, żeby tę imprezę roznieść.

No i co? No i dupa.

Zaczęło się w miarę, bo wygraliśmy grupę z Niemcami, Meksykiem i Tunezją. Styl jednak nikogo nie powalił na kolana, na przykład z zachodnimi sąsiadami zagraliśmy bardzo defensywnie, a była szansa, żeby ich po prostu walnąć, pierwszy raz w historii. Nasze braki udawało się zatuszować w pierwszej rundzie, ale potem, spotkanie z Argentyną rozliczyło nas już kompletnie, a właściwie zrobił to Mario Kempes. Załadował nam dwie bramki i jeszcze wybił z lini bramkowej strzał Grzegorza Laty. Zrobił to jednak ręką, więc sędzia wskazał na wapno.

– Kaziu, ja strzelę – powiedział Boniek do Deyny. Piłkarz Legii nie chciał jednak odpuścić, to on miał być bohaterem, tym bardziej, że niektóre źródła podawały ten mecz jako setny w jego karierze reprezentacyjnej. Później się okazało, że był 101., a Deyna jedenastkę zmarnował, strzelając słabiutko. Po Argentynie wymęczyliśmy Peru, ale już Brazylia nie zostawiła nam złudzeń, wygrywając 3:1.

Dlaczego nam się nie udało? Gmoch trochę nie panował nad reprezentacją, powstawały konflikty. Na przykład po Tunezji, z którą wygraliśmy, ale zaprezentowaliśmy się słabo, trener chciał nałożyć na piłkarzy karę finansową. No, pomysł absurdalny, bo wypadałoby zawodników wesprzeć, zamiast dawać po kieszeni. Na szczęście ta idea upadła, ale niesmak pozostał. – Wraz z Andrzejem Szarmachem stawaliśmy coraz częściej w stosunku do Gmocha okoniem. Prawdę mówiąc, trener wobec takiej postawy był bezradny – mówił potem Lato. Do konfliktów doszła słaba taktyka, na przykład w meczu o wszystko z Brazylią zagraliśmy zbyt defensywnie i dziwne wybory personalne, Lubański często zaczynał ten turniej z ławki.

Pamiętam, że po przegranym meczu z Brazylią, Gmoch był zupełnie zdruzgotany. W szatni dosłownie bił głową w ścianę. Chciał za wszelką cenę odnieść sukces, nie tylko powtórzyć wynik Kazimierza Górskiego, ale osiągnąć jeszcze coś więcej – mówił Lato.

Nie udało się, stąd tylko czwarte miejsce w rankingu.

3. miejsce – Adam Nawałka

Na razie trzecie miejsce na podium, ale może być wyżej, jeśli osiągnie tutaj coś niesamowitego. Zostańmy jednak na ziemi, mamy czołową ósemkę Europy i to już jest spory sukces, biorąc pod uwagę, że jeszcze trzy lata temu chcieliśmy ten zespół rozwiązać. To, co się działo za Fornalika… Brr, aż strach wspominać. Przyszedł Nawałka i wszystko odmienił.

Detale są dla niego bardziej kluczowe niż dla Hajty. Scena przed dogrywką – sędzia gwiżdże, a sztab wybiega na boisko i rozkłada karimaty, żeby piłkarze mogli choć na chwile się położyć i podładować baterię nawet o pięć procent. Szwajcarzy przyglądali się temu z zazdrością, bo u nich nikt o tym nie pomyślał.

Pilka nozna. Euro 2016. Szwajcaria - Polska. 25.06.2016

Nawałka myśli o wszystkim. Często nie rozumiemy jego decyzji, ale on po prostu wie lepiej. Mączyński w pierwszym składzie na Szkocję? Gol. Wyśmiewany Peszko jedzie na Irlandię? Pakuje im piekielnie ważną bramkę. Przyznajcie z ręką na sercu, ilu z nas posadziłoby Milika na ławce po meczu z Niemcami? Wtedy Kuba nie dostałby dobrej piłki w polu karnym z Ukrainą, bez Arka nie mamy gola w fazie grupowej. A może ktoś odesłałby go do szatni, po którejś patelni w spotkaniu z Irlandią Północną?

Nawałce wychodzi na razie wszystko, a pamiętamy głosy przed nominacją – weźmy kogoś zagranicznego. Ale kogo, macie jakieś inne wytyczne dotyczące warsztatu, które mają opisywać nowego trenera? Eee, ma być zagraniczny i tyle, weźmie ich za mordy! Sami mieliśmy wątpliwości, czy trener Górnika Zabrze dotrze do gwiazd światowej piłki. A Nawałka przekonał Lewandowskiego, Szczęsnego, Krychowiaka i innych do swojego pomysłu, bo jest stuprocentowym profesjonalistą. Piłkarze mu zaufali, bo widzieli, że idąc za nim, idzie się dobrą droga.

Mamy nadzieję, że wiedzie ona dalej niż do czwartkowego meczu.

2. miejsce – Antoni Piechniczek

Trener-kontrowersja. Niby zrobił trzecie miejsce na mundialu w 1982 roku, a niektórzy woleliby pracować z Misiem Yogi, byle nie z nim. Na przykład Andrzej Iwan, tak wspomina Piechniczka w swojej książce:

Antoni Piechniczek nie spełniał ani jednego warunku, byśmy mogli znaleźć wspólny język. Wszystkie sygnały, które wysyłał, były sprzeczne z moimi. Kiedy został selekcjonerem, powiedziałem tylko: – O kurwa. Miałem awersję do apodyktycznych trenerów.

(…)

W dodatku Piechniczek był tak poważny, taki seriozny, że wiało od niego chłodem bardziej niż na tych pieprzonych wierzchołkach Beskidów. Nie uśmiechał się nigdy i czasami zastanawiałem się, czy w ogóle w jego twarzy wykształciły się mięśnie odpowiedzialne za mimikę.

(…)

Nie zmienia to faktu, że Piechniczek wciąż – jak mi się zdaje – czuje kompleks Kazimierza Górskiego.

Mądrą rzecz powiedział nam przy okazji ostatniego wywiadu Andrzej Zgutczyński: wydaje mi się, że ci co odnieśli sukces z Piechniczkiem wspominają go okej, a ci, którym się nie udało, to dla nich jest zły.

Sukces Piechniczek niewątpliwie odniósł, bo inaczej nazwać trzeciego miejsca na mundialu nie można. A przecież o niego nie było łatwo, życia nie ułatwiała sytuacja polityczna w kraju, istniała obawa, że na mistrzostwa w ogóle nie pojedziemy. – Władza miała wtedy takie możliwości, że jakby chciała, toby nas wycofała. I mistrzostwa świata odbyłyby się bez Polski – mówił Piechniczek. Nie graliśmy sparingów, jedyne test-mecze odfajkowaliśmy z ligowymi zespołami z Niemiec i Hiszpanii. Gdy piłkarze mieli robić marszobiegi, trzeba było je wcześniej zgłosić Wojskowej Ochronie Pogranicza, bo inaczej mogliby Polaków odstrzelić. No, nie są to warunki idealne, Nawałka dzisiaj ma chyba ciut lepiej.

W każdym razie, mimo wszystkich przeciwności, udało się zrobić super wynik. Początek nie był wymarzony, bo zremisowaliśmy z Włochami i Kamerunem, ale potem Piechniczek przesunął Bońka do ataku i to wypaliło. Przeszliśmy drugą rundę i zatrzymaliśmy się dopiero w półfinale – znów ci przeklęci Włosi – ale Francuzów w meczu o trzecie miejsce ogoliliśmy. Ostatnią bramkę dla nas strzelił Janusz Kupcewicz, który… za Piechniczkiem też nie przepada, zarzucając mu zbytnie przywiązanie do piłkarzy ze Śląska.

Mundial cztery lata później selekcjonerowi kompletnie się nie udał, bo ledwo wyszliśmy z grupy, a potem Brazylia rozklepała nas 4:0. To był początek zjazdu kadry, przez 16 lat nie wpuszczano nas nigdzie, gdzie gra się w reprezentacyjną piłkę na najwyższym poziomie.

1. miejsce – Kazimierz Górski

Zaskoczenia nie ma, bo być nie może – lepszego selekcjonera do tej pory nie mieliśmy. Co ciekawe, to nie była miłość od pierwszego wejrzenia. Górski nie miał dobrej prasy, dziennikarze twierdzili, że ta posada to dla niego za wysokie progi i co to w ogóle ma być za nominacja. Znów – gdyby to media decydowały o futbolu, dziś pewnie nie mielibyśmy czego wspominać. Jaka to będzie postać, piłkarze dowiedzieli się bardzo szybko, w jednym z pierwszych meczów, dokładnie w towarzyskim ze Szwajcarią. Kiedy remisowaliśmy po słabej grze, Górski powiedział w przerwie: wydaje mi się, że nie dotrzymujemy koledzy, słowa, nie wykonując tego, co wspólnie ustaliliśmy. Czy mam się powtarzać? Zadziałało, po przerwie trafiliśmy jeszcze trzykrotnie.

Przed mundialem w 1974 Górski też nie miał łatwo. Tak jak Piechniczkowi zabrakło sparingów, tak wtedy tamtej kadrze zabrano chyba coś ważniejszego – Włodzimierza Lubańskiego. Wtedy to był jeden z najlepszych napastników na świecie. – Miałem 27 lat i moja kariera się zatrzymała, bo ten uraz nie pozwolił mi osiągnąć jeszcze czegoś bardziej imponującego. Mecz z Anglią, eliminacje do Mundialu na Stadionie Śląskim. Faulował mnie Roy McFarland, ale nie miałem do niego pretensji – nieszczęśliwy wypadek przy pracy, takie sytuacje zdarzają się na boisku. Natomiast później do lekarzy, tego w jaki sposób prowadzili mnie po kontuzji – tu miałem bardzo duży żal, że to się tak potoczyło. Popełniali błędy, pierwsza operacja w Piekarach Śląskich była nieudana, bo zamknięto mi kolano, kiedy nie zostało do końca zoperowane. Miałem duże problemy, dopiero drugi zabieg w Wiedniu, pozwolił to naprawić. Straciłem wiele, bo przez rok nie grałem w piłkę, a później już sprawność sportowa nie była taka, jak przed kontuzją.

Kompletnie nie jechaliśmy tam jako faworyci, a jeszcze zabrano nam takię żądło. Na szczęście, Górski poukładał klocki i po pierwszej rundzie byliśmy jedynym zespołem, który kończył grupę z kompletem sześciu punktów. Ograliśmy Argentynę, zdemolowaliśmy Haiti i pokonaliśmy Włochów. Na marginesie – do dziś chodzą plotki, że Argentyńczycy chcieli zmotywować Polaków tysiącami dolarów, żebyśmy tylko pokonali Italię. Pieniądze miał wziąć Gadocha i… nie podzielić się z resztą kolegów.

Później ogoliliśmy Szwedów, Jugosławię i przyszedł pamiętny mecz na wodzie. Zaczęto go z pół godzinnym opóźnieniem, a według niektórych, w ogóle nie powinien być rozegrany. – Można oczywiście rozpamiętywać jakieś wydarzenia, zastanawiać się i gdybać, ale to nie ma sensu. Decyzja o rozegraniu tego spotkania nie należała do drużyny, ale do organizatorów. Zagraliśmy, przegraliśmy jedną bramką. Koniec, kropka. Trzeba przyjąć historię taką, jaka jest – mówił Grzegorz Lato, król strzelców tamtej imprezy z siedmioma golami. Jego wyczyn pobił dopiero Ronaldo, 28 lat później.

Woda skutecznie pozbawiła nas atutów i Niemcy to wykorzystali, wcisnęli nam na 1:0, do końca świata wpisując się w martyrologię futbolu polskiego. Potem ograliśmy Brazylijczyków i zdobyliśmy srebrny medal, co dziś rozpatrujemy w kategoriach niedosytu, a wtedy? Wtedy był szał, bo jeśli ktoś zaproponowałby nam taki wynik w ciemno, wzięlibyśmy go bez zająknięcia.

U Górskiego nikt nie grał za zasługi, nie patrzył na nazwiska. Wprowadził do kadry Władysława Żmudę, który zastapił Mirosława Bulzackiego, a ten został potem najlepszym graczem młodego pokolenia na turnieju.

Górski miał niepowtarzalne podejście do futbolu, co najlepiej oddają jego wypowiedzi:

Panie kolego, Pan jest potrzebny nie do gry, tylko do fotografii – do Jana Tomaszewskiego.

Jak się szczęście zaczyna powtarzać, to już to nie jest szczęście.

To skoro było tak dobrze, to dlaczego było tak źle? – Engel wypunktowany po mundialu w Korei.

I nieśmiertelne:

Chodzi o to, żeby strzelić jedną bramkę więcej od przeciwnika.

Do srebrnego medalu na mundialu, Górski dołożył złoto i srebro Igrzysk Olimpijskich. Wielka klasa – żeby go przegonić, Nawałka będzie miał pełne ręce roboty. Ale i tak jest dobrze, skoro zastanawiamy się, czy to w ogóle możliwe – poprzedni selekcjonerzy nie dawali nam nawet szansy zestawić swojego nazwiska w jednym zdaniu z Kazimierzem Górskim.

PAWEŁ PACZUL

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Ekstraklasa

Dariusz Mioduski twardo o sprzedaży Legii. “Kręcą się ludzie, instytucje, mam oferty”

Michał Kołkowski
3
Dariusz Mioduski twardo o sprzedaży Legii. “Kręcą się ludzie, instytucje, mam oferty”
Ekstraklasa

Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Patryk Stec
6
Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Komentarze

0 komentarzy

Loading...