Kilka lat temu mecz z Portugalczykami był dla nas świętem narodowym. Na Stadion Śląski przyjeżdżała jedna z czołowych reprezentacji świata, naszpikowana gwiazdami drużyna, której odprawienie 2:1 do dziś wspominane jest jako jeden z najlepszych meczów w XXI-wiecznej historii polskiej piłki. Trochę jednak czasu upłynęło i do ćwierćfinałowej konfrontacji powinniśmy raczej podejść w skrajnie innych nastrojach.
Moglibyśmy mydlić wam oczy i opowiadać, że Portugalia do tej pory robiła nas w bambuko. Rozpyliła zasłonę dymną, grała jak ostatnie leszcze, bo formę odkładała na decydujące mecze fazy pucharowej. Jakichkolwiek argumentów byśmy się jednak chwytali – nie weźmiecie nas poważnie. Ten turniej w ich wykonaniu to potrawa przyrządzona z dwóch składników: szczęścia i pojedynczych błysków Cristiano Ronaldo. Tak jak nie mieliśmy czego przesadnie obawiać się przed meczem ze Szwajcarami, tak i w ćwierćfinale powinniśmy wyjść na boisko jak po swoje. Dlaczego? Oto kilka naszych luźnych wniosków po tym, co zobaczyliśmy dotychczas.
1. Czy selekcjonerem Portugalczyków nie jest przypadkiem Kazimierz Moskal, który na mecze zakłada tylko maskę poczciwego staruszka z sennymi wzrokiem? Póki co są bowiem królami remisów, bo w grupie za każdym razem rozgrywali mecze przyjaźni dzieląc się z przeciwnikiem punktami. W w fazie pucharowej starali się jak mogli by nie skrzywdzić Chorwatów, ale niestety – plan wziął w łeb, gdy Quaresma z metra musiał już trafić do pustaka. No nie jest to drużyna, która siądzie na nas od pierwszej minuty, przyciśnie do ściany, kopnie w jaja i przystawi ostrze do gardła. Nie starczy im i sił, i umiejętności.
2. Ileż to skrajnych, a zarazem sprzecznych emocji budzi na tym turnieju Cristiano Ronaldo – nie powiemy przecież, że ciągnie drużynę za uszy, ale i nie odbierzemy mu tego, co sobie wypracował. Walnął dwa gole, zaliczył dwie asysty i tylko największy dureń mógłby zlekceważyć go choćby na chwilę. Dobrze wiemy co potrafi, dobrze wiemy na co go stać. Nawet jeśli teraz podśmiewamy się, że egzekwując rzuty wolne już kilka razy upolował słońce, to za każdym razem gdy weźmie ten swój charakterystyczny rozbieg, głęboko odetchnie i walnie z prostego – zwyczajnie zadrżymy. Perfekcjonista, jakiego nie wolno olać nawet na sekundę.
Oczywiście – my wolimy by było akurat tak:
0 – @Cristiano hasn’t been involved in a single shot in the first 90 mins vs #CRO. Invisible. pic.twitter.com/jUadjwtBws
— OptaFranz (@OptaFranz) June 25, 2016
3. Takiego dżokera, jakiego mają Portugalczycy, z pocałowaniem dłoni przyjąłby chyba każdy selekcjoner. I to do wyjściowej jedenastki. Quaresma wczoraj co prawda dołożył tylko głowę po zagraniu Ronaldo, ale to jeden z bardziej nieszablonowo grających zawodników, jacy biegają po tej planecie. Jasne, jest chimeryczny, spalił się w wielkich klubach i nie bez kozery większość meczów zaczynał z ławki, ale każdy wie, że potrafi jednym kopnięciem odwrócić losy meczu. Co z tego, że można go wypchnąć pod linię boczną, skoro zaraz da taką asystę, że szczęki opadną do podłogi? Co z tego, że wyłączysz mu z gry prawą nogę, skoro zaraz lewą zdejmie pajęczynę? Szaleniec. Geniusz. Broń Boże, by odstąpić go na krok.
4. Nasi rywale mają ogromne problemy w grze obronnej – przede wszystkim na jej lewej stronie, gdzie teoretycznie powinien brylować Fabio Coentrao. Pomimo tego, że wczoraj nie dali sobie wbić gola, to i tak było widać spore luki, bo Chorwaci kilka razy zbyt łatwo przedarli się pod bramkę. A zresztą – czy można wystawić lepszą laurkę defensywie, gdy widzi się, że Węgrzy sforsowali ją trzykrotnie, a Islandyczycy raz.
5. Fernando Santos nie wygląda nam – w przeciwieństwie do Adama Nawałki – na człowieka, który potrafi jedną decyzją, dwoma podpowiedziami odmienić losy meczu. Spogląda leniwie zza linii, niewiele gestykuluje, nie jest typem faceta, który nakręci trybuny do dopingu, a zawodników do lepszej gry. No i do tego ta ignorancja… Że nasza drużyna składa się w większości z zawodników Bundesligi? Coż – nie zdziwimy się jak Fonte będzie krzyczał do Pepe “pokryj Kryszała!”, a Patricio otrze pot z czoła jak do rzutu wolnego podejdzie Świerczewski. Oczywiście do konfrontacji jeszcze sporo czasu i szkoleniowiec może nawet wykuć na pamięć Inwokację, ale póki co nie zapowiada się na jakiś niesamowity bank informacji.
Musimy mieć jedak na uwadze jeden fakt – Fernando nigdy nie przegrał z Polakami. Kiedyś jeszcze jako trener klubowy, później jako selekcjoner Greków, na EURO 2012. Ani jednej porażki.
6. Brak klasowej dziewiątki nie jest tak dużym problemem, jak mogłoby się wydawać. Duet napastników tworzą Ronaldo z Nanim i obaj radzą sobie całkiem dobrze. O tym pierwszym już pisaliśmy, zaś drugi – choć wydawało się, że na emeryturze w Turcji będzie odcinał kupony od kariery – wciąż ma ten błysk i gaz, który pozwala mu odstawić obrońców. Przed Pazdanem i Glikiem chyba jedno z największych wyzwań w turnieju – nie mamy jednak co na zaś się martwić, bo skoro dali radę Niemcom, to tu tym bardziej powinno się udać.
Fot. FotoPyK