“Nieoficjalnie wiadomo, że prezes Zbigniew Boniek umówił się, że odda piłkarzom około 40 proc. uzyskanych pieniędzy z UEFA. Tak było również w przypadku awansu do mistrzostw Europy – PZPN dostał 8 mln euro (około 32 mln złotych), a drużynie zostało przekazane 12 mln PLN. We Francji przed piłkarzami perspektywa jeszcze większych pieniędzy” czytamy w “Przeglądzie Sportowym”. Tematem numer jeden w dzisiejszej prasie drukowanej są pieniądze, jakie polscy kadrowicze podnieśli już z boiska podczas Euro, jak i te, które wciąż mogą we Francji ugrać.
FAKT
Kuba i kadra – duet idealny. W “Fakcie” czytamy o tym, że Błaszczykowski znowu jest bohaterem:
Siedmioletni Kuba niemal codziennie wychodził ze starszym bratem Dawidem pograć na podwórku. Wokół tego starali się robić otoczkę prawdziwego meczu. Z poważnymi minami maszerowali zza rogu domu i wyobrażali sobie, że właśnie wkraczają na boisko, a z boku przygląda się im tysiące kibiców. Potem stawali na baczność i śpiewali hymn.
– Nawet dziś słuchanie go ciągle jest dla mnie silnym przeżyciem. Nieważne, czy gramy mecz o stawkę, czy nie. To jest reprezentacja Polski. Każdy mecz dla niej jest spełnieniem marzeń tamtego chłopaka z Truskolasów.
Na pierwszych stronach dodatku sportowego czytamy też o pieniądzach jakie zarobi reprezentacja na mistrzostwach, jednak szerzej o tym pisze Przegląd Sportowy oraz o ciężkim powrocie naszej kadry z meczu z Ukrainą:
Samolot biało-czerwonych nie wylądował tradycyjnie w pobliskim Saint-Nazaire, tylko w Rennes – z powodu niskiego zachmurzenia i mgły.
Pilot próbował wylądować, ale musiał odejść na drugi krąg. Nie podjął kolejnej próby i został przekierowany do oddalonego o 120 kilometrów Rennes. Stamtąd piłkarze i sztab szkoleniowy wracali do Hotelu L’Hermitage taksówkami. Na miejscu byli dopiero przed czwartą rano.
Były mistrz Anglii Mark Lawrenson twierdzi: Zieliński nie został skreślony:
– Słyszałem o tym chłopaku. Jeśli trener Jurgen Klopp go chce, to znaczy, że coś w nim widzi. Dostanie swoje szanse na Anfield – powiedział nam były obrońca klubu z miasta Beatlesów.
Zieliński zaliczył w Marsylii bardzo słaby występ. Został zmieniony przez Adama Nawałką (59 l.) po pierwszej połowie. Co prawda trener mówi, że nie skreśla młodego pomocnika, ale ona sam opuszczał Stade Velodrome w fatalnym nastroju.
Szwajcarzy natomiast mają kłopoty z konfliktami w kadrze:
– Mówi się, że w drużynie jest konflikt rdzennych Szwajcarów z imigrantami lub potomkami imigrantów. Kibice chcieliby więcej Szwajcarów wychowanych w Szwajcarii – mówi Fabian Ruch (38 l.), dziennikarz „Berner Zeitung”.
Najwięcej krytyki spotyka Xherdana Shaqiriego (25 l.), który miał być największą gwiazdą drużyny. Obraził się jednak, że selekcjoner Vladimir Petković nie wybrał go na jednego z wicekapitanów i zaczął straszyć, że zacznie grać dla nowo powstałej reprezentacji Kosowa.
– Może oni zobaczą we mnie kapitana? Na pewno będę musiał to rozważyć – straszy.
Chorwacja – oto czarny koń turnieju:
– Pokazaliśmy charakter, udało nam się odrobić stratę. Niewiele drużyn potrafi tego dokonać w meczach z Hiszpanią. Jesteśmy bardzo zmotywowani przed kolejną fazą. Wszystko jest możliwe – stwierdził Ivan Perisić. Dzięki sensacyjnej wygranej Chorwacja z pierwszego miejsca awansowała do 1/8 finału.
Ekipa Cacicia jest wyjątkowo silna i mierzy w medal. Poza Perisiciem świetnie spisują się Ivan Rakitić (28 l.) z Barcelony, Luka Modrić (31 l.) z Realu i Darijo Srna (34 l.) z Szachtara.
Partizan Belgrad chciał dać milion euro za Darko Jevticia, jednak Szwajcar nie chce grać na Bałkanach:
– Ten kierunek mnie nie interesuje – mówi lechita, który miał propozycję z Partizana Belgrad.
Według nieoficjalnych informacji wicemistrz Serbii był skłonny zapłacić za pomocnika milion euro. Kolejorz mnie miał zamiaru zatrzymywać ofensywnego pomocnika, bo w najbliższym okienku wszyscy są na sprzedaż. Dla klubu byłby to poważny zastrzyk gotówki, dzięki której mógłby dokonać kolejnych zakupów. Okazuje się jednak, że Szwajcar nie jest zainteresowany przenosinami do Belgradu.
Legia z kolei widziałaby u siebie Romana Bezusa:
Ofensywny pomocnik jest wyceniany na mniej więcej 2,5 mln euro, ale działacze mistrza Polski liczą, że uda się go ściągnąć za mniejszą kwotę. Drużyna Besnika Hasiego (45 l.) potrzebuje wzmocnień przed eliminacjami Ligi Mistrzów. Szkoleniowiec Legii oczekuje przede wszystkim kreatywnych piłkarzy.
– W ofensywie chcemy grać kombinacyjnie, a do tego potrzeba odpowiednich wykonawców. Kluczową rolę w takim systemie spełniają rozgrywający – tłumaczył Albańczyk.
SUPER EXPRESS
Z okładki atakuje nas siekiera syna ministra wiadomość: Polska wygra Euro! Okazuje się, że 25% ankietowanych twierdzi, że to właśnie nasza reprezentacja zostanie mistrzem Europy.
W “Superaku”, podobnie jak w “Fakcie” i “PS” przeczytamy o pieniądzach kadry. Konkretnie – o 53 milionach zarobionych już przez Polaków:
Lista premii ustalona przed turniejem przez sterników europejskiej federacji piłkarskiej robi wrażenie. Każda z 24 reprezentacji jż za sam start w imprezie wzbogaciła się o 8 milionów euro (35 mln zł). Taką kwotę UEFA gwarantuje wszystkim uczestnikom.
W Euro opłaca się zwyciężać. Przegrywać nie warto, bo porażka oznacza po prostu brak wypłaty. Wygranie meczu w grupie to kolejny bonus w wysokości miliona euro. Remis jest wart 500 tys. Łatwo więc policzyć, że za wyniki w fazie grupowej Polacy zarobili 2,5 mln euro. Do tego doszła premia 1,5 mln euro za wyjście z grupy – w sumie 12 mln (53 mln zł)! Kadrowicze mają o co walczyć, bo „poważne” wypłaty zaczynają się dopiero od fazy pucharowej. Jeśli pokonają Szwajcarię i wejdą do 1/4 finału, zarobią 2,5 mln euro (11 mln zł), a przebicie się do półfinału to zysk 4 mln euro (18 mln zł). Reprezentacja, która wygra w finale, dostanie 8 mln euro (35 mln zł), a pokonany – 5 mln euro (22 mln zł).
Szwajcarzy? Są od nas tańsi o 20 milionów euro:
Zdaniem bukmacherów to Polska jest faworytem sobotniego starcia w 1/8 finałów, ale Biało-Czerwonym dawane są minimalnie większe szanse niż Szwajcarom. Zakłady na awans naszego zespołu przyjmowane są po kursie 1,8, a na Helwetów – 2,0. Potwierdza to wartość pierwszych jedenastek. Polacy warci są w sumie 150 mln euro, a Szwajcarzy – 130 mln!
(…)
Najdroższym Helwetem jest Granit Xhaka. Tuż przed Euro Arsenal zapłacił Borussii Moenchengladbach za 24-letniego pomocnika 35 mln euro, a we Francji mający albańskie korzenie piłkarz potwierdza swoją wartość znakomitą grą. Ponad 10 mln euro trzeba też zapłacić za bocznego obrońcę Ricardo Rodrigueza (25 mln, Wolfsburg), Xherdana Shaqiriego (15 mln, Stoke City) i rewelacyjnego 19-latka Breela Embolo (20 mln, Basel).
GAZETA WYBORCZA
W sportowym dodatku do “Wyborczej” czytamy o autostradzie na finał w Paryżu.
Trudno mówić o przewrotności losu. W końcu to faworyci sami zapracowali na to, co ich spotyka. Hiszpanie i Anglicy nie potrafili wygrać grup na Euro 2016, co spowodowało, że wszyscy giganci wylądowali na tym samym pasie drogi prowadzącej do finału w Paryżu. I przyjdzie im stoczyć morderczy wyścig.
Gdyby zliczyć trofea zdobyte na wielkich turniejach przez zespoły z jednej i drugiej części drabinki francuskich mistrzostw, wynik byłby przygniatający – 20:0. Niemcy, Włochy, Francja, Hiszpania i Anglia wygrały razem aż 11 mundiali i 9 tytułów europejskich.
Rafał Stec zastanawia się, czy polska bramka jest nietykalna:
Nagie fakty kuszą, by obwołać obecną reprezentację defensywną machiną, jakiej nie podziwiał nawet najstarszy polski kibic. W końcu żadna jej poprzedniczka – nawet te obwieszone medalami, za starożytnych rządów Kazimierza Górskiego i Antoniego Piechniczka – nie zdołała przetrwać fazy grupowej bez straty gola. A wysłannicy na Euro 2016 tego dokonali jako jedyni obok Niemców.
(…)
Chronienie własnego pola karnego jest dzisiaj tym łatwiejsze, że uczestnicy Euro 2016 generalnie grają ostrożnie, nad wyprawy ofensywne przedkładając skrupulatność defensywną. W fazie grupowej we Francji padało średnio 1,91 gola na mecz. Czyli najmniej, odkąd kadłubową, czterozespołową formułę mistrzostw kontynentu zastąpił ośmiozespołowy turniej. Na poprzednich przeciętna wynosiła 2,45 bramki, na przedostatnich – 2,48, wcześniej sięgała nawet 2,74.
Stec wraz z Michałem Szadkowskim proponują również tekst o enigmatycznym tytule “Zagadka 45 godzin”. O co chodzi? O czas na wypoczynek po poprzednim meczu, którego Szwajcarzy będą mieli więcej właśnie o tych 45 godzin:
Specjaliści od przygotowania fizycznego nie odpowiadają tak zgodnie na pytanie, czy 45 godzin różnicy nie ma znaczenia. – Rywale przejdą klasyczny mikrocykl treningowy, znajdą czas na wypoczynek i pracę. Turniej ułożył im się niemal idealnie. Nasi zawodnicy w środę byli jeszcze mocno zmęczeni po Ukrainie. Największe skutki wysiłku wychodzą po ok. 24 godzinach. W czwartek może być wykonany trening o niskiej intensywności, w piątek tylko pobudzający, bo już w sobotę mecz. Nawałka może zrealizować ledwie dwie jednostki treningowe – uważa fizjolog prof. Zbigniew Jastrzębski.
Andrzej Bahr sądzi inaczej. – Gdybyśmy mieli tylko jeden dzień na regenerację, a rywale trzy, byłby to problem. Ale oba zespoły mają odpowiednio dużo czasu – uważa były trener przygotowania fizycznego Wisły Kraków.
Oprócz tego dostajemy również tekst o tym, że Błaszczykowski w końcu się doczekał swoich pięciu minut chwały w kadrze Nawałki, a także wywiad z Ryszardem Komornickim:
Najmocniej wygląda chyba szwajcarska druga linia?
– To ich zdecydowanie najlepsza formacja. Grzegorza Krychowiaka czeka kolejne wielkie wyzwanie. Podziwiam tego chłopaka za to, jak gra na Euro 2016. Powiem szczerze – po meczach w Sevilli nie ceniłem go aż tak jak teraz. W kadrze on nie ma obok partnera na równie wysokim poziomie, a i tak wygląda świetnie. Nie dość, że czyści w defensywie, to sporo daje również w grze do przodu. Haruje aż miło. To czyste złoto. Oczywiście wielka szkoda, że u jego boku nie gra ktoś, kto by posyłał prostopadłe piłki do napastników, kto by potrafił wejść w pole karne i uderzyć. Niby cofnięty Milik trochę tak pograć potrafi, ale drużyna wygląda jednak lepiej, kiedy on gra w ataku razem z Lewandowskim. Mam nadzieję, że różnicy na korzyść Szwajcarów w środkowej strefie nie będzie widać, że koncentracją i walecznością nadrobimy braki.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Na okładce – Polacy rozbili bank. Czyli – wiadomo, tu też będziemy zaglądać do portfeli.
Pierwsze strony to obszerne podsumowanie fazy grupowej w wykonaniu Polaków:
Teraz mają świadomość, że to tylko przystawka, a w nienasyconych reprezentacyjnymi sukcesami apetytach zostało jeszcze sporo miejsca na gęstą zupę i obfite danie główne, o deserze nie wspominając. Jakby w ogóle nie zrobiło na nich wrażenia, że oprócz Włochów w 1980 roku i Niemców w 1996 oraz 2016 roku, są jedyną reprezentacją w historii mistrzostw Starego Kontynentu, która w fazie grupowej nie straciła gola. – Fajna sprawa. Każdy chce napisać kartkę w historii polskiej piłki. Kiedy nie tracimy gola, to jako obrońca czuję satysfakcję napastnika, który zdobył bramkę – uśmiechał się Kamil Glik.
– W rozmowach między nami w ogóle nie zastanawiamy się nad tym, co już osiągnęliśmy. Nie roztrząsamy tego, co było, a co będzie. Nie pytamy, czy jest świetnie, czy tylko średnio. Jesteśmy zadowoleni z siedmiu zdobytych punktów, solidnej, stabilnej gry i zera po stronie strat. Tyle. Od teraz już koncentrujemy się na meczu ze Szwajcarami – dodawał Michał Pazdan, jeden z bohaterów kadry.
Momenty kadry – najlepszego i najsłabszego piłkarza, najlepszą akcję, objawienie czy interwencję – wymienia Dariusz Dziekanowski:
Najlepszy piłkarz: mecze kreują bohaterów
Nie da się wybrać jednego zawodnika, który był najlepszy we wszystkich meczach. W spotkaniu z Irlandią Północną wyróżnili się Arek Milik, Wojtek Szczęsny, Bartek Kapustka czy Grzegorz Krychowiak. Z Niemcami niesamowici byli Łukasz Fabiański i Michał Pazdan. W ostatnim meczu z Ukrainą przypomniał o sobie geniusz Kuby Błaszczykowskiego. Jak widać, każdy mecz miał swoich bohaterów.
Temat z okładki: Polska zarabia jak nigdy.
Polska federacja za wyniki biało-czerwonych na mistrzostwach Europy zarobiła już 4 miliony euro. Z tej kwoty około półtora miliona euro trafi na konta piłkarzy. Za wygraną w grupie UEFA płaci narodowemu związkowi 1 mln euro, za remis – pół miliona. Awans do 1/8 finału to dodatkowa premia w wysokości 1,5 mln euro.
Nieoficjalnie wiadomo, że prezes Zbigniew Boniek umówił się, że odda piłkarzom około 40 proc. uzyskanych pieniędzy z UEFA. Tak było również w przypadku awansu do mistrzostw Europy – PZPN dostał 8 mln euro (około 32 mln złotych), a drużynie zostało przekazane 12 mln PLN. We Francji przed piłkarzami perspektywa jeszcze większych pieniędzy. Jeśli przedrą się do ćwierćfinału, dostaną do podziału aż milion euro (bo w takiej sytuacji PZPN dostanie z UEFA aż 2,5 mln euro).
Dalej mamy między innymi cytowaną wcześniej przez Fakt rozmowę Tomasza Włodarczyka z Markiem Lawrensonem:
Słyszał pan o Piotrze Zielińskim?
Tak, w kontekście transferu do Liverpoolu.
Wygląda na to, że jest przesądzony.
Jeśli trafi na Anfield, jest szczęściarzem. Przejdzie do klubu z wielką historią, genialnymi kibicami, świetnym rozumieniem piłki. Teraz jest tam menedżer, którego inne kluby zazdroszczą Liverpoolowi. Juergen Klopp ma to coś. Jest wymagającym człowiekiem, skupionym na odniesieniu sukcesu. Napędza piłkarzy. Jeśli robią to, czego on oczekuje, rozwijają się. Christian Benteke mówił, że Klopp jest przyjacielem piłkarzy. Ale nie najlepszym przyjacielem. Potrafi poklepać cię po ramieniu, a po chwili porządnie ochrzanić. Dla tak młodego piłkarza, jak Zieliński, to może być trener – zbawienie. Ktoś, kto go odpowiednio zaprogramuje. Ze wszystkich trenerów, których miał Liverpool, Klopp jest takim, dla którego wszyscy chcieliby grać.
Pierwszemu bramkarzowi Szwajcarów Yannowi Sommerowi wzrost nie wadzi:
Sommerowi w skutecznych interwencjach nie przeszkadza niski – jak na bramkarza – wzrost. Mierzy tylko 183 cm i jest najniższym golkiperem broniącym podczas mistrzostw we Francji (jeszcze niżsi są Albańczyk Orges Shehi i Belg Jean-Francois Gillet , ale obaj nie wystąpili podczas tego turnieju).
Jego warunki fizyczne nie wszystkim jednak odpowiadają. – Rozmawiałem na jego temat z Christophe’m Lollichonem (trenerem bramkarzy Chelsea – red.). Nie podważał klasy Yanna, ale jego zdaniem bramkarz, mający poniżej 190 cm nie ma czego szukać w Premier League – opowiada Patrick Folletti, szkoleniowiec golkiperów w reprezentacji Szwajcarii.
– To jeden z najlepszych bramkarzy świata – nie ma jednak wątpliwości Lucien Favre, były trener Borussii Mönchengladbach, który dwa lata temu ściągnął go do prowadzonego przez siebie klubu.
– Szukaliśmy następcy Marca Andre ter-Stegena i nie wahałem się ani sekundy nad zaangażowaniem Yanna – dodał Favre.
Mateusz Borek zadaje z kolei pytanie: czy Niemiecka obrona Szwajcarów pomoże Lewemu?
Nasi najbliżsi rywale mają kilka problemów. Jednym z nich jest brak klasowego napastnika. Helweci nie mają obecnie człowieka, który pewnie puentowałby ich akcje. Breelowi Embolo (10 goli dla Basel w szwajcarskiej ekstraklasie), Harisowi Seferoviciowi (3 bramki dla Eintrachtu Frankfurt) czy Admirowi Mehmediemu (2 trafienia dla Leverkusen) daleko do klasy Stephane’a Chapuisata czy Alexandra Freya. Nie mówiąc już o naszym Robercie Lewandowskim. Słabszym ogniwem jest też Johan Djourou. Nie mam do niego przekonania. Kiedyś był postrzegany jako duży talent, ale po serii kontuzji często zdarzają mu się proste błędy i kiksy, o czym w czasie ostatniego sezonu mogli przekonać się kibice Bundesligi. Ogólnie podstawowa defensywa Helwetów jest mocno niemiecka. Oprócz Stephana Lichtsteinera z Juventusu wszyscy pozostali grają u naszych zachodnich sąsiadów, włącznie z bramkarzem Yannem Sommerem. To może być dobra wiadomość dla „Lewego”. Wiemy przecież jak skuteczny jest nasz kapitan w lidze.
“Przegląd” zagląda też na krajowe podwórko, gdzie Cracovia przygotowuje się do dwumeczu ze Škendiją Tetovo. Dowiadujemy się, że “Pasy” nie zdążyły z transferami:
Na razie plan Filipiaka odnośnie transferów został tylko częściowo zrealizowany. Wprawdzie podpisano kontrakty z pięcioma nowymi piłkarzami, ale w kadrze zgłoszonej na mecze I rundy eliminacji LE z macedońskim FK Škendija 79 Tetovo znalazło się tylko dwóch – Robert Litauszki i Milan Dimun. Z tego duetu do gry w podstawowym składzie przymierzany jest tylko węgierski stoper, który trafił do Pasów z Ujpestu Budapeszt. Wzmocnienie środka obrony to był największy priorytet. Wiosną stoperzy Cracovii popełniali sporo błędów, w odstawkę poszedł kapitan zespołu Piotr Polczak.
(…)
– To takie „polskie piekiełko”, liczyłem się z tym, że nie będę miał Szczepaniaka do dyspozycji na mecze pierwszej rundy – przyznał trener Zieliński.
Formalności z uprawnieniem do gry w Cracovii nie udało się też załatwić w przypadku skrzydłowego Sebastiana Stebleckiego i bramkarza Rafała Dobrolińskiego, ale to zawodnicy, którzy mają uzupełnić kadrę, a nie odgrywać pierwszoplanowe role.
Generalnie potencjał ofensywny Pasów jest słabszy niż w poprzednim sezonie. Bartosz Kapustka gra w EURO 2016, a z klubem pożegnali się Dariusz Zjawiński i Boubacar Dialiba, z którymi nie przedłużono kontraktów.
W Gliwicach z kolei twierdzą, że Piast będzie lepszy nawet i bez wzmocnień:
Piast jak na razie dokonał tylko jednego wzmocnienia, sprowadził środkowego obrońcę z Serbii – Aleksandara Sedlara. Zawodnicy wicemistrzów Polski twierdzą jednak, że nie niepokoi ich brak transferów.
– To, co pokazaliśmy w poprzednim sezonie jest zasługą nie 11 piłkarzy, ale całej kadry. Wydaje mi się, że priorytetem szefów jest utrzymanie drużyny – uważa obrońca Marcin Pietrowski, który wychwala atuty Piasta. – Na pewno będziemy bardziej zgranym zespołem, bo rok temu dopiero się spotkaliśmy w Gliwicach i poznawaliśmy się przez kolejne miesiące. Rok minął i myślę, że bagaż doświadczeń jest dużo większy – dodaje wychowanek Lechii.
fot. FotoPyK