Reklama

Euro stanęło na głowie. Austria jedzie do domu, Islandia na spotkanie z Anglią!

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

22 czerwca 2016, 19:42 • 2 min czytania 0 komentarzy

Wygrana w cuglach grupa eliminacyjna, w której trzeba było mierzyć się m.in. ze Szwedami, Rosjanami i Czarnogórcami (bilans 9-1-0). W składzie kilka gwiazd po udanych sezonach w klubie – od Alaby, przez Fuchsa i Arnautovicia, po Junuzovicia, który w słabym Werderze potrafił zanotować 13 asyst w Bundeslidze – i kilku naprawdę solidnych piłkarzy. No i te reakcje po losowaniu. Gdy Austriacy dowiedzieli się, że na Euro zagrają z Portugalią, Islandią i Węgrami, dominowały głosy, że na samym turnieju będzie jeszcze łatwiej niż w eliminacjach. 

Euro stanęło na głowie. Austria jedzie do domu, Islandia na spotkanie z Anglią!

Gdy połączymy ze sobą te trzy fakty, otrzymamy pełny obraz klęski austriackiej piłki we Francji. To chyba jak na razie najwięksi frajerzy Euro.

Niepokojące były już rezultaty osiągane przez podopiecznych Marcela Kollera w meczach towarzyskich przed turniejem. Jednak porażki ze Szwajcarią, Turcją i Holandią oraz minimalne zwycięstwa ze Albanią i Maltą były trochę bagatelizowane, drużynę usprawiedliwiano szukaniem optymalnego ustawienia i ciężkim sezonem klubowym. Ale już pierwszy mecz z Węgrami pokazał, że maszyna ewidentnie się zacięła. Na boisku panował burdel, którego chyba nawet Jacek Magiera nie potrafił wytłumaczyć w pomeczowych analizach. Portugalia? Gdyby nie Almer i przestrzelony karny Ronaldo, już po drugiej kolejce mówilibyśmy o nich jako najsłabszej drużynie na turnieju. Mecz z Islandią jedynie potwierdził, że Alabę i spółkę na tych mistrzostwach stać jedynie na role statystów do pięknych historii.

Takie napisali Węgrzy i Islandczycy.

Już sam awans ekipy Larsa Lagerbacka na turniej finałowy był wielkim “wow”, ale we Francji Islandczycy jeszcze raz pokazali, ile można zrobić prostymi środkami i konsekwentną grą. Tak ograli dziś Austriaków. Pierwsza bramka padła po długim wyrzucie piłki z autu i zgraniu jej głową przez jednego z zawodników (strzelcem Bodvarsson), druga – chwilę przed końcowym gwizdkiem po wzorcowej kontrze (Traustason) wyprowadzonej w momencie, w którym rywale posyłali entą niedokładną piłkę na chaos. Sobie dali wbić za to tylko jednego gola (Schopf), choć były momenty, w których Austriacy gnietli ich niemiłosiernie.

Reklama

Do tego – fura szczęścia, które zazwyczaj sprzyja lepszym. Dragović nie potrafił zamienić na bramkę karnego (słuszna decyzja Marciniaka o jego podyktowaniu), Arnautović poślizgnął się, gdy udało mu się dopaść do piłki po głupiej zabawie islandzkiego bramkarza, a strzał Alaby z kilku metrów udało się wybronić stojącemu przed linią bramkową defensorowi.

Koniec końców Islandczycy mogą pożałować tej bramki w ostatnich sekundach, przez nią wpadli do mocniejszej połówki drabinki. Błagamy, tylko nie mówicie, że to nie ma znaczenia, bo niezależnie od tego, z kim by zagrali i tak odpadną już w 1/8…

Najnowsze

Hiszpania

Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Patryk Stec
1
Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...