– Nie chcę rozmawiać o swoich emocjach, które temu towarzyszyły. Wiadomo, że każdy mocno przeżywa informacje, które nie są dla niego pozytywne. Trener odpowiada za to, kto wychodzi na boisko. Ma do dyspozycji trzech bramkarzy, którzy są na dobrym poziomie. Dla selekcjonera to też nie było łatwe, aby zmienić mnie na Wojtka. Ale trzeba było to uszanować – mówi w “Fakcie” i “Przeglądzie Sportowym” Łukasz Fabiański. Widać, że decyzja o tym, by Euro zaczął na ławce, mocno go dotknęła.
FAKT
Przed Polakami ostatni mecz fazy grupowej Euro 2016 z Ukrainą, więc Adam Nawałka dał nabrać sił z najbliższymi. Tekst jest tutaj tłem, największą wartość stanowią zdjęcia – spacerujący Lewandowscy, którzy w czapkach z daszkiem i okularach starają się wtopić w tłum, odpalający papierosa Boruc z podpisem „Napalony na wygrane”, jeżdżący rowerem Wojciech Szczęsny z Mariną Łuczenko czy przebywający na obiedzie z rodziną Pazdan.
Obok pytanie: z kim zagrają biało-czerwoni? Wciąż nic nie jest jasne, a najbardziej prawdopodobne, że trafimy na Szwajcarów.
Wolę pracować niż lamentować – mówi Łukasz Fabiański.
Czy zabolało, gdy trener zdecydował, że to Szczęsny będzie numerem jeden na mecz z Irlandią Płn.?
– Przeżyłem tę decyzję na swój sposób. Sportowa złość się odezwała, ale zareagowałem tak, jak reaguję zawsze, czyli wziąłem się do roboty. Co innego mogłem zrobić? Wolę pracować, niż lamentować.
W eliminacjach grał pan dobrze, a nagle usiadł na ławce. Czy czuł się pan skrzywdzony?
– Nie chcę rozmawiać o swoich emocjach, które temu towarzyszyły. Wiadomo, że każdy mocno przeżywa informacje, które nie są dla niego pozytywne. Trener odpowiada za to, kto wychodzi na boisko. Ma do dyspozycji trzech bramkarzy, którzy są na dobrym poziomie. Dla selekcjonera to też nie było łatwe, aby zmienić mnie na Wojtka. Ale trzeba było to uszanować.
Jest kilka drobnych tekstów w ramkach, ale ten większy – ważniejszy – to ten Roberta Błońskiego. Na Euro boją się Polaków.
Polska walczy o pierwsze miejsce w grupie i jest krok od awansu do 1/8 finału. W kolejnej rundzie nikt nie chce trafić na biało-czerwonych. – Po remisie z Niemcami dostałem SMS od kolegi z Rennes, Gelsona Fernandesa. Szwajcar pogratulował postawy i wyniku oraz dodał, że bardzo nie chcieliby grać z nami w kolejnej fazie turniej – uśmiecha się Kamil Grosicki (28 l.). Na razie wszyscy są pod wrażeniem gry Polaków podczas turnieju. Jesteśmy jedyną, oprócz Hiszpanów, Włochów i Niemców drużyną, która w dwóch pierwszych meczach nie straciła bramki.
Pomijamy relacje z ostatnich meczów Euro i zapowiedzi tego, co wydarzy się dziś. Jest jeszcze tekst o tym, że polskie kluby poznają dziś rywali.
Przejście drugiej rundy jest dla mistrzów Polski obowiązkiem. Nie widać tam drużyn, które mogłyby zagrozić legionistom, ale są wymagające zespoły. Choćby Ferencvaros, IFK Norrkoeping czy Olimpija Lublana. (…) Zagłębie i Cracovia nie powinny mieć problemów z awansem do kolejnej fazy. Zapewne jedynym życzeniem działaczy i piłkarzy, jak co roku, będzie uniknięcie dalekich i kosztownych wyjazdów. Już na początku przed trudnym zadaniem może stanąć Piast. Wicemistrzowie mogą trafić m.in. na: Genk, Maribor, Austrię Wiedeń czy Partizan, bo gliwiczanie nie będą rozstawieni.
GAZETA WYBORCZA
Bardzo brzydka twarz Euro 2016. Czyli rzecz o stadionowych chuliganach.
Trwa najbardziej chuligański międzynarodowy turniej piłkarski w XXI wieku. I wcale się nie zanosi się na to, że zadymy we francuskich miastach ustaną. – Po kolejnych aktach przemocy waszych kibiców wykluczymy waszą reprezentację z turnieju – usłyszeli w ubiegłym tygodniu od Komisji Dyscyplinarnej UEFA Rosjanie i Anglicy. A dzisiaj mają usłyszeć Chorwaci, zagrożeni również surową jak na standardy europejskich władz futbolowych grzywną, rozgrywaniem meczów eliminacji do mundialu w Rosji przy pustych trybunach, a nawet nałożeniem na reprezentację ujemnych punktów. Do tego zresztą już przywykli, tylko w tym roku za bandyckie stadionowe wybryki zapłacili w sumie kary w wysokości 900 tys. euro. Kiedy ich kibice wdali się w piątek w Saint-Étienne w regularną bijatykę (między sobą) oraz zarzucili boisko racami (były też petardy, jedna wybuchła przy twarzy czyszczącego murawę stewarda), sędzia musiał przerwać mecz i odesłać piłkarzy Chorwacji oraz Czech do szatni. Niektórzy zawodnicy podeszli do trybun, by prosić o spokój, a Ivan Perišić usiłował nawet zachęcić policję do zdecydowanej interwencji. – Powiedziałem, żeby wyrzucili ich ze stadionu. Niewiarygodne, ale odpowiedzieli, że nie mogą, bo nie dostali pozwolenia – opowiadał załamany skrzydłowy Interu Mediolan. – Ci ludzie to terroryści, nie kibice. Nie zasługują, by siedzieć na trybunach, rujnują wszystko, co robimy. Piłkarze są bardzo smutni, że takie rzeczy wydarzają się pomimo ich pięknej gry – mówił potem wściekły trener Ante Eeaeić. Jego podwładni w momencie rozróby prowadzili 2:1, ale zremisowali po rzucie karnym podyktowanym późno w przedłużonym czasie gry.
Rafał Stec pisze: Znój Lewandowskiego, czubek buta Ronaldo.
Zanim poupieram się, że bez naszego supernapastnika nie byłoby na Euro 2016 niczego, ustalmy kwestię fundamentalną – otóż kapitanowi reprezentacji daleko do optymalnej formy. I on pewnie doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Na północnoirlandzką bramkę nie wypalił ani razu, a na niemiecką ani razu nie strzelał celnie – w meczu z mistrzami świata aż siedmiokrotnie mylił się w przyjęciu piłki (tyle, ile wszyscy jego partnerzy razem wzięci). Z jego szamotaniny nie sposób też wyłowić choćby pojedynczych zagrań-klejnotów, godnych supergwiazdora pożądanego przez Real Madryt. Gdybyśmy ślepo ufali analitycznym serwisom przekładającym boiskowe zachowania na statystyki, a następnie podsumowującym występ globalną oceną, musielibyśmy wręcz ogłosić, że Robert Lewandowski to hamulcowy, spowalniający polską drużynę balast. I nie łagodzą mu cierpień nawet gole potrzebne napastnikowi do utrzymywania podstawowych funkcji życiowych – w bieżącym roku nie wbił żadnego. Na snajperskim głodzie pozostaje w reprezentacji już od 359 minut, co prawdopodobnie znosi tym ciężej, że wcześniej w sześciu kolejnych meczach wtłukł 11 bramek, dając kanonadę w dziejach naszego futbolu bezprecedensową. Czas chandry. Pocieszające tylko, że frustracja Lewandowskiego – nie łudźmy się, jego układ nerwowy musi drżeć, to snajper z krwi i kości – nie wyrządza żadnych szkód reprezentacji. Że napalony na bramki polski kapitan jest wszystkim tym, czym nie jest portugalski kapitan Cristiano Ronaldo, czyli pierwszy egocentryk Euro 2016.
Ronaldinho był moim idolem – mówi z kolei w rozmowie z Pawłem Wilkowiczem Bartosz Kapustka.
A pan się czuje takim osobistym projektem Adama Nawałki? Takim, jakim jest też Arkadiusz Milik?
– Bardzo dużo trenerowi zawdzięczam, chyba najbardziej napędził moją karierę. Przez ostatnie miesiące wiele się w moim życiu zmieniło, stałem się piłkarzem rozpoznawalnym. Cieszę się, że nie bał się na mnie postawić.
(…)
Przypominam sobie, jak szykowaliście się na mecz z Gibraltarem, a na pana czekała koszulka z numerem 10. Bo trener Nawałka podpowiedział, że Bartek ma dostać dziesiątkę.
– Często mówię o tym, że miałem szczęście w życiu, bo trafiałem na ludzi, którzy we mnie wierzyli. Można mieć umiejętności, a nie zawsze kariera potoczy się tak jak u mnie. Wielu ludzi mi pomogło.
Może jesteście pokoleniem szczęściarzy? Gracie na nowych stadionach. Nie ma pułapek korupcyjnych, które czekały na poprzedników. Europa stoi otworem, łatwiej wyjechać.
– Atmosfera też jest dziś trochę inna. Teraz, gdy młody chłopak przychodzi do drużyny, to wiele osób mu pomaga, aby jak najszybciej się oswoił, poczuł się ważny, był pewny siebie. Z tego, co słyszałem, to kiedyś było inaczej. Dużo trudniej było się zaadaptować, trwało to dłużej. W reprezentacji moja przygoda potoczyła się najlepiej, jak mogła. Chłopaki przyjęli mnie bardzo ciepło od pierwszego dnia. Gdy przyjeżdżałem na zgrupowanie, to myślałem, że prawie nikt nie będzie mnie tu znał, a po paru godzinach czułem się komfortowo.
SUPER EXPRESS
Najpierw całą stronę zajmują fotki, uzupełnione drobnym tekstem, z przejażdżki rowerowej kadrowiczów, dalej – więcej samej piłki.
Żałuję, że nie jestem w tej drużynie – mówi Eugen Polanski. No cóż, my nie żałujemy.
Żałujesz, że nie grasz w reprezentacji Polski na Euro?
– Oczywiście, że tak. Znasz mnie i wiesz, że nie owijam niczego w bawełnę. Jestem zawodowym piłkarzem, moje miejsce jest na boisku. Nie mam do nikogo żadnych pretensji, jeśli już, to do siebie, bo sam zrezygnowałem z występów w kadrze. W Paryżu byłem pierwszym fanem polskiej drużyny i tak już zostanie. Bardzo mi się podoba to, co prezentuje drużyna podczas Euro.
(…)
Powiedziałeś w magazynie “Kicker”, że wyjaśniłeś nieporozumienie z trenerem Nawałką i PZPN. Rozmawiałeś z selekcjonerem już po tym, jak zrezygnowałeś z kadry?
– Nie. Kiedy przyjechał wtedy do mnie, rozmawialiśmy ostatni raz. Natomiast podczas meczu Niemcy – Polska we Frankfurcie (wrzesień 2015) spotkałem się z prezesem Zbigniewem Bońkiem. Później miałem jeszcze z nim kontakt telefoniczny i SMS-owy. Odnoszę wrażenie, że wszystko jest chyba wyjaśnione i nasze kontakty są dobre. W nikim nie ma złości.
Bierzesz pod uwagę ponowną grę w reprezentacji?
– Po to chciałem wyjaśnić z trenerem Nawałką i PZPN wszystkie nieporozumienia, żeby mieć jeszcze szansę na powrót.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka.
Będą zmiany na Ukrainę.
Euro 2016: Adam Nawałka zamierza dokonać kilku zmian w wyjściowej jedenastce na mecz z Ukrainą. Wynikają one z tego, że pięciu Polaków jest zagrożona pauzą w meczu 1/8 finału. Selekcjoner miesza i przymierza. Jeszcze nie zdecydował się na ostateczny zestaw jedenastki, która zagra z Ukrainą. W tej chwili wygląda na to, że dokona trzech zmian. Od początku ma zagrać m.in.Thiago Cionek. Obrońca omal nie stracił miejsca na EURO 2016 po tym, jak przeszedł do Palermo i początkowo tam nie grał. W końcu wywalczył sobie miejsce na boisku w Serie A i Nawałka zabrał go na pokład samolotu, lecącego na turniej do Francji. Selekcjoner dawał sygnały w meczach towarzyskich, że Brazylijczyk z polskim paszportem może być jednym z głównych zmienników w zespole biało-czerwonych. Zagrał aż 135 minut w meczach towarzyskich (45 min. z Holandią, 90 min. z Litwą). Teraz został obdarzony dużym zaufaniem trenera, który chce oszczędzić Łukasza Piszczka. Po pierwsze chce dać mu trochę odpocząć, po drugie mając w świadomości fakt, że prawy obrońca Borussii Dortmund jest jednym z najważniejszych piłkarzy, nie stracić go za kartki.
Kolejne zmiany to na pewno Piotr Zieliński w miejsce Krzysztofa Mączyńskiego i Bartosz Kapustka za Kamila Grosickiego. Obok kontynuacja hasła z Faktu: Europa zaczyna się nas bać.
Po meczu na Stade de France komplementował nas Joachim Löw. – Polacy byli świetnie ustawieni w defensywie, zdyscyplinowani. W ostatnich 30 minutach praktycznie nie stworzyliśmy sobie okazji do zdobycia bramki. To się nam nie zdarzyło od dłuższego czasu – mówił selekcjoner Niemców. Niemieccy dziennikarze prześcigali się w komplementach dla Polski, w studiu francuskiej telewizji grę obronną kadry (porównał naszych do Włochów) chwalił David Ginola, były znakomity napastnik. Po meczu z mistrzami świata nasi piłkarze otwarcie mówili o niedosycie, jaki pozostawiło spotkanie w Saint-Denis. – Już przed mistrzostwami zyskaliśmy u Włochów szacunek, dwa mecze na EURO tylko to potwierdziły. Znajomi piłkarze, z którymi grałem gratulują mi drużyny w której jestem, ale te pochwały nie mogą nas uśpić – mówił na konferencji prasowej Bartosz Salamon.
Losy moje i Wojtka są pogmatwane. Wracamy do rozmowy z Łukaszem Fabiańskim.
Losy pana i Szczęsnego cały czas się przeplatają. Raz wskakuje jeden, raz drugi. Niemal ciągły scenariusz w Arsenalu w przeszłości, a teraz w reprezentacji Polski.
– Faktycznie są pogmatwane. Od 2012 roku zmian na pozycji nr 1 trochę się narobiło, ale trzeba być na to przygotowanym. W reprezentacji nie ma takiej stabilizacji jak w klubie. To inna bajka. Wszystko może się zmienić w mgnieniu oka. Jasne jest, że by reprezentować kraj, trzeba naprawdę nieźle spisywać się w klubie. Potrzeba ciągłości gry, żeby w każdej chwili móc wskoczyć między słupki i nie obniżyć jakości drużyny. Tak jak teraz ja zmieniłem Wojtka lub w 2012 musiał na boisko wejść Przemek Tytoń.
Ranking wydarzeń 1. i 2. serii, który komentują Strejlau, Dziekanowski i Szczęsny.
1. Największe rozczarowanie: Cristiano Ronaldo
2. Najlepszy piłkarz: Dimitri Payet
3. Najlepszy mecz: Niemcy – Polska
4. Najlepsza interwencja: Łukasz Fabiański
5. Najładniejsza bramka: Marek Hamsik
6. Największe pudło: Cristiano Ronaldo
7. Najlepsza defensywa: Polska
Ta drużyna już wygrała – nie ma z kolei wątpliwości Sebastian Mila.
Powiedziałeś, że będąc w kadrze na MŚ w 2006 roku nie doceniałeś miejsca, w jakim się znalazłeś. Że dni się dłużyły, a ty myślałeś o tym, kiedy wrócicie do domu. Piłkarz potrzebuje perspektywy lat, by zrozumieć pewne sprawy?
– Pamiętam to jak dziś. Zaczęło nam się dłużyć, kiedy już wiedzieliśmy, że jest po wszystkim. Przegraliśmy z Ekwadorem i Niemcami, przyszło zniechęcenie, typowe po porażce. Piłkarz dojrzewa czasem do różnych przemyśleń zbyt późno. Ci, którzy szybciej zaczynają dojrzewać, myśleć jak Lewandowski i Krychowiak, robią kariery. Mnie dłużej to przychodziło.
Czy w tamtej drużynie zabrakło kogoś takiego jak Lewandowski – na kogo inni mogą patrzeć z podziwem? Byliście zanurzeni w przeciętności?
– Po sukcesach na wielkich imprezach z udziałem obecnego prezesa Bońka, Deyny, Laty, przyszło załamanie i szarość. Stagnacja. Spowodowało to, że brakowało nam wzorców na wyciągnięcie ręki. Robert pokazał, że można wdrapać się na najwyższe góry. Młodzi piłkarze mają szablon. To jak ściąga w szkole.
Fot. FotoPyk