Reklama

Milik zawiódł z Niemcami? Przede wszystkim pokazał potencjał

redakcja

Autor:redakcja

20 czerwca 2016, 10:33 • 4 min czytania 0 komentarzy

Arkadiusz Milik był chyba jedynym piłkarzem polskiej reprezentacji, na którego po spotkaniu z Niemcami spadła zasłużona krytyka. Umówmy się, to był bardzo zły mecz w wykonaniu Arka, ale też nikt się z nim specjalnie ostro nie obchodził. Ot, wytknięto mu najpoważniejsze błędy, ale i przy tym wielu stawało w jego obronie, przypominając wcześniejsze ważne gole, bez których meczu z Niemcami mogłoby w ogóle nie być.

Milik zawiódł z Niemcami? Przede wszystkim pokazał potencjał

Sami wyznajemy prostą zasadę – jak jest dobrze, to piszemy dobrze, a jak źle, to źle. Mecz z Niemcami Milikowi mocno nie wyszedł, ale nie było też tak, że on tam w ogóle nie istniał. Przeciwnie, naprawdę niewiele brakowało, by Arek został bohaterem narodowym, a cała Polska oszalała na jego punkcie. A to, co nie udało mu się w ostatnim meczu, może już wyjść w kolejnych.

Gdyby rozłożyć starcie z Niemcami na czynniki pierwsze i sprawdzić, jak kończyły się wszystkie akcje Milika, wyglądałoby to masakrycznie słabo. W telegraficznym skrócie: faul przeciwnika, strata, uprzedzenie przez obrońcę, niecelne podanie, strata, celne podanie, zablokowany strzał, niecelne podanie, zablokowane dośrodkowanie, strata, celne podanie, podanie do gracza na spalonym, fatalne pudło, strata, faul przeciwnika, niecelne dośrodkowanie, niecelny strzał, niecelne dośrodkowanie, uprzedzenie przez obrońcę, faul przeciwnika, fatalne pudło, strata, niecelne podanie, strata, niecelne dośrodkowanie.

A tutaj prezentacja filmowa wszystkich zagrań Arka:

Reklama

Z pozoru wygląda to naprawdę fatalnie, ale jednak można tu znaleźć kilka pozytywów. Przede wszystkim pamiętajmy, przeciw komu Milik grał. Jakkolwiek patrzeć, para Hummels-Boateng będzie w nowym sezonie tworzyć środek obrony Bayernu Monachium, a ten drugi w dodatku zagrał na tyle dobrze, że został wybrany zawodnikiem meczu. Kilka pojedynków Milik toczył też z grającymi oczko wyżej Tonim Kroosem z Realu Madryt i Samim Khedirą z Juventusu. Innymi słowy, był to ścisły top światowej piłki. Gdyby Arek robił przy nich co chciał, to dawno nie grałby już w lidze holenderskiej. Ale i tak wszystko jeszcze przed nim.

W pamięci kibiców najmocniej utkwiły dwie sytuacje, które w naszym telegraficznym skrócie określiliśmy mianem fatalnego pudła. Za pierwszym razem Milik nie trafił w piłkę stojąc na trzecim metrze, za drugim na jedenastym. Warto jednak zwrócić uwagę, że to nie były wspaniałe akcje kolegów, które Milik popsuł w końcowej fazie. Obydwie sytuacje powstały przy ogromnym udziale napastnika Ajaksu. On nie tylko próbował je wykończyć, ale też był ich głównym architektem.

W 46. minucie gry to właśnie Milik świetnie przyjął mocne podanie od Pazdana, czym od razu zgubił Kroosa. Następnie wyciągnął z linii obrony Hummelsa, puścił piłkę między jego nogami i dynamicznie ruszył na pozostawione przez niego miejsce. Tak naprawdę w tej akcji wszystko, poza wykończeniem, zrobił perfekcyjnie. To on stworzył to zagrożenie i, gdyby trafił, byłby wielki. A przecież sytuacja była na tyle klarowna, że dziewięć na dziesięć przypadków kończyłoby się golem. Tak naprawdę Milik wykonał najtrudniejsze, bo rozmontował defensywę mistrzów świata, a potem – gdy przeciwnik już tylko bezradnie obserwował – nie potrafił postawić kropki nad “i”.

Z kolei w 69. minucie gry Milik również odegrał kluczową rolę przy budowaniu akcji. Ściągnął na siebie Höwedesa, po czym sprytnie przepuścił piłkę do Grosickiego i inteligentnym ruchem znalazł sobie wolną przestrzeń w polu karnym. Swoim ustawieniem niejako wymusił na skrzydłowym zagranie piłki, ale znowu zabrakło mu koncentracji w kluczowym momencie. Futbolówkę próbował uderzyć praktycznie z samego wapna, więc gdyby trafił, Neuer mógłby mieć poważny problem.

Dwa razy zrobić niemiecką obronę w wała to nie lada sztuka. Gdyby Milik miał tego dnia lepiej ustawiony celownik, zapisałby się złotymi zgłoskami w historii polskiej piłki. Jakkolwiek banalnie to brzmi, liczy się też to, że umiał sobie te sytuacje stworzyć, co po meczu podkreślali również Adam Nawałka i Robert Lewandowski. Chyba nie ma co walić do 22-latka z armaty tuż po tym, jak otarł się w tym meczu o rzeczy niesłychane. Rozsądna krytyka jak najbardziej, ale bez przesady.

Inna sprawa, że Milik zabił kilka kontr i miał sporo strat. To jednak również specyfika gry napastnika, na którym zazwyczaj kończą się akcje. Milik zagrał źle, ale kiedy rywalem są Niemcy, ze zrozumiałych przyczyn statystyka często nie wygląda okazale. Pamiętajmy też, że to po faulu na Miliku żółtą kartkę już w trzeciej minucie gry złapał Khedira, co z pewnością ograniczyło jego zapędy do agresywniejszej gry. A w 66. minucie gry, ponownie po faulu na nim, do ostrożniejszych interwencji zmuszony został Boateng. Co ważne, w porównaniu do meczu z Irlandią Północną, lepiej wyglądały też stałe fragmenty w wykonaniu Arka. Mamy przeczucie, że w kolejnych spotkaniach po rzutach rożnych czy wolnych wykonywanych lewą nogą może się jeszcze wiele wydarzyć.

Reklama

W pewnym sensie pocieszające jest to, że Milik nie został przez Niemców nakryty czapką, a najwięcej krzywdy wyrządził sobie sam. Po prostu podejmował złe decyzje i często tracił koncentrację, co przy takim rywalu od razu kończyło się stratami. Ale o grze Arka – jakkolwiek dziwnie to zabrzmi – można też powiedzieć, że dobrze rokowała. Jeżeli wyciągnie odpowiednie wnioski z tego spotkania i będzie potrafił wyczyścić głowę, to turniej może jeszcze należeć do niego. Paradoksalnie, nawet w nieudanym meczu z Niemcami udało mu się potwierdzić swój niemały potencjał.

MICHAŁ SADOMSKI


Fot. FotoPyK

Najnowsze

Hiszpania

Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Patryk Stec
1
Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...