Gdy kilka dni temu przygotowaliśmy zestawienie kozaków i badziewiaków po pierwszej kolejce Euro, do obu ekip mieliśmy kandydatów z reprezentacji Polski. Ostatecznie Grzegorz Krychowiak i Bartosz Kapustka usiedli na ławce wśród najlepszych, a powołania do najgorszej drużyny początku mistrzostw nie dostał żaden z naszych, ale na pierwszym etapie selekcji pojawiły się jeszcze przynajmniej dwa nazwiska: Milik i Pazdan. Oba zostały bardzo szybko skreślone z listy, bo byłyby to nominacje zdecydowanie na wyrost (szczególnie ta obrońcy), ale jest “drobna” różnica: w przypadku napastnika Ajaksu, który dał nam wygraną z Irlandią Północną, mówiliśmy o drużynie kozaków, a Pazdana, który był wtedy najsłabszym punktem w naszej defensywie, badziewiaków.
A teraz? Za to też lubimy naszą drużynę – mecz z Niemcami wywrócił wszystko do góry nogami. Oczywiscie wolelibyśmy, by błyszczeli wszyscy bez wyjątków, ale tak się chyba nie da. Dziś jeden jest pewniakiem do jedenastki kozaków, drugi musi pogodzić się z tym, że po prostu dał ciała i niełatwo znaleźć kogoś, kto był jeszcze słabszy.
Pazdana umieszczamy w defensywie kozaków obok Boatenga, który zgarnął mu sprzed nosa – naszym zdaniem niezasłużenie – tytuł MVP czwartkowego spotkania, a także innego obrońcy z naszej grupy – Garetha McAuleya, który w meczu z Ukrainą skutecznie bronił dostępu do bramki, a także otworzył wynik spotkania.
Ciekawie jest z przodu.
Po pierwsze: trwa walka o tytuł najlepszego piłkarza Euro i naszym zdaniem na prowadzenie wysunęła się dwójka Payet-Iniesta, w obu meczach zaprezentowali się oni ze świetnej strony. Komu przyznalibyśmy miano dotychczasowego numeru jeden? Andres Iniesta prowadzi u nas o długość wkrętu do korków, choć to Francuz jest w swoich poczynaniach konkretniejszy.
Po drugie: w przeciwieństwie do pierwszej serii gier błysnęli napastnicy. Postawiliśmy na tych, którzy ustrzelili dublet, ale taki Sturridge, Eder czy choćby Griezmann też pokazali sporą klasę.
W przypadku ekipy badziewiaków na drugą już nominację zasłużył… Arda Turan. Trochę szok i niedowierzanie. Przecież to jest gość, który wprowadził Turcję na to Euro – w pięciu ostatnich meczach eliminacyjnych, w których podopieczni Terima zdobyli aż trzynaście punktów, pomocnik Barcelony strzelił dwa gole i zaliczył trzy asysty. Krótka jest droga od bohatera do zera, teraz Arda jest mieszany z błotem przez tureckich kibiców. Inna sprawa, że się tym chyba specjalnie przejął – w meczu z Hiszpanią wręcz prowokował fanów do tego, by gwizdali.
Wyjątkowo nie podobała nam się również gra dwóch jego kolegów z zespołu. Zresztą przypadek Turcji jest podobny do tych Ukrainy i Irlandii – do jedenastki badziewiaków kandydowała połowa piłkarzy tych drużyn, naprawdę ciężko było wybrać najgorszych.
Na koniec ciekawostka: w linii pomocy – całkiem kozackiej, prawda? – znaleźliśmy miejsce dla dwóch Złotych Chłopców – Goetze zgarnął to trofeum pięć lat temu, Sterling za rok 2014.
Fot. FotoPyK