Reklama

Pazdan dla Weszło: Lewandowski zapoczątkował normalność

redakcja

Autor:redakcja

17 czerwca 2016, 17:25 • 5 min czytania 0 komentarzy

Jak przygotować się do meczu z Niemcami? Czym mogą zaskoczyć Kroos z Ozilem? Jakie podejście wprowadził do kadry Lewandowski? Jak reagować na pazdanomanię i skąd słabsza dyspozycja z Holandią? O tym wszystkim dzień po meczu z Niemcami opowiada Michał Pazdan.

Pazdan dla Weszło: Lewandowski zapoczątkował normalność

YsHWVUo-2-2-1-1

Kiedy rozmawialiśmy półtora miesiąca temu, opowiadałeś, że przykładasz olbrzymią wagę do analizy meczów, ale analizując takich piłkarzy jak Higuain, nigdy nie będziesz wiedział, jak się zachowa, bo może zrobić wszystko. Wczoraj grałeś przeciwko pięciu-sześciu zawodnikom takiego kalibru, ale wszystko wychodziło tobie, a nie im.

Takie przygotowanie pomaga, bo masz w podświadomości zagrania przeciwnika, ale analiza to jedno, a boisko drugie. Dyspozycja całego zespołu ma wpływ na taką grę. To, jak jesteś blisko kolegów, czy jesteś mega skoncentrowany, czy dobrze przesuwasz i nie pozwalasz przeciwnikowi na stwarzanie sytuacji. Przy dobrym przygotowaniu masz przed oczami sytuacje, jakie mogą się wydarzyć. Jest ci po prostu dużo łatwiej. I tak to wczoraj wyglądało. Byliśmy przygotowani na to, jak Niemcy zagrają.

Były jakieś konkretne sytuacje, kiedy Ozil, Goetze czy Kroos grali dokładnie tak, jak to sobie podświadomie wyobraziłeś?

Reklama

Dużo było takich sytuacji. Kto głębiej analizował grę Niemców, ten wie, że oni grają bardzo podobnie. Przy tym jednak tak szybko wymieniają piłkę w różnych strefach, że ciężko za nimi nadążyć. Grają jedną stroną, szybko przerzucają na drugą, tam tworzą przewagę i przy wrzutkach jest ich czterech w polu karnym. Oni będą mieli przewagę z każdym zespołem – takie posiadają możliwości w rozegraniu. Z drugiej strony można być przygotowanym na prostopadłe piłki Ozila czy Kroosa, a oni zagrywają je tak dobrze, że wydaje ci się, że je przetniesz, a piłka i tak cię minie.

Początkowo właśnie tak próbowali was rozbujać – przerzucając z lewej na prawą. Z twojej perspektywy pierwszy kwadrans też wyglądał tak niepokojąco?

Śmialiśmy się z „Jędzą”, że gdyby cały mecz wyglądał jak pierwsze piętnaście minut, to byłoby ciężko. Potem wyszliśmy wyżej, zaatakowaliśmy i było nam łatwiej. Kluczem było, żeby przeciwnik nas nie zepchnął. Gdyby zepchnęli nas przez całe spotkanie tak jak na początku, byłoby mega trudno. Nie pozwoliliśmy na to. Odpowiedzieliśmy jedną, drugą akcją, wyższym odbiorem, przegraniem z jednej strony na drugą i już tylu sytuacji nie mieli.

Kamil Grosicki kiedyś powiedział, że po meczu z Niemcami – na tle najmocniejszego możliwie rywala – przekonał się, że jego też stać, by stawić im czoło. To mógł być przełomowy moment w jego karierze, który odmienił jego myślenie. Też dziś tak do tego podchodzisz?

Taki mecz dodaje pewności siebie, muszę przyznać. Ale nie chodzi tylko o mnie. Jako cała reprezentacja nie boimy się takich meczów. Powiem więcej – nam sprawia przyjemność gra z mistrzami świata. Widać powtarzalność.

Widać też u was niesamowity luz. Przed Niemcami prawie każdy z was zapowiadał, że idziecie po zwycięstwo, a Fabiański wypowiadał się dziś na konferencji w takim tonie, jakby mówił o obiedzie, a nie remisie z mistrzami świata. 

Reklama

Robert Lewandowski to zapoczątkował. Jakby to ująć? To taka normalność. Żeby nie wywyższać przesadnie tego, co robimy. To przygotowanie nie w dniu meczu, tylko przez dłuższy okres. Nie zachowujemy się tak, jakby to był najważniejszy mecz w karierze, tylko kolejna okazja, by pokazać, że umiemy grać. Kiedyś pewnie byśmy świętowali, a dziś podchodzimy na chłodno.

Macie przekonanie, że stać was, by wyrosnąć na rewelację turnieju?

Nie mamy dalekich planów. Patrzymy tylko na kolejnego przeciwnika.

Przyznaj szczerze – zaskoczyło cię, jak bardzo zdominowaliście Irlandię Północną? Na tym turnieju niewiele jest meczów, w których jedna drużyna aż tak kontroluje mecz jak wy w pierwszej kolejce. Może nie licząc Hiszpanii.

Czy zaskoczyło? Po prostu dobrze weszliśmy w mecz. Przez pierwsze dziesięć minut wysoko odbieraliśmy piłkę i zniechęciliśmy ich do rozgrywania. Mocno się cofnęli i mieliśmy możliwość grania tego, co ćwiczyliśmy. Odwrócenia ataku. Przerzucenia z jednej strony na drugą. Wiedzieliśmy, że z Irlandią będzie to bardzo ważne. Taki mieliśmy też plan przed mistrzostwami – pierwszy mecz to priorytet. Był zdecydowanie najważniejszy, bo dawał komfort psychiczny i punkty. Nie wiem, jak to wygląda procentowo, ale teoretycznie jedno zwycięstwo może chyba nawet pozwolić na wyjście z grupy.

Powiedz jeszcze, dlaczego słabiej grałeś z Holandią. Zasłona dymna?

Nie, żadna zasłona. Miałem trochę problemów z urazami i przez pół roku nie mogłem się normalnie przygotować. Bardzo mocno trenowałem w Arłamowie. Brałem udział w każdym treningu. Z Holandią nie czułem się zbyt dobrze, ale czasem tak jest, że trzeba wybiegać swoje. Jedni na zmęczeniu grają świetnie, inni trochę gorzej. Przepracowałem solidnie ten okres, wróciłem też na ostatnie trzy mecze w Legii i jeszcze lepiej się przygotowałem. To po jakimś czasie procentuje.

W pewnym momencie istniało realne zagrożenie, że stracisz Euro.

Miałem 2,5 tygodnia przerwy, a teraz – że tak to określę – mam jedną trzecią jednego więzadła, ale wszystko się trzyma. Nie ma co narzekać. Oprócz chwilowej przerwy przed meczem z Litwą, kiedy uraz się odezwał, jest naprawdę dobrze. Mogło być gorzej. Początkowo przewidywano, że czeka mnie operacja, trzy miesiące przerwy i wznowię treningi w kolejnym sezonie. Na szczęście udało się temu zapobiec. Choć na początku nie wydawało się to możliwe. Nawet w Legii nie wierzyli, że tak szybko wszystko wróci do normy.

Jak teraz podchodzisz do szału, który zapanował w Polsce wokół twojej osoby?

Dzwonili już do sąsiadki, byli w szkole podstawowej, a mama chyba pojedzie na działkę, bo woli spokój… Sporo dostałem wiadomości, ale od zgrupowania w Arłamowie staram się wyciszyć. Wolę się skupić na drużynie, odpocząć przy filmie lub porozmawiać z rodziną niż przeglądać wszystkie strony. Nie myślę o tym, co się o mnie mówiło po Holandii lub jak się mnie ocenia teraz. Liczy się regeneracja. Miejmy nadzieję, że jeszcze przed nami sporo meczów.

Ale masz świadomość, że do meczu z Ukrainą będzie panowała pazdanomania?

Oglądam mecze jako kibic i wiem, że takie sytuacje są normalne. Najważniejsze jednak, żeby zachować chłodną głowę. W piłce raz jesteś na górze, raz na dole. Nie ma sensu się grzać. Po Euro będzie czas na głębszą refleksję.

Po powrocie do Polski na pewno będzie cię czekało sporo ofert. Czasem wystarczy jeden mecz, by klub – na przykład z Turcji lub Rosji – wyłożył miliony.

Nie zaprzątam sobie tym głowy. Takimi tematami można sobie tylko namieszać i zaszkodzić. Z doświadczenia wiem, że kiedy człowiek się nasłucha, przemotywuje i myśli o innych rzeczach, to efekt może być odwrotny. Wszelkie mniej ważne sprawy odkładam na bok.

Rozmawiał TOMASZ ĆWIĄKAŁA

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...