Wyobraźcie sobie, co by się działo w przeciętnym polskim domu, gdyby kilka dni temu Arkowi Milikowi nie udało się pokonać Michaela McGoverna i mimo ogromnej przewagi zremisowalibyśmy z Irlandią Północną. Już? Przykre te obrazki i odgłosy, prawda? Dlatego nawet nie chcemy myśleć o tym, co dzieje się teraz w przeciętnym ukraińskim domu. Jarmołence i spółce z Irlandią Północną nie udało się bowiem nawet zremisować!
Coś niebywałego. Oczywiście mamy świadomość tego, że drużyna Michaela O’Neilla na Euro przyjeżdżała jako ekipa niepokonana od dwunastu spotkań, w tym czasie m.in. zremisowała ze Słowacją, Walią, Węgrami, Rumunią i Irlandią, a jakkolwiek patrzeć to przecież też uczestnicy mistrzostw. Jednak po tym co zobaczyliśmy w meczu tej drużyny z reprezentacją Nawałki, a później w spotkaniu Ukraina-Niemcy, byliśmy niemal przekonani, że szanse na urwanie punktu Irlandczycy z północy mają mniej więcej takie jak Joachim Loew na nagrodę za wysoką kulturą osobistą.
No i klasyczna sytuacja: wpierdol w drugą stronę!
Dwie sprawy…
Po pierwsze: trener o’Neill wymienił niemal połowę swojego składu w porównaniu do meczu z Polską (na ławce usiadł m.in. Lafferty), a to rzecz raczej niespotykana na wielkich turniejach, oczywiście poza meczami o honor.
Po drugie: tym razem drużyna Irlandii Północnej zagrała odważniej. Ba! Moment nawet podchodziła do pressingu, wywierała presję na Ukraińcach.
A ci byli zupełnie jak ta Marysia od Rysia z Taxi – lekko w szoku. Dość powiedzieć, że w ofensywie Irlandczycy z północy zrobili więcej niż w meczu z nami już w jakieś… pięć minut. Więcej, czyli dwie akcje. Jedna zakończona została celnym strzałem. Dalej mieliśmy dość nudny, wyrównany mecz. Jedyna przewaga, którą mieli Ukraińcy to ta w posiadaniu piłki. Jednak niewiele potrafili oni z tą futbolówką zrobić. Obrazkiem najlepiej podsumowującym grę tej ekipy była akcja, w której na strzał z dalszej odległości zdecydował się środkowy obrońca, Rakicki. Jasne, gość ma młotek w nodze, ale ta próba oddawała raczej bezradność drużyny w rozgrywaniu piłki. Ekipie Ukrainy należał się też rzut karny, ale błąd sędziego to średnia wymówka dla takiej gry. Błyskotliwy skrzydłowi? Dziś byli błyskotliwi jak żarty wujka Gienka przy rodzinnym stole.
Ukraińcy doigrali się kilka chwil po przerwie. Bramka do bólu typowa – laga ze stałego fragmentu gry w pole karne i strzał głową McAuleya. Czyli dobra nasza – z Niemcami Piatow został pokonany w podobny sposób, też po drzemce po stałym fragmencie, więc jest tu pole do popisu.
No i zaczęło się gradobicie. Nie, nie chodzi nam o pełne furii ataki Ukraińców.
Mecz został przerwany na kilku minut, ale z perspektywy czasu można powiedzieć, że równie dobrze mógłby się od razu skończyć. Ukraińcy mieli ponad pół godziny, aby odwrócić jego losy, a wykazali się taką determinacją, że momentami żal było patrzeć. Kilka zrywów, a w końcówce wiadomo – “już musimy na chaos”. Ale nic z tego, ekipa Irlandii Północnej wyczuła krew i już nie odpuściła. W samej końcówce wbiła nawet drugą bramkę (strzelcem McGinn).
Ukraina jedną nogą poza turniejem. Nie wiemy, czy przesadnie cieszyć się z tego, że z nami najprawdopodobniej jej piłkarze zagrają o życie, na pewno bardziej doceniamy dziś nasze skromne zwycięstwo. Ale mniejsza z tym – mamy teraz swój mecz do wygrania.
Fot. FotoPyK