Czy nam się to podoba, czy nie, jednym z najszerzej – jeśli nie po prostu: najszerzej – komentowanych wydarzeń mistrzostw Europy we Francji jest fakt, że selekcjoner reprezentacji Niemiec w trakcie meczu swojej drużyny grzebał w jajach i tyłku, a później sprawdzał, jakie zapachy wydzielają te części jego ciała. Ktoś powie, że to przykre, ktoś się oburzy, ale umówmy się – to zdarzenie jest tak absurdalne, że aż ciężko przejść obok niego obojętnie. I co zrobić – w dalszym ciągu nad turniejem unosi się smrodek z portek Joachima Loewa.
Nie upiekło mu się. Dziś na konferencji prasowej przed meczem z Polską niemiecki trener musiał najpierw wyklepać regułki o tym, że nasza reprezentacja to dobra drużyna (według niego lepsza niż Ukraina), a Lewandowski to świetny napastnik i tak dalej, a później jako sprawca zmierzyć się zamieszaniem, które wywołał. Odpowiedź? Co stoi za tym obleśnym zachowaniem? W sumie bez niespodzianki.
– Widziałem nagranie pokazujące, co robię. To podświadome. Nie sądziłem, że ktokolwiek może to zauważyć. W momencie dużej koncentracji zdarza mi się robić takie rzeczy. Jest mi przykro z tego powodu.
Tak naprawdę nie ma dobrej odpowiedzi na pytanie, z którym Loew się musiał zmierzyć. “Grzebałem w dupie na oczach całego świata, bo…” – no postawcie się na jego miejscu i spróbujcie dokończyć to zdanie.
Aczkolwiek aż ciężko uwierzyć w to, że do takiego stopnia można się wciągnąć w oglądanie meczu, prowadzenie zespołu, że w głowie brakuje miejsca na zasady kultury osobistej i higieny. Całe szczęście, że Loew nie został np. chirurgiem – przeprowadzenie operacji też wymaga przecież nie lada koncentracji, a pacjenci raczej nie byliby zadowoleni z tego, jak na takie sytuacje, by reagował. Poza tym – rozkoszny jest ten fragment o tym, że myślał, że nikt nie zauważy. Przecież po tym jak grzebał w nosie i zjadał gile, przyjmowane były zakłady, czy znów to zrobi, więc był pod stałą obserwacją. Musiał mieć tego świadomość. Trochę się to kupy nie trzyma.
Ale OK, jak wspomnieliśmy, na takie pytania nie ma dobrej odpowiedzi. Ważniejsze jest to, że Loew zapowiedział, że od teraz będzie się pilnował!
Brawo, aż chciałoby się przybić z nim piątkę. Trzymamy za słowo i mamy nadzieję, że nie skończy się to, jak z tym dłubaniem w nosie, przecież upublicznienie tamtych obrazków niewiele zmieniło. Ale to, że gość będzie uważał, to niewątpliwie dobra wiadomość dla Adama Nawałki – selekcjoner już nie będzie musiał się zastanowić, jak zgrabnie ominąć pomeczowy uścisk. Jeden problem z głowy.